Czy to normalne, że mam 28 lat i już czuję się wypalona zawodowo? A żeby było śmieszniej, ja kocham swoją pracę i nie wyobrażam sobie innej. Nie mam problemu z jej charakterem i licznymi obowiązkami. Bardziej chodzi mi o atmosferę i ludzi, z którymi obcuję. Po prostu mam ich czasami dość i aż mnie mdli, jak na nich patrzę. Myślę, że każda stewardessa pracująca z polskimi pasażerami tak mam.
Jestem zatrudniona w międzynarodowej linii lotniczej, ale oczywiście obsługuję przede wszystkim rodaków. Loty z głównie Warszawy. W ciągu roku trasy europejskie, a w sezonie trochę dalej. Z jednej strony uwielbiam to, co robię, ale coraz częściej się męczę. Nie będę ukrywała, że problemem są nasi klienci. Oni zwyczajnie nie potrafią się zachować.
Coraz częściej się zastanawiam, jak długo to wytrzymam. Zdarzało mi się latać innymi liniami z obcokrajowcami i to była przyjemność. Polaków trudno znieść!
Zobacz również: Awiofobia - jak pokonać lęk przed lataniem?
fot. Thinkstock
Czasami widzę w Internecie śmieszne obrazki i całe teksty na temat polskich pasażerów samolotów. Sytuacje bardzo przejaskrawione i niektórym się wydaje, że pełne stereotypów. Ja wiem najlepiej, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie tylko słynne klaskanie po wylądowaniu jest problemem, ale chamstwo, brak umiaru, niestosowanie się do zasad i wyraźne braki w manierach.
A ty człowieku znoś to z uśmiechem na ustach, bo tak masz napisane w umowie o pracę… Ja nie mogę się na nikogo skarżyć, a mnie zbesztać może każdy. I często tak się dzieje, bo usłyszałam już wiele przykrych słów. Wystarczy komuś zwrócić uwagę i od razu włącza się agresja. Że kim ja niby jestem i jak śmiem się wtrącać…
Kim? Dbam o komfort i bezpieczeństwo podróży. A niektórzy koniecznie chcą to zniszczyć. Przed każdą trasą wiem, że będzie problem. Wystarczy kilku Polaków na pokładzie.
fot. Thinkstock
Co do klaskania, bo to wzbudza największe emocje. Przez obsługę samolotu jest to traktowane jako żenada. Jakoś nikt nie klaszcze, kiedy autokar albo pociąg dojedzie na miejsce. Wynika z tego, że dla większości rodaków wylądowanie samolotu trzeba rozpatrywać w kategoriach cudu. Uf, tym razem pilotowi się udało, ale przecież mogliśmy zginąć. Tymczasem latanie to najbezpieczniejszy środek transportu!
Nie róbcie tego. Dajcie się wyklaskać ludziom nieobytym, którzy pierwszy raz wzbili się w powietrze, bo akurat była promocja last minute do Egiptu. To często faceci w sandałach i skarpetach. Ludzie światowi nigdy sobie na coś takiego nie pozwolą. No, ale to i tak najmniejszy problem na pokładzie.
Między startem i lądowaniem nasi kochani rodacy też nie potrafią się zachować. Ciągle trzeba ich upominać, a czasami aż strach się odezwać.
Zobacz również: Co się dzieje w samolotach? Bulwersujące zdjęcia BEZ CENZURY
fot. Thinkstock
Nie jest istotne, jak długa jest trasa. Nawet 2-godzinny lot to dla niektórych ciężka wyprawa. Ledwo zapną pasy (z tym też jest problem, bo niektórzy nie potrafią, a inni nie chcą, bo ich „uciskają”) i zaraz się zaczyna najdziwniejszy rytuał. Co drugi pasażer ściąga buty, żeby wywietrzyć cuchnące skarpety. Nie mogą wytrzymać chwili w butach. Ciekawe czy w pociągach też to robią…
Tak się potrafią wyluzować, że potem po wylądowaniu nikt nie wstaje, bo dopiero zaczynają zakładać te buty i odzież, którą ściągnęli. Niektórzy rozkładają się na fotelach dosłownie w samych gaciach. Jak ci biedacy siedzą w pracy po 8 godzin? Też się tak obnażają i chodzą po biurze w kapciach?
Ja jakoś muszę przez cały czas stać w sztywnej bluzce i na obcasach. A jak latam prywatnie, to po prostu zakładam luźniejsze spodnie i wygodne adidasy. Tak robią cywilizowani ludzie.
fot. Thinkstock
Problemem oczywiście jest też alkohol. Niektórzy już na starcie proszą o kilka buteleczek. Inni kupują flaszki na lotnisku i wnoszą je na pokład. W kabinie unoszą się procenty, a po kilku głębszych trudno się dogadać. Zupełnie nie rozumiem co to za przyjemność. Nie lepiej spędzić podróż z jasnym umysłem i móc wysiąść o własnych siłach? Wiele osób muszę eskortować, bo już ledwo stoją na nogach.
Najgorsi się podpici faceci, którzy się wydzierają, głupio śmieją i próbują czarować stewardessy. Zazwyczaj to czyste chamstwo. A żeby tego było mało, to są jeszcze małe dzieci i ich rodzice, którzy nad niczym nie panują. Maluch drze się i płacze przez cały lot, pasażerom pękają głowy, a ci nic sobie z tego nie robią. W ogóle się nie liczą z innymi.
Po jednym krótkim locie czuję się jak po całej zmianie na kopalni. Fizycznie i psychicznie wykończona.
fot. Thinkstock
Zazdroszczę moim koleżankom, które się odważyły i latają zagranicznymi liniami na międzynarodowych trasach. Opowiadają mi, jaka tam jest kultura na pokładzie. Nikt nie klaszcze, nie upija się, dzieci od razu są spokojniejsze. Najlepiej po tym widać, jak Polacy się różnią od innych. To nie jest stereotyp, ale fakt. Pasażerowie z naszego kraju pod względem obycia to jest trzeci świat.
Umowę mam do końca roku, ale chyba spróbuję się gdzieś przenieść. Najlepiej daleko, gdzie nasi rodacy nie latają. Po kilku latach w zawodzie jestem już wypalona. I nie piszę tego tylko po to, żeby się wyżalić. Może ktoś wyciągnie z tego wnioski i polscy pasażerowie nabiorą nieco klasy. I zrozumieją, że samolot jest pełny różnych ludzi. Trzeba się zachowywać tak, żeby nikomu nie przeszkadzać.
(Nie) do zobaczenia na pokładzie.
Oliwia
Zobacz również: Piękna w samolocie