Piszę, bo muszę się wyżalić i was ostrzec, byście nie ufały swoim „przyjaciółkom”. Te „przyjaciółki” to często fałszywe, podstępne żmije, które tylko udają sympatię, a tak naprawdę są blisko Was tylko dlatego, że polują na waszych facetów. Ja tak właśnie miałam. I zostałam z niczym. A oni planują ślub.
W czerwcu zrobiłam licencjat, ale na magisterkę w naszym mieście się nie dostałam, więc uzgodniłam z moim narzeczonym, że na dwa lata przeniosę się do Krakowa, z którym mam naprawdę dobre połączenie kolejowe. Mateusz powtarzał, że będzie tęsknił, a Daria – moja przyjaciółka, która często u nas bywała (na kawkę, na ciasteczko, na ploteczki) obiecywała, że będziemy razem imprezować w Krk. Miałam jej pomóc znaleźć takiego super faceta jak Mateusz. Ha ha ha, dobre!
Mijały kolejne tygodnie, a ja obserwowałam na Facebooku, jak oni są oznaczani na wspólnych zdjęciach i świetnie się bawią. Nie ukrywam, strasznie mnie to denerwowało. Pewnegon wieczoru, kiedy ktoś ich oznaczył w miejscu, nie wytrzymałam i napisałam smsa do Mateusza – co się k*** dzieje?! A on, że pogadamy jutro.
Chyba nie muszę dodawać, że pół nocy nie spałam?!
Nie odzywał się od rana. Zaczęłam dzownić koło 19. Nie odbierał. Wiedziałam, że coś się wydarzyło! Czułam, że ze sobą spali. Próbowałam dodzwonić się do niej. Nie odebrała, ale wysłała mi smsa, że nie może teraz gadać. WIEDZIAŁAM, CO JESTR GRANE!Tego dnia ani on, ani ona się do mnie nie odezwali. Następnego dnia rano czekał na mnie długi mail. Zawsze coś czuł, ale nie wiedział co… Ona na niego tak działa… Tak świetnie się dogadują… On mnie bardzo lubi, ale to jednak nie była miłość… Bo tak naprawdę to kocha Darię… Przeprasza, ale przecież to nie jego wina, że tak czuje…
Nie odpisałam. Nigdy już się do niego nie odezwałam. Do niej też. Ona dzwoni, pisze smsy, chce wyjaśniać, tłumaczyć. Ale ja już nie chcę jej znać. Nie chcę jej widzieć i z nią rozmawiać. Uważam, że to jak wobec mnie postapiła, było szczytem braku lojalności. Raz na jakiś czas dochodzą mnie słuchy, że planują ślub i opowiadają wszystkim, że ta miłośc spadła na nich jak grom z jasnego nieba.
Ale ja wiem, że to się nie uda.
Bo nie buduje się swojego szczęścia na cudzym nieszcześciu!
Gosia
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Magisterka to nie przelewki, więc nie w każdy weekend mogłam przyjeżdzać, bo miałam masę roboty. Mateuszowi też było nie po drodze, bo cały tydzień pracował, więc w sobotę i niedzielę chciał sobie odpocząć. Rozumiałam to. Daria też jakoś do tych obiecanych imprez się nie paliła, twierdziła że a to chora jest, a to musi się zająć psem koleżanki, a to to, a to tamto. A mnie dochodziły przypadkiem słuchy, że ugotowała Mateuszowi obiad, albo że byli razem u naszych znajomych. Rozumiecie – razem przyszli, razem wyszli.
Na początku to bagatelizowałam, no bo to mój narzeczony i przyjaciółka – tłumaczyłam sobie, że to dobrze, że się lubią. Kiedy dotarł do mnie kolejny niepokojący sygnał, postanowiałm zapytać Mateusza o co chodzi. Byłam wtedy w domu, uznałam, że to dobnry moment. Oczywiście on tylko się roześmiał, powiedział, że nie miał pojęcia, że jestem taka zazdrosna i temat się urwał. Ale ja byłam spokojna, nie był zmieszany ani nic. Zapytałam też Darię – pół żartem, pół serio – czy zaleca się do Mateusza. Ona też w śmiech, więc żeby nie wyjść na idiotkę, nie drążyłam tematu. Uspokojona wróciłam do Krakowa, ale jakiś tam niejasny niepokój był gdzieś we mnie. Kobiety mają intuicję i czują, kiedy coś jest nie tak.