LIST: „Pracuję w sieciówce i muszę się poskarżyć na grube klientki. Mierzą za małe ubrania, drą je, plamią swoim potem...”

Karolina pracuje w sieciówce i codziennie liczy straty.
LIST: „Pracuję w sieciówce i muszę się poskarżyć na grube klientki. Mierzą za małe ubrania, drą je, plamią swoim potem...”
Fot. iStock
11.03.2018

Od ponad roku pracuję w sklepie z ubraniami i widzę, że co sezon dzieje się to samo. Ledwo pojawia się wiosenna, a potem letnia kolekcja, a z ciuchami dzieje się coś dziwnego. Na początku byłam zdziwiona, dlaczego tak wiele z nich jest uszkodzonych i poplamionych. Dopiero koleżanka wytłumaczyła mi, że to specjalność niektórych klientek. Zwłaszcza tych o nieco większych gabarytach.

Pewnie nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale każda przymiarka wpływa na jakość towaru. Kiedy to pulchna osoba próbuje coś na siebie założyć, wtedy ciuch może nie nadawać się do sprzedaży już po jednym razie. Wiem, co mówię, bo oglądam te rzeczy codziennie i obserwuję, kto to zrobił. Sieciówki odzieżowe mają spory problem z największymi klientkami.

Dlatego, korzystając z okazji, apeluję - nie próbujcie się wciskać we wdzianka, które są na was ewidentnie za małe. Nie zakładajcie ich też na gołe ciało. Szkoda tak marnować.

Zobacz również: Puszysta nastolatka pierwszy raz w życiu założyła obcisłą sukienkę. To był BŁĄD?

mierzenie ubrań w sieciówce

fot. Unsplash

Każdego dnia w naszym sklepie odkładamy hałdy ciuchów, które moim zdaniem nadają się już tylko do wyrzucenia. Niektóre ledwo wywiesimy, a wystarczy jedna klientka, żeby wyglądały na mocno zużyte. Proszę mnie źle nie zrozumieć i nie wmawiać, że bez powodu chcę kogoś dyskryminować czy obrażać. Po prostu mam oczy i widzę, co się dzieje z towarem po zbyt bliskim kontakcie z krągłą klientką. Tego można uniknąć, ale trzeba trochę pomyśleć.

Niektórzy ludzie traktują ciuchy z sieciówki, jak własne. Wchodzą przymierzyć i wydaje im się, że mogą z nimi robić wszystko. Może coś kupią, a może nie, ale warto wiedzieć, że 90 procent mierzonych rzeczy ląduje z powrotem na wieszakach. A przynajmniej powinno, bo część idzie na przemiał. Są tak rozciągnięte, naderwane i przepocone, że po prostu nie da się ich już sprzedać.

Ja szanuję cudze rzeczy, ale wielu ma z tym problem. Dlatego - zasada nr 1: jak coś jest ewidentnie za małe, to poszukaj większego rozmiaru.

Zobacz również: Puszysta nastolatka założyła sukienkę do szkoły. Szybko tego pożałowała...

mierzenie ubrań w sieciówce

fot. Thinkstock

Wiele pulchnych pań wychodzi z założenia, że lepiej spróbować wcisnąć się w za mały ciuch, niż zaczynać zakupy od największych rozmiarów. Strach pomyśleć, co się dzieje w tych przymierzalniach i jak one później to z siebie ściągają. Efekty są jednak opłakane - ubrania są rozciągnięte, zdeformowane, często podziurawione. Ledwo wczoraj potężna dziewczyna zniosła do przymierzalni 3 podobne bluzki i w każdej szwy pękły. Naprawdę nie można tego przewidzieć?

Jak nosisz rozmiar XXL, to jakim cudem nagle masz się zmieścić w L? Takie życzeniowe myślenie i brak wyobraźni marnują sporo towaru. Zupełnie tak, jakby te większe osoby nie potrafiły się pogodzić ze swoją tuszą. „Może schudłam od wczoraj. Spróbuję, raz się żyje” - chyba tak sobie myślą.

