W czasach, kiedy kobiety dążą do coraz większego rozwoju, a ich priorytetem jest nauka oraz kariera, dziwią osoby, które decydują się na poświęcenie całego życia rodzinie i wychowywaniu dzieci. Coraz częściej podobne decyzje utożsamiamy z pewnego rodzaju zacofaniem albo przynajmniej dziwactwem.
Tydzień temu na naszą skrzynkę pocztową doszedł mail jednej z czytelniczek – Marzeny. Dziewczyna ma 28 lat, całe życie przed sobą, ale jest służącą swojego męża i, jak sama przyznaje, kocha to!
Zobacz także: Mój mąż - mój gwałciciel
Nie ukrywamy, że jej wyznanie przeczytałyśmy z ogromnym zainteresowaniem i chciałybyśmy, abyście Wy także zapoznały się z tą niezwykłą historią. Czy któraś z Was jest w podobnej sytuacji? A może mail Marzeny wywołuje w Was oburzenie? Czekamy na Wasze komentarze.
Nie wiem, od czego zacząć. Nie wiem również, dlaczego zdecydowałam się napisać ten mail. Być może to rodzaj buntu przeciwko myśleniu, że kobieta, która swoje życie poświęca mężowi i jego satysfakcji, musi być zacofana i nienormalna. Ja tak nie myślę. Sprzątam, gotuję, piorę, podlewam kwiatki i jestem szczęśliwa. Jeżeli ktoś woli pracować zawodowo, jego sprawa. Ja nie wtrącam się w cudze życie i mam serdecznie dość tego, że ktoś komentuje moje.
Fot. Thinkstock
Wszystko zaczęło się od tego, że do mnie i mojego męża wpadła koleżanka. Oczywiście bez zapowiedzi. Rafał leżał na kanapie i jadł upieczone przeze mnie ciasto, a ja wycierałam podłogę. Aśka przyszła, bo chciała pożyczyć ode mnie książkę, o której kiedyś jej mówiłam. Kiedy rozmawiałyśmy, widziałam, że szybko oceniła całą sytuację. Rzecz jasna negatywnie. Mamy w mieszkaniu salon połączony z kuchnią i my siedziałyśmy w tej drugiej części, a Rafał spokojnie oglądał sobie film. W pewnym momencie poprosił, żebym dolała mu wody do herbaty. Wzięłam od niego szklankę, napełniłam wodą i podałam mu. Aśka patrzyła na to w milczeniu. Wkrótce poszła sobie.
Fot. Thinkstock
Minęło kilka dni, a podczas robienia zakupów spotkałam moją siostrę, która mieszka niedaleko. Aśka jest naszą wspólną koleżanką. Olka spytała mnie, co takiego wyprawia się w moim domu i czy to prawda, że jestem wykorzystywana przez męża. Zdziwiona odparłam, że nie. A wtedy ta wygadała się, że była u niej nasza `przyjaciółka` i wszystko jej opowiedziała. Ja odparłam na to, że owszem może i zachowuję się jak służąca mojego męża, ale lubię to i nie chciałabym tego zmieniać.
Olka popukała się w czoło i powiedziała, że nie wierzy w to, co słyszy. Jej zdaniem wykształcona osoba, prawniczka, która skończyła Uniwersytet Warszawski, biegle zna dwa języki i mogłaby wiele osiągnąć w sferze zawodowej, powinna pracować i rozwijać się. A ja nie chcę. Na koniec dodała: `Miałam nadzieję, że to tylko chwilowe rozwiązanie na czas wychowania dziecka, ale widzę, że pomyliłam się. Rozczarowałaś nas`. Na końcu miała na myśli oczywiście całą rodzinę…
Wypróżniła się na randce i... nie mogła spuścić wody. Odchody schowała do torebki!
Fot. Thinkstock
Prawda jest taka, że jestem mężatką od czterech lat. Wyszłam za mąż zaraz po studiach i wkrótce urodziłam dziecko. Teraz zajmuję się jego wychowaniem i dbaniem o dom. Nasz dzień wygląda tak, że ja wstaję o 5.30, żeby nakarmić Piotrusia, potem przygotowuję kanapki dla męża. Budzę go i prasuję mu ubranie do pracy. On w tym czasie bierze prysznic. Potem razem jemy śniadanie i on wychodzi.
Kiedy go nie ma, zajmuję się dzieckiem, sprzątam, piorę, prasuję, gotuję. Dbam o to, aby co najmniej raz w tygodniu upiec ciasto. Także zakupy należą do moich obowiązków. Gdy mąż wraca z pracy, podaję mu obiad. Uwielbiam to robić. Ale nie myślcie, że on jest niewdzięczny. Docenia moją pracę i zawsze mi dziękuję. Sama przyzwyczaiłam go do tego wszystkiego. To prawda, że wszystkie prace domowe należą do moich obowiązków, a mąż po pracy tylko odpoczywa, ale uważam, że to sprawiedliwy podział ról. On pracuje i zarabia, a ja zajmuję się domem.
Fot. Thinkstock
Nie dopuszczę do tego, żeby Rafał się przemęczał. Nie pozwalam mu nawet na wynoszenie po sobie naczyń do zlewu. Prasuję mu skarpetki i bieliznę. Dbam o całą jego garderobę. Mąż mówi, że jest ze mnie dumny i często przynosi mi kwiaty bez okazji, więc nie jest tak, że on mnie wykorzystuje i nie docenia mojej pracy. Wręcz przeciwnie. Zawsze mogę na niego liczyć. Jest dobrym mężem i ojcem – to taki facet, o którym zawsze marzyłam. Na początku Rafał chciał mi pomagać, ale szybko wybiłam mu to z głowy. Zajmowanie się domem naprawdę sprawia mi frajdę.
Owszem, kiedyś myślałam o pracy zawodowej. Byłam bardzo zdolna, a promotor zachęcał nawet do zrobienia doktoratu. Wybrałam jednak inną drogę i nie chcę być z tego powodu potępiana.
Fot. Thinkstock
Uważam się za kobietę spełnioną pod każdym względem. Żadna z prac, które wykonuję, nie jest dla mnie hańbiąca czy uwłaczająca. Nawet prasowanie bielizny i skarpetek. Nie chcę być z tego powodu oceniania. Niestety cała moja rodzina dowiedziała się, że już nigdy nie chcę pracować zawodowo. Olka zachęcona przez Aśkę nakreśliła im obraz całej sytuacji. Ich zdaniem jestem wykorzystywana i marnuję się. Przeprowadzili nawet na ten temat rozmowę z Rafałem. Na szczęście mamy dziecko, więc tak ostro nie oponują. Mam jednak dość wtrącania się innych osób w moje życie.
Jestem służącą męża i uwielbiam to. Czy inni nie mogą tego zrozumieć? Co Wy myślicie na ten temat?
Przepraszam, ze list jest chaotyczny, ale piszę pod wpływem silnych emocji.
Marzena