Odpowiedź na list Czarodziejki, która jest zazdrosna o urodę swoich koleżanek i nie potrafi się z nikim zaprzyjaźnić.
Szanowne Czytelniczki Papilota,
Czytając wtorkowy list w niektórych momentach czułam się tak, jakby to moja historia została tam opisana. Mam 18 lat i ważę jakieś 86 kg. To dużo jak na mój wiek. Mierząc jakieś 170 cm wzrostu powinnam ważyć nie więcej niż 70. Nawiązując do listu, ja także nie potrafię utrzymać przy sobie przyjaciółek na dłużej. Wszyscy moi znajomi wychodzą gdzieś wieczorami, ale nigdy nie zaprosili mnie na takie spotkanie. Nie chodzi o to, że jestem mało towarzyska. Prawdę mówiąc, potrafię szybko nawiązywać nowe znajomości. Jadąc w te wakacje do pracy do Anglii, już w autokarze poznałam dziewczynę, z którą spędziłam całe dwa miesiące.
Nie mam problemów z tym żeby pierwsza do kogoś zagadać. Jestem pewna, że mój problem polega na czymś innym. I tu właśnie zazdroszczę autorce tego listu. Ona zdaje sobie sprawę ze swoich błędów, dzięki czemu powoli może zacząć je zwalczać, zaakceptować siebie i nie przejmować się innymi. Ona może się zmienić, bo wie co jej przeszkadza. Ja niestety nie posiadam tego luksusu. Mimo tego że nie wychodzę wieczorami, w szkole jestem osobą dość lubianą. Nigdy nie miałam takiego problemu że np. nie mam z kim usiąść, bo nikt nie chce. Wręcz przeciwnie - sporo osób lubi ze mną siedzieć i rozmawiać. Podobno potrafię wysłuchać i potrafię doradzić w trudnych sytuacjach. Dowodzi to tylko tego, że mam doświadczenie w tej dziedzinie. W moim krótkim życiu doznałam już wiele bólu, mimo że Wy, czytając ten list możecie tego nie zrozumieć.
"Jak to taka 18-letnia małolata może czuć ból. Za mało żyje, jeszcze nawet nie wie co to znaczy" Tak? Wyobraź sobie ojca, swój autorytet. Jedną z osób które na świecie liczą się dla ciebie najbardziej. A teraz pomyśl, że nigdy nie chciał córki, wolał mieć syna na swoje podobieństwo. Niestety dla niego jestem jedynaczką. I oczywiście nie byłoby puenty tej historii, gdybym nie wspomniała, że do tej pory nie może wybaczyć mi, że nie jestem facetem. Jak byłam mała uczył mnie grać w piłkę, spędzał ze mną dużo czasu. W podstawówce byłam typową chłopaczarą, ale gdy szłam do komunii, jako jedyna dziewczynka w krótkich włosach....Wyobraźcie sobie jak musiało to wyglądać. Brakowało mi tylko trampek i czapki z daszkiem. Zawsze się ze mnie śmiali.
Z biegiem czasu przywiązywałam sie bardziej do mamy, zapuściłam włosy no i nauczyłam się nie przejmować złośliwymi uwagami pod moim adresem. Mimo wszystko boli mnie to, że tata nigdy nie zaakceptuje mnie jako córki. Może to jest mój problem. Jestem gruba i potrafię to przyznać. Nie potrafię także dobrać do siebie idealnej garderoby. Czasami to też jest przyczyna. Może ludzie wstydzą się ze mną pokazywać publicznie, a szkoła - wiadomo. I tak tam jestem, więc nie ma problemu.
Czarodziejki nie popieram tylko w pomyśle zemsty. To nie była ich wina, że znajomość się urwała. A to że skłamała - każdy czasem kłamie. Niektórzy mają wyśnionych facetów, inni idealnych rodziców, jeszcze inni wyjeżdżają za granicę częściej niż chodzą do łazienki. Grunt to przyznać się do błędu. Nie potrafię się odnaleźć w takiej sytuacji, jednak myślę że gdybym już się w niej znalazła, powiedziałabym prawdę " tak, skłamałam, ale czy w innym przypadku zagadałabyś do mnie?"
Żyjemy w takim świecie, gdzie to pieniądze i uroda są ważniejsze od osobowości. Ale prawda jest taka, że pieniądze się skończą, uroda przeminie, a wtedy zadamy sobie pytanie "Co ja do cholery robię z takim totalnym debilem"?
Pozdrawiam
A:*
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
WASZE LISTY: „Straciłam ukochanego, umarła część mnie”
DECYZJA NALEŻY DO CIEBIE: Czy oddać do adopcji dziecko, na które mnie nie stać?