Równie dużym problemem jest mierzenie ubrań na gołe, przepocone ciało. Wiadomo, że przy większych gabarytach z człowieka się leje. I wiadomo też, że ten pot wsiąka we wszystko, co się na siebie założy. Plamy pod pachami i na brzuchu to też szara codzienność pracy w sieciówce.

Zobacz również: Ubrania, które dodają dodatkowych kilogramów (unikaj ich!)

mierzenie ubrań w sieciówce

fot. Unsplash

Czasami delikwentka tak przepoci ciuch, że wstydzi się go potem odwiesić. Zostawia w przymierzalni i ja muszę się tym martwić. Chwytam w ręce i już mi się robi słabo. Materiał jest tak mokry, że można wykręcać. Najczęściej idzie na stratę, bo od tej wilgoci zmienia kształt i szybko zaczyna śmierdzieć. Tak, jakby nie dało się przymierzyć bluzki na podkoszulkę. To naprawdę wiele by dało. Ale, jak wspomniałam, ludzie nie szanują rzeczy, które nie należą do nich.

Już nie wspomnę o kobietach naprawdę skrajnie otyłych, które pytają o swój rozmiar, ja załamuję ręce, a one wyskakują na mnie z twarzą. Chamstwo, dyskryminacja, straciliście klientkę… Nie wiem jakim cudem, ona nigdy nic u nas na pewno nie kupiła, bo by się nie zmieściła. Także tak to wygląda. Tylko co ja mogę? Wyłącznie apelować i właśnie to robię.

Drogie panie o większych wymiarach - zanim coś założycie, zastanówcie się, czy dana rzecz będzie się później nadawała do noszenia przez kogoś innego. Dziękuję.

Karolina

Polecane wideo

Komentarze (111)
Ocena: 4.32 / 5
gość (Ocena: 1) 05.05.2020 09:27
Czysta dyskryminacja, brawa dla tej Pani!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 26.10.2018 12:16
Ubrania po jednej przymiarce nadaja sie do wyrzucenia tak tu sie zgodze bo jakosc ubrań jest tak kiepska ze nie przetrwa nawet jednej przymiarki no dobra reklama :)
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 27.07.2018 00:35
Tekst poniżej krytyki.” Już nie wspomnę o kobietach naprawdę skrajnie otyłych, które pytają o swój rozmiar, ja załamuję ręce, a one wyskakują na mnie z twarzą. Chamstwo, dyskryminacja, straciliście klientkę…” Załamując ręce, nie udzielasz Karolino odpowiedzi na pytanie o rozmiar, wiec może należałoby zacząć od tego. Może warto przemyśleć swoje zachowani również. Ah, sorry , tylko ze sam sposób napisania tekstu od razu sugeruje, że nie napisała go żadna Karolina, tylko jakaś mądra pani redaktor, licząca na hejt i klikalność... wstyd. Portal dla kobiet promujący hejt wobec kobiet. A, pocimy sie wszyscy. I nie zależy to od tuszy. Głupoty w stylu ze ktoś myśli ze od wczoraj schudł, No witki opadają , ja w ramach jednej sieciówki nosze TRZY różne rozmiary, bo taka ma ona wspaniała rozmiarówkę , wiec niech sieciówki najpierw trzymają rozmiar, to ludzie nie bedą brali za małych ciuchów , kierując sie poprzednim zakupem, na przykład.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 23.06.2018 13:31
Odpowiedź na Żenujący tekst !!!! Jakby tylko grube się pociły a chude nie, a to zawsze zależy od człowieka. A co do tych ogromnych strat, to nie wierzę w owe straty. Sądzę, że Karolina głoduje by mieć jaką taką sylwetkę i zwyczajnie zazdrości, tym ponoć grubym, że mają odwagę podjeść sobie, Dbaj o linię Karolin, więcej humoru i radości życia, a może warto czasami coś zjeść … hihihi … hihihihi ..
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 08.04.2018 18:39
brak slow
odpowiedz

Polecane dla Ciebie