LIST: „Alkohol ZABIŁ moją 29-letnią siostrę! Wszyscy udawali, że nic się nie dzieje...”

Bożena uważa, że to ona i jej rodzice ponoszą największą winę.
LIST: „Alkohol ZABIŁ moją 29-letnią siostrę! Wszyscy udawali, że nic się nie dzieje...”
13.07.2014

Szanowna Redakcjo...

Gdyby moja rodzina dowiedziała się, że opowiadam publicznie o naszych „bardzo prywatnych sprawach”, pewnie nie byliby zadowoleni. Wszyscy starają się wrócić do normalnego życia i udawać, że właściwie nic się nie stało. Oficjalna wersja jest bardzo poruszająca. Moja siostra, młoda i pełna sił kobieta zmarła z powodu poważnej choroby. Nosiła w sobie tykającą bombę, która pewnego dnia wybuchła. Zatrzymanie akcji serca i koniec. Już nawet nie wiem, co opowiadają innym. Spotkałam się z wytłumaczeniem, że to tętniak mózgu albo zatrzymanie akcji serca.

Brzmi dramatycznie, bo dlaczego tak młoda osoba choruje i wreszcie umiera? Świat jest niesprawiedliwy i potworny! Gdyby dowiedzieli się całej prawdy, wtedy nie byłoby w nich już tyle współczucia. Fakty są takie, że ona zapiła się na śmierć, a my najpierw nie reagowaliśmy, a później już nie dało jej się pomóc. Na nasze usprawiedliwienie dodam, że ona staczała się jakoś inaczej, niż to się widzi. Rzadko pokazywała się pijana, bo nałóg zostawiała tylko dla siebie.

Minął rok, od kiedy nie ma jej z nami, a ja czuję, że jestem winna wszystkim trochę szczerości. Jej też. Pewnie nie chciałaby, żeby jej śmierć poszła na marne. Być może to, czym chciałam się podzielić, na kogoś podziała otrzeźwiająco. Zwłaszcza na bliskich takich osób.

 

alkoholiczka

Prawdopodobnie piła od kilku lat. Codziennie, a w weekendy upijała się do nieprzytomności. Została zwolniona dyscyplinarnie z pracy, bo kolejny raz się spóźniła, a na dodatek szef wyczuł od niej alkohol. Nikogo do siebie nie zapraszała, więc piła sama. Z wyciągu z konta wynika, że odwiedzała monopolowy praktycznie dzień w dzień. Znajomi z pracy wcześniej coś podejrzewali, ale nie chcieli robić afery.

My najpierw nie mieliśmy o tym pojęcia, a później udawaliśmy, że to nic takiego. Przez naszą obojętność 29-letnia kobieta, która miała całe życie przed sobą, odeszła w najgorszy możliwy sposób. Może dla innych nie jest jeszcze za późno.

Bożena

alkoholiczka

Paulina zawsze była raczej skryta. Świetnie się uczyła, ale to wcale jej nie pocieszało. W gruncie rzeczy była zawsze samotna i taka też umarła. Nie miała bliskich przyjaciół, ani nawet znajomych, z którymi mogłaby wieść normalne życie nastolatki, a później młodej kobiety. Po studiach wyprowadziła się z domu, zaczęła pracować i czas dzieliła pomiędzy biuro oraz puste mieszkanie. Czasami do nas wpadała. Zawsze z uśmiechem, żeby ukryć jej prawdziwą frustrację. Była do przesady grzeczna i spokojna, ale rodziców to cieszyło.

Lubili tę świadomość, że nie muszą się specjalnie wtrącać, a ona i tak nie zrobi niczego głupiego. Wydawało się, że panuje nad sobą, jak nikt inny. A nawet, że lubi to swoje nudne i przewidywalne życie. Praca, dom, w weekend obiad u mamusi. Żadnych wyjść, podejrzanych facetów, a tym bardziej używek. Pamiętam, kiedy zaczynałam palić papierosy, ona strasznie mnie goniła. Groziła, że mnie wyda, bo przecież rujnuję sobie życie i szybko umrę. Ona była taka święta i bez skazy.

Czasami mi to imponowało, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że prowadzi drugie, zupełnie inne życie. W czterech ścianach nie mogła znieść samej siebie i musiała się znieczulać wódką. Wreszcie znieczuliła się raz na zawsze.

alkoholiczka

Mieszkała niedaleko nas, często widywałyśmy się w domu rodziców, a nawet na ulicy, kiedy wracała z pracy. Pamiętam, jak jeden jedyny raz zobaczyłam, że niesie w siatce butelkę alkoholu. Zdziwiłam się i nawet jej trochę dokuczałam. Organizujesz imprezę? Zaprosiłaś faceta? Szybko ucięła temat i powiedziała, że to prezent dla kolegi z pracy. Jutro ma imieniny i wypada dać choćby to. Potem długo, długo nic. Do momentu, kiedy zaprosiła mnie do siebie i przez chwilę zostałam sama w jej mieszkaniu. Z ciekawości popatrzyłam, co tam ma. W szafce, tuż obok kubła na śmieci stały dwie puste butelki. Zapytałam, z jakiej to okazji, ale ona wymyśliła najgłupsze możliwe usprawiedliwienie, jakie można sobie wyobrazić.

Powiedziała, że te butelki stoją tam od momentu, kiedy wynajęła mieszkanie. Zostały po poprzednim właścicielu i ona jakoś zapomniała je wynieść. Warto dodać, że mieszkała tam wtedy chyba od roku. Zareagowałam nie tak, jak powinnam. Stwierdziłam, że pewnie od czasu do czasu zaprasza koleżanki z pracy, drinkują, plotkują i nie robi nic złego. Przecież każdemu się to zdarza. Zapomniałam o najważniejszym – ona nie miała z kim pić. Gdyby pojawili się jacyś znajomi, to pierwsza by mi o tym powiedziała.

Zignorowałam temat. Później było już tylko gorzej. Nawet gdybym chciała, to nie umiałam sobie racjonalnie wytłumaczyć jej zachowania. Wyszło na to, że ona z samotności pije do lustra. Bardzo dużo i bardzo często. Prawdopodobnie to był jej codzienny rytuał.

alkoholiczka

Pierwszy raz zobaczyłam ją kompletnie pijaną pewnego sobotniego poranka. Umówiłyśmy się, że podrzucę jej psa, bo wyjeżdżaliśmy na weekend i nie chcieliśmy go zabierać. Był upał, kawał drogi przed nami i kiepsko by to zniósł. Wiedziałam, że nie ma nic innego do roboty, więc z chęcią się zgodziła. To było niemal dokładnie rok przed jej śmiercią. Nie otwierała drzwi. Dzwoniłam, pukałam, wreszcie waliłam w drzwi. Przed oczami miałam najgorsze – zaczadziła się w mieszkaniu, albo coś podobnego. Wreszcie otworzyła. Była bardzo zdziwiona, że mnie widzi. Wyglądała jak własne zwłoki. Blada, z siną twarzą, śmierdziała alkoholem.

Czy tak spędzała każdy weekend? W dni powszednie się oszczędzała, a od piątku do niedzieli w ogóle nie wiedziała, co się z nią dzieje? Nie wiem, to z dzisiejszej perspektywy bardzo możliwe. Nie tłumaczyła się, ale wtedy jeszcze naiwnie myślałam, że zaprosiła kogoś do siebie i impreza się przedłużyła. W mieszkaniu nie było nikogo. Na stole porządek, a w zlewie tylko jedna szklanka. Może była gdzieś na mieście? Nie, to do niej raczej nie podobne.

