Chciałbym poruszyć problem z męskiej perspektywy. Nie chcę się żalić, ale raczej spróbować zrozumieć. Pogubiłem się już, bo jedno słyszę, a zazwyczaj dzieje się drugie. Oficjalnie nie zwracacie uwagi na wygląd faceta i jego zarobki, a jak przyjdzie co do czego, to rozglądacie się tylko za bogatymi modelami. Ze mnie ani model, ani bogacz, więc może faktycznie frustracja przeze mnie przemawia? Nie sądzę, aż taki zgorzkniały nie jestem.
Po prostu mam żal, że wielu wartościowych facetów nie ma szans na fajny związek wyłącznie z powodu stanu posiadania. A raczej nieposiadania. Coraz więcej kobiet ustala sobie minimum, poniżej którego nie możecie zejść. Bo jak facet jest niby idealny, ale ledwo wiąże koniec z końcem, to dowód na to, że jednak taki cudowny nie jest. Do odstrzału. Może znajdzie się ktoś bardziej zaradny.
Zanim ktoś powie, że jestem zdesperowanym singlem, który szuka dziury w całym. Potwierdzam - jestem samotny i chyba trochę zdesperowany. Od dawna bez powodzenia szukam drugiej połowy. Gdyby mnie nie chciały, bo jestem brzydki lub głupi - zrozumiałbym. Najgorsze jest jednak to, że niemal zawsze sprawa rozbija się o kasę. Ja po prostu za mało zarabiam.
Zobacz również: MĘSKIM OKIEM: Dlaczego (prawie) każda kobieta to utrzymanka?
fot. iStock
Kobiety twierdzą, że są bardzo ambitne. Rzadko się to objawia tym, że same chcą ciężko pracować i na siebie zarabiać. Ambicja kończy się na szukaniu partnera, który zapewni im wszystko. Jak dla mnie to bardziej cwaniactwo i handel żywym towarem, ale nie wnikam. Jak lubicie się sprzedawać, to przecież nic nie poradzę. Romantyzmu już dziś nie uświadczysz. Związek polega na tym, czy wzajemnie nam się opłaca.
Zazwyczaj układ jest prosty - dziewczyna wnosi urodę, fajne ciało, ochotę na seks, odrobinę opiekuńczości, a facet ma jej stworzyć warunki do rozwoju. Czytaj: pieniądze na wszystko, czego pani zapragnie. Wtedy ona sama czuje się dowartościowana, bo przecież za byle co mężczyzna nie płaciłby tak hojnie. No i tu jest problem, bo ja nikomu kieszonkowego wypłacać nie mogę. Jestem spłukany i to się nigdy nie zmieni.
Zaczynam karierę jako nauczyciel i chyba zdajecie sobie sprawę, jakie zarobki wchodzą tu w grę. I tak cud, że mam już prawie 2000 zł na rękę. Człowiek sobie myśli - