Witajcie...
Chciałabym napisać, że współczuję wszystkim dziewczynom, które nie mają z kim pójść na studniówkę. Nie zrobię tego, bo to chyba ostatnia rzecz, jaką powinny usłyszeć. O wiele bardziej przydałby im się kopniak w tyłek. Może wtedy wzięłyby się za siebie i przestały tak narzekać na cały świat? Jak słyszę, to wszyscy są winni. Chłopcy niedojrzali, zajęci, beznadziejni, albo wszystko równocześnie. Studniówka w nieodpowiednim miejscu, złym terminie itd. A prawda jest inna...
Nie masz z kim iść, bo sama o to nie zadbałaś. Miałaś na to dużo czasu. Chyba, że studniówka przed maturą jest zaskoczeniem? W takim razie nie mam pytań. Jak słyszę co mówią i widzę, co piszą niektóre dziewczyny, to aż chce mi się śmiać. Jak można w wieku 19 lat zachowywać się jak stara baba? Ciągle tylko narzekanie i płacz, że nikt nas nie chce. Ruszcie się z miejsca, to ktoś zechce! Wystarczy wykazać jakąś inicjatywę, a nie czekać z założonymi rękami.
Pewnie niektórych tym wkurzę, ale ja jestem w odwrotnej sytuacji. Studniówka pod koniec stycznia i nie wiem, z kim pójść, bo mam aż trzech chętnych. Sami się do mnie zgłosili!
A Wy dalej płaczcie, że musicie iść same, bo nikt się na Was nie poznał... Ja wcale nie jestem jakaś wybitnie piękna, nie mam nadzianych rodziców, nawet nie wiem, co im się tak we mnie podoba. Ale jestem sobą – uśmiecham się, nie uciekam od ludzi, rozmawiam z nimi. Nie robię wyreżyserowanych minek i nie pozuję na nie wiadomo kogo. Mam mnóstwo znajomych, a nawet przyjaciół. Aktualnie jestem sama, ale mogę to w każdej chwili zmienić.
Ta otwartość mi w tym pomaga. Większość z Was może nie mieć powodzenia, bo odstraszacie od siebie ludzi! Jak zbywacie jednego, drugiego i trzeciego, zanim cokolwiek powie, to się potem nie dziwcie. Przykleją Ci łatkę sztywnej i niedostępnej, a tego się tak łatwo nie odklei. W moim przypadku wiedzą, że zawsze mogą zagadać i ja się nie oburzę bez sensu. Tak się powinna zachowywać nastolatka, a nie jak obrażony babsztyl. Co to nie ona...
No, ale jak widzicie, nawet z tego mogą być problemy. Jest trzech kolesi, każdy ciekawy, a wybrać trzeba jednego. Wzięłabym wszystkich, ale wpuszczają tylko pary.
Jeden jest kolegą z mojej klasy, który najbardziej się upomina. W sumie to dwa w jednym, bo bylibyśmy razem i za jednym zamachem zaliczylibyśmy swoje studniówki. To ta sama impreza. Jest bardzo miły i potrafi mnie rozśmieszyć, ale w końcu to chłopak ze szkoły. Bardziej się przyjęło, że zaprasza się kogoś z zewnątrz.
Drugi to mój sąsiad, z którym się kiedyś zgadałam, że mam studniówkę, nie mam jeszcze pary i on od tego czasu o sobie przypomina. Mówi, że garnitur już ma, tańczyć potrafi i nawet może nie pić, żeby mnie zawieźć i odwieźć do domu. Jest starszy o 2 lata i nawet tego nie widać. Nikt by nie był oburzony, że przyprowadzam jakiegoś tatusia.
Trzeci mógłby być wzięty za mojego ojca, a prędzej za dużo starszego brata. Ma 29 lat i wygląda jak prawdziwy facet, a nie mój rówieśnik. Tutaj różnica będzie bardzo widoczna. To syn znajomych moich rodziców, który kiedyś mi udzielał korepetycji. Zakumplowaliśmy się i on sam, jak się przypadkiem spotkaliśmy, zaproponował, że mógłby ze mną pójść.
I co ja mam teraz zrobić? Żaden nie jest moim chłopakiem, bo miałabym po problemie. Miło mi, że chcą mi towarzyszyć i nie chcę nikogo urazić. Może to śmiesznie zabrzmi, ale zaczęłam ich sobie nawet oceniać, żeby się na kogoś zdecydować.
Pierwszy jest w miarę przystojny, ale widać, że ma 19 lat. Takie 6/10. Chyba nie za bardzo radzi sobie z tańcem, bo były próby poloneza i szału nie zrobił. Jest naprawdę zabawny i pewnie bym się z nim nie nudziła.
Drugi, jeśli chodzi o wygląd, to maksymalnie 4/10. Może w garniturze i jakby zmienił fryzurę, to trochę lepiej. Tańczyć potrafi, bo doświadczyłam tego kiedyś na weselu. Tylko nie wiem, czy nie ma za długiego jęzora i potem nie opowie wszystkiego moim rodzicom. Jest ryzyko, że on się we mnie kocha.
Trzeci to jest zdecydowanie mój typ, ale szkoda, że nie jest trochę młodszy... Wygląd 9/10. Na pewno kulturalny, zachować w towarzystwie się potrafi. Nie wiem tylko, czy nie wzbudzę niepotrzebnej sensacji takim starszym partnerem.
Najmniej jestem przekonana do drugiego, z pierwszym byłoby najłatwiej pójść, a z trzecim chyba najbardziej bym chciała. Ale i tak nie potrafię podjąć żadnej decyzji. Najgorzej, że to jest decyzja nie na kiedyś, ale na wczoraj. Zaraz się okaże, że dwóm podziękuję, a trzeci wreszcie stwierdzi, że się rozmyślił i zostanę na lodzie. Sama na studniówkę na pewno nie pójdę, bo to szczyt obciachu. Chciałoby się Wam coś doradzić?
Wiem, że ich nie znacie, ale wiecie już mniej więcej, kim są i jacy są. Spróbujcie sobie wyobrazić, że to Wy macie wybór. Co powinno tutaj przeważyć? Któraś z Was była na studniówce z kolegą z klasy? Miałyście dużo starszego partnera? A może poszłyście z kimś niepozornym i okazało się, że to była super impreza?
Piszę o tym wszystkim i proszę o pomoc nie po to, żeby się przechwalać. Według mnie każda z nas może mieć takie powodzenie! Jeśli idziesz na taką imprezę sama albo bierzesz brata czy innego kuzyna, to znaczy, że jest coś z Tobą nie tak.
Nie z wyglądem, ale charakterem. Trzeba być zawsze otwartą na ludzi. A widzę, że moje koleżanki zachowują się naprawdę dziwnie. Udają takie dorosłe, poważne, nic im nie wypada. I do czego to prowadzi? Właśnie do tego, że potem mają takie problemy. Lepiej być swojską dziewczyną z charakterem, niż taką sztuczną mimozą. Przy takiej to aż strach się odezwać, a co dopiero coś więcej.
Nie rozumiem, jak można mieć 19 lat i ŻADNEGO znajomego chłopaka, który by się nadawał na partnera. Przecież nie chodzi o ślub, ale zwykłą imprezę. Znasz kogoś, lubisz, zapraszasz i już. A słyszę, że niektóre nie mają nikogo takiego... O czym to świadczy? Że nie nadają się do przyjaźni, nie mówiąc o innym uczuciu. Ja szału nie robię, a sami mnie zaprosili na moją własną studniówkę. Jak widać, można.
Joanna