Psa zabrałam ze sobą i wytłumaczyłam rodzicom, że Paulina źle się czuje i nie mogłaby go wyprowadzać. Może trudno to uwierzyć, ale nie zrobiłam z tego wielkiej sprawy. Każdemu się zdarza.

alkoholiczka

Miesiąc przed końcem było już jasne, że sama sobie nie poradzi. Piła praktycznie non stop. Mama płakała, ja nie wiedziałam co robić, tata próbował z nią rozmawiać. Miotaliśmy się, zamiast zacząć działać. Wystarczyło nam zapewnienie, że ona już przestanie. Pójdzie na terapię i będzie dobrze.

Pod koniec czerwca 2013 roku nie odebrała telefonu, ani nie otworzyła drzwi. Mama zadzwoniła pod numer alarmowy. Strażacy wyważyli drzwi. Leżała na podłodze we własnych wymiocinach. Stwierdzono zgon, a późniejsze badania wykazały, że zatruła się alkoholem. Po pierwsze, jej organizm był już mocno wycieńczony, a po drugie – kupiła wódkę z niewiadomego źródła. Musiała oszczędzać, bo własnych pieniędzy już nie miała, a od nas nie mogła liczyć na więcej. Najpierw była rozpacz i obwinianie całego świata, ale później wszystko wyszło na jaw...

 

alkoholiczka

Na 3 miesiące przed śmiercią było już wiadome, że dzieje się coś niedobrego. Zaczęło się od telefonu do mamy. Próbowała jej coś powiedzieć, ale bełkot był zupełnie niezrozumiały. Udało jej się tylko dowiedzieć, że jest teraz w domu. Pojechałyśmy do niej, drzwi były otwarte, a ona spała już na fotelu. Powiedziała, że została zwolniona z pracy i musiała jakoś odreagować. Dlaczego ją wyrzucili? Wtedy nagle, tak jakby otrzeźwiała, zaczęła opowiadać, że firma się sypie, zwolnili kilka innych osób. Mówiła, że ma jakieś oszczędności i jakoś przetrwa. Na pewno znajdzie coś nowego.

Zaczęła pożyczać od nas pieniądze. Wolała przelew na konto, żeby nie musieć się do nas fatygować. A my, jak idioci, zgodziliśmy się na to. Kontakt ograniczał się do telefonów raz na kilka dni. Czasami sama do nas przychodziła, ale bardzo rzadko. Dzisiaj wiem, ile ją to kosztowało, bo z tej okazji musiała w pełni wytrzeźwieć.

 

Polecane wideo

Komentarze (13)
Ocena: 4.69 / 5
Blaugran (Ocena: 5) 13.09.2014 01:42
Proszę o kontakt kogoś z redakcji. Z chęcią dorobię w pisaniu takich tekstów. W sztampę wtapiam się jak lutownica w cynę. O ile kawałek wcześniej listy wyglądały na faktyczne przypadki, tak teraz to sztampa, banał i brak kreatywności. Mogę nadrobić!
odpowiedz
asserka (Ocena: 5) 23.08.2014 18:34
czy wy naprawde musicie dzielic artykul na osiem czesci? Naprawde myslicie, ze tak sie latwiej czyta, idioci? Chcecie zyskow z reklam? Dzisiaj i tak kazdy ma adblocka bo bez tego sie po prostu nie da surfowac
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.07.2014 22:49
Straszne.. Straszne i bardzo smutne, że zmarła w taki sposób.. Najgorzej umierać samotnie. Dało mi to do myślenia, bardzo. Nie należy udawać, że problem nie istnieje. Miejmy nadzieję, że teraz jest uwolniona od swoich wszystkich zmartwień i problemów.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.07.2014 22:06
W każdej rodzinie jest alkoholizm co tu ukrywać.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.07.2014 15:52
a mnie śmieszy wasze udawanie że zmarła przez jakiegoś tętniaka, prawda w oczy kole? że nie jesteśćie idealną rodzinką? himpkryzja
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie