LIST: Jestem z facetem już 10 lat, ale nie chcemy ślubu. Rodzice tego nie pojmują... Jak ich przekonać?

Agnieszka lubi życie na kocią łapę, ale jej bliscy tego nie popierają.
LIST: Jestem z facetem już 10 lat, ale nie chcemy ślubu. Rodzice tego nie pojmują... Jak ich przekonać?
23.04.2013

Mam na imię Agnieszka i za dwa tygodnie będę obchodzić 32 urodziny. Uważam, że jestem obecnie w najlepszym momencie swojego życia. Spełniam się zawodowo, nie narzekam na swoją pensję, mam własne mieszkanie i wspaniałego partnera. Jesteśmy razem już prawie od 10 lat, a Adrian to moja bratnia dusza. Rozumiemy się bez słów i mimo że od czasu do czasu przechodzimy drobne kryzysy, zawsze możemy na siebie liczyć.

4 lata temu podjęliśmy decyzję, że chcemy razem zamieszkać. Początkowo nie było cukierkowo, wiadomo jak to jest. Mnie wkurzały rozrzucone na podłodze skarpetki, jego moje zapędy do pedantyzmu. Posprzeczaliśmy się kilkakrotnie o drobiazgi, ale dzisiaj nie wyobrażamy już sobie, że mielibyśmy mieszkać osobno.

zakochani

Układa się między nami wspaniale, więc nie chcemy niczego zmieniać. Mam na myśli ślub. Małżeństwo nie jest nam potrzebne do szczęścia, ponieważ oboje nie chcemy mieć dzieci. Papier z urzędu mógłby nam wręcz zaszkodzić, bo wtedy przestalibyśmy się o siebie nawzajem starać.

Tak było z kilkoma moimi koleżankami. Jedne wychodziły za mąż na studiach, inne tuż po obronie, a teraz większość z nich albo jest rozwódkami, albo zdradza swoich mężów i szuka wrażeń na boku. Te z nich, które jeszcze są mężatkami, zwierzają mi się czasem, że ślub to był błąd i że zazdroszczą mi tego życia na kocią łapę. Znam chyba tylko jedną koleżankę, która jest zadowolona ze swojego małżeństwa. No ale ona miała wesele zaledwie półtora roku temu, jeszcze pewnie pożałuje tego kroku. Choć oczywiście życzę jej jak najlepiej.

zakochani

Odechciewa mi się ślubu i dzieci głównie po wizytach w domu mojej starszej siostry. Aneta ma 35 lat, a wygląda co najmniej na 40. Wyszła za mąż na pierwszym roku studiów. Ona i Jurek wpadli, więc nie było wyjścia. Potem przytrafiło im się jeszcze dwoje dzieci i teraz wychowują trójkę. Gnieżdżą się w trzypokojowym mieszkaniu, Aneta nie może znaleźć stałej pracy i tylko raz na jakiś czas sobie dorabia. Na głowie Jurka jest utrzymanie całej tej wesołej gromadki. Do późna siedzi w biurze, a jak wraca do domu, to nawet nie przytuli Anety. Warczą na siebie i co chwilę sobie dogryzają. Przykładnym małżeństwem są tylko od święta, jak z odwiedzinami wpadają rodzice lub teściowie.

Ja nie chciałabym takiego życia. Często rozmawiamy z Adrianem o tym, jakimi jesteśmy szczęściarzami. Żadnych pieluch, żadnych kłótni, żadnego zaciskania pasa. Pieniądze możemy bez wyrzutów sumienia wydawać wyłącznie na własne przyjemności. Uwielbiamy podróżować, chodzić na zakupy i jeść w modnych restauracjach. Póki co nie czuję instynktu macierzyńskiego. Być może nigdy go nie poczuję i wcale nie jest mi z tym faktem źle. Już dawno minęły czasy, kiedy kobiety w wieku 25 lat wychowywały dwójkę, czy nawet trójkę własnych dzieci.

zakochani

Niestety, moi rodzice nie są w stanie zrozumieć, dlaczego do tej pory Adrian nie poprosił mnie o rękę. Ich zdaniem życie na kocią łapę to hańba i wstyd. Domagają się od nas, żebyśmy się pobrali i żebym zaszła w ciążę „póki jeszcze mogę”. Na nic zdają się tłumaczenia, że przecież mają już troje wnuków, a ja na matkę się nie nadaję. Oni i tak wiedzą swoje. Jak ostatnio u nich z Adrianem byliśmy, mój ojciec otworzył szafę i zaczął nam pokazywać nowy garnitur, który zamierza założyć na nasz ślub. Mojemu chłopakowi zrobiło się głupio, mnie tym bardziej. Powiedziałam tacie, że na darmo wydał pieniądze, bo nie zamierzamy się nigdy pobrać. Oczywiście skończyło się awanturą…

Poradźcie mi, jak mam rozmawiać z rodziną, bo jestem bezsilna. Przecież nie robię im na złość, żyjąc z Adrianem na kocią łapę. To moje życie i mój wybór. Chyba powinno się dla nich liczyć przede wszystkim to, że jestem szczęśliwa, a nie to, że sąsiedzi im dogryzają. Jedna upierdliwa sąsiadka na każdym kroku powtarza mojej mamie, że Adrian wpędzi mnie w lata, zostawi i zostanę starą panną. Nawet jeśli czeka mnie taka przyszłość, to przecież nie wyjdę za mąż ze strachu przed samotnością. Samotnym można być i w małżeństwie, o czym przekonały się moje znajome i moja siostra.

Niech każdy żyje tak, jak mu pasuje. No właśnie, tylko jak wytłumaczyć to moim rodzicom?

Agnieszka

Polecane wideo

Komentarze (112)
Ocena: 5 / 5
Kinga (Ocena: 5) 29.04.2013 21:39
No, po prostu jesteś szczęśliwa. Rodzice powinni chcieć Twojego szczęścia, a nie opinii sąsiadów. Z reguły nie popieram "życia na kocią łapę", ale sytuacja w której się znalazłaś to już nieco inna sprawa. Moja rada jest taka: podejmij decyzję, będąc w porządku wobec siebie. I tyle. Powodzenia ;)
odpowiedz
AGA (Ocena: 5) 27.04.2013 19:18
jeżeli uważasz że twoim koleżankom nie ułożyło się w małżeństwach tylko dlatego, że wzięły ślub to jesteś g ł u p i a!!! po 1 widziały gały co brały, a po 2 to nie papier sprawia, że ludzie się nie starją, tylko oni sami podejmują taką decyzję!!!
odpowiedz
Ania (Ocena: 5) 24.04.2013 22:22
Zauważyłam, że coraz więcej osób przestaje rozumieć co oznacza słowo: małżeństwo, związek, narzeczeństwo, macierzyństwo... Wszystko jest traktowane instrumentalnie i przy okazji we wszystkim ukrywa się pierwiastek seksualności a nie wiem, czy wiecie, małżeństwo nie tylko na tym polega. Jeśli ktoś się nie decyduje na ślub to jego sprawa, ale tłumaczenie, że bardziej to będzie szkodzić, bo przecież przestajemy się o siebie starać i wszystko wokół odciąga nas od partnera, a poza tym koleżankom się nie układa i uważają, że to jest błąd... Smuci mnie to. Moi rodzice znają się ponad trzydzieści lat, są małżeństwem od 25 i podejrzewam, że ich związek nie opiera się na seksie przede wszystkim, a na uczuciu, które ich łączy. Seks jest wyrazem tej miłości a nie jej synonimem. Były okresy, że nie widzieli się przez długi okres i co, od razu zaliczali zdradę? NIE! Bo do małżeństwa podeszli tak, jak się do tego podchodzić powinno. Dzięki Rodzicom wiem, jak podchodzić do spraw Partnerstwa i nie wyobrażam sobie podejmowania decyzji przez wzgląd na znajomych, przyjaciół, rodzinę i uzależnianie jej od tego, kto jakie życie wiedzie.
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 24.04.2013 21:01
Chyba nie do końca rozumiesz pojęcie i definicję "małżeństwa". I nie generalizuj, ja znam mnóstwo szczęśliwych małżeństw, a jeszcze więcej nieszcześliwych "kocich łap".
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.04.2013 13:58
Agnieszko, zapyałaś co mowić swoim rodzicom w tej sytuacji. A wiec napisze PIERWSZY komentarz który odpowiada na pytanie. Ja to tlumacze rodzinie tak: nie stać nas, jesteśmy na skraju nędzy w tym roku nie pojedziemy na żadne wakacje, nie stać mnie na sukeinkę itp... Wtedy troche odpuszczają na jakiś czas slysząc coś tak płytkiego i egoistycznego. W oczach rodziny zgrywamy bardziej nieodpowiedzialnych niż jest w rzeczywistości. Gdy oni zaczynają o dzieciach, ja zmieniam temat na imprezy, ciuchy, kariera i inne dobra konsumpcyjne i nie mówie o np. świetnym przepisie na ciasto, remoncie pokoju i innych rzeczach kojarzących sie z ciepełkiem rodzinnym. To pomaga. Pomaga też szybkie zmycie sie z famili party, daje sie wtedy odczuć że nie mamy ochoty o tym słuchać. Tłumaczenia "nie czas", "nie chcemy" jest jak grochem o ściana. Lepiej pokazać jaki bardzo nie stać na ślub dzieci i jak bardzo sie nie nadajecie:) pozdrawiam zyczę szczęscia i wytrwałości w rodziinych spotkaniach.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie