Drogie Czytelniczki!
Piszę ten list z kilku powodów. Po pierwsze – kiedyś pojawił się tutaj podobny. Dziewczyna kierowała się silnymi zasadami moralnymi, zachowała czystość do ślubu, a potem okazało się, że jej mąż zaczyna namawiać ją na antykoncepcję. Nie dziwię się jej rozczarowaniu. Po drugie – czytałam Wasze komentarze dotyczące wielu spraw światopoglądowych i bardzo często odrzucacie wszystko, co związane z nauczaniem Kościoła. Nawet jeśli jest to sensowne i pożyteczne. Ale dla Was jest złe, bo „co kler może wiedzieć o prawdziwym życiu”. Po trzecie i najważniejsze – chcę pokazać na swoim przykładzie, że warto podejmować takie wyzwania. Jeśli któraś z Was się waha, może mój głos coś wyjaśni.
Tak, jestem taka dziwna, nieprzystosowana i może nawet nienormalna. Tak, uległam religijnej propagandzie i odebrałam sobie resztki kobiecości (jak stwierdzą przeciwnicy). Tak, zachowałam czystość do dnia ślubu. NIE, NIE ŻAŁUJĘ TEGO. I wiecie co? To wcale nie było takie trudne i straszne, jak często się mówi. Wystarczy przestać myśleć o tym, że wszędzie czai się seks i po ukończeniu kilkunastu lat nie da się bez niego żyć. Da się i naprawdę warto.
Moim skromnym zdaniem, a nie jest to tylko wiedza teoretyczna, bo sprawdziłam to w praktyce, powstrzymywanie się od takich zachowań tylko służy związkowi. Pozwólcie, że wyłożę swoje racje w formie kilku punktów. I wcale nie chodzi mi o formułki, które głoszą księża. To same praktyczne rzeczy.
Seks to nie jest zabawa
O współżyciu mówi się wszędzie. Atakuje nas z każdej strony. I nie mówię tylko o mediach, ale także o nastawieniu młodych ludzi. Dla wielu z nich dziewictwo to największy życiowy problem. Wstydzą się tego najbardziej w świecie i robią wszystko, by pozbyć się balastu. Byle zaliczyć, przespać się z pierwszym lepszym i od tego momentu możemy się uważać za ludzi dorosłych. To dopiero dziecinada.
Czy nie lepiej podejść do tego tematu na poważnie? Zostałam wychowana w taki sposób, że brałam pod uwagę bliskość tylko z ukochanym mężczyzną. Nie odczuwałam ciśnienia, że muszę to zrobić byle gdzie i z byle kim, a cnota wcale mi nie ciążyła. Dzięki temu zdążyłam dojrzeć i trochę zmądrzeć, a z takim nastawieniem podejmuje się bardziej świadome decyzje.
Bez seksu lepiej poznajemy siebie
Wielu zwolenników nowoczesności uważa, że seks to najważniejszy element każdego związku. Często przestrzegają przed kupowaniem kota w worku, czyli wiązaniem się z kimś, kogo nie wypróbowaliśmy w łóżku. Same widzicie, jak to absurdalnie brzmi. Podobno „niedopasowanie” zawsze kończy się tragedią, bo małżonkowie są sobą rozczarowani i prędzej czy później się rozwiodą. To ogromna bzdura.
To, że decydujemy się zaczekać do ślubu, tylko nam pomoże. Dzięki temu nie będzie pokus. Zamiast szukać sposobów na zaciągnięcie partnera do łóżka, możemy z nim zwyczajnie porozmawiać i dogłębnie poznać. Nie ma pokus, więc jest czas na poruszenie wielu ważnych spraw. Wątpię, żebym wiedziała tak wiele o moim mężu, gdybym wcześniej była zajęta tylko jego cielesnością.
Wcale nie potrzebujemy porównania
W mediach powtarza się ten argument do znudzenia. Podobno nie da się stworzyć dobrego związku, jeśli nie wypróbowało się swojego partnera w sypialni. W końcu on może być słabym kochankiem, gorszym od innych. Pojawi się rozczarowanie, frustracja, zniechęcenie i zupełny brak apetytu na bliskość. Jak rozumiem, to jeden z powodów, dlaczego taka relacja nie ma prawa się udać. Kolejna bzdura.
Wszystkich oświeconych informuję – jeśli oboje zachowaliśmy czystość do ślubu, to z oczywistych względów takiego porównania nie mamy. I nie chcemy go mieć. Zdecydowaliśmy się na bliskość tylko ze sobą i uwierzcie – zawsze jest to przyjemne doświadczenie. Nie wiem, czy ma świetną technikę i czegoś mu brakuje. To nie jest istotne, bo seks z nim, to seks z ukochanym człowiekiem. Czy zostawiłabym, bo radziłby sobie gorzej, niż jakiś inny? Nie.
Nie ma ryzyka wpadki
Chyba najbardziej dobitny dowód na to, że warto zaczekać. Zaraz powiecie, że przecież jest antykoncepcja i jak ktoś nie chce, ma odrobinę wyobraźni i sprawny mózg, to przecież i tak nie wpadnie. Bardzo się mylicie. Nie wierzę, że w Polsce co roku 20 tysięcy młodych idiotek zachodzi w nieplanowaną ciążę. To nie jest kwestia głupoty. Raczej pecha. Dlatego lepiej nie ryzykować. Zawsze lepiej „wpaść” z ukochanym małżonkiem, niż byle kim.
Ale to już raczej nie jest wpadka, tylko naturalna kolej rzeczy. To właśnie w małżeństwach powinny rodzić się dzieci i jeśli tak się dzieje – pozostaje się tylko cieszyć. Więc zanim zaczniecie z góry przekreślać ten światopogląd, pomyślcie, jak to się może skończyć. Za ileś tam lat Waszej córce może się zdarzyć. I nie powinnyście się dziwić, bo przecież same propagowałyście seks bez zobowiązań.
Jak to było ze mną? Czekałam cierpliwie do 25. roku życia, wzięłam ślub i nie przeżyłam żadnej traumy. Noc poślubna była dopełnieniem naszego uczucia. Nie mam wrażenia, że coś straciłam, bo nie robiłam tego wcześniej. Wręcz przeciwnie – jestem z siebie zadowolona, że udało się wytrwać. Nie interesuje mnie jego technika (choć nie ma się czego wstydzić), bo seks jest dla mnie elementem miłości, a nie tylko aktem fizycznym w oderwaniu od wszystkiego.
Decyzję o współżyciu podjęłam może późno, ale świadomie. Zdawałam sobie sprawę z konsekwencji i nie widzę powodu, żeby zaczynać wcześniej. Jeśli koniecznie chcesz „sprawdzać” partnera, to sprawdzaj jego uczucie, a nie to, jak sprawdza się w łóżku. Jeśli jest miłość, to cała reszta też będzie w porządku. Nie tylko tak czuję, ale sprawdziłam to na własnej skórze.
Jeśli wciąż się wahacie, ja mogę tylko polecić takie podejście do życia. Jestem szczęśliwa, spełniona, nie uległam presji. Czuję szacunek do męża, a także do siebie. Daliśmy radę i to się zwyczajnie opłaciło. Nie warto słuchać rad ekspertów, którzy twierdzą, że związek zaczyna i kończy się seksem.
Magdalena
To wyraz szacunku dla siebie i partnera
Nie oszukujmy się, biologia działa, czasami jest ciężko, ale jeśli się powstrzymamy, będzie to dla nas ogromna wartość. Czasami miałam chwile zwątpienia, mój (wtedy) chłopak też, ale nie złamaliśmy się. Woleliśmy porozmawiać, niż zbłądzić. To było wyzwanie i dla mnie, i dla niego. W ten sposób pokazaliśmy sobie wzajemnie, że bardzo nam na sobie zależy i zrobimy wszystko, by było dobrze.
To wspaniale mieć świadomość, że ja nie miałam nigdy innego partnera, a on partnerki. Z taką czystą kartą można stworzyć wspaniały związek, który opiera się na różnych wartościach i płaszczyznach. Nie tylko na wspólnej nocy. Czy może być coś piękniejszego, niż oddanie swojego ciała, serca i umysłu tylko jednemu mężczyźnie? Mnie napawa to dumą, a nie wstydem.