Hej,
Nie śmiejcie się ze mnie. Serio, jestem strasznie przerażona. Zupełnie nie wiem, co temu mojemu przyszło do głowy, żeby oświadczyć mi się właśnie 1 listopada. Niby data jak każda inna, a jednak wszyscy mają pewnie takie same przygnębiające skojarzenia.
Chyba nikt nie spodziewa się zaręczyn w Święto Zmarłych. Ja też się nie spodziewałam. Rano poszłam z rodzicami do kościoła. Później było oczywiście tournée po cmentarzach. Jakieś pół roku temu zmarł mi dziadek, więc było wyjątkowo przygnębiająco. Kupiliśmy znicze, kwiatki no i stałyśmy z mamą nad grobem i płakałyśmy. Straszne...
Po południu wróciłyśmy do domu. Mam zrobiła obiad, na który miał przyjść Michał. Kiedy witałam go w korytarzu zauważyłam, że jest dziwnie spięty. No ale nic, pomyślałam sobie, że w taki dzień każdy może czuć się trochę nieswojo.
Byłam w szoku jak nagle po skończonym obiedzie Michał wyszedł zza stołu, uklęknął przede mną i w obecności rodziców poprosił o rękę. Kupił oczywiście pierścionek, wyjął z kurtki czekoladę i wręczył ją mojej mamie (wie, że ona nie lubi ciętych kwiatów).
Oczywiście przyjęłam jego oświadczyny. Znamy się już 4 lata, a i nie raz gadaliśmy o ślubie. Tak przeczuwałam, że niedługo przyjdzie ta chwila. Nigdy nie myślałam jednak, że zrobi to 1 listopada!
Nie ukrywam, że jestem przesądna. Moja mama zresztą też. Później, jak gadałyśmy to czułyśmy się trochę zniesmaczone. Strasznie boję się piątków trzynastego, jak czarny kot przebiegnie mi drogę to odwracam się i idę w drugą stronę.
A tu takie coś? No kurcze, teraz to już nie może być między nami dobrze. Pewnie niedługo wydarzy się coś złego. Czuję to... I nie mówcie mi, że zwariowałam, bo naprawdę różne rzeczy już w życiu widziałam.
Dziewczyny lepiej opowiedzcie tę historię swoim facetom, żeby nie popełnili tego samego błędu!
Iza, 23 lata
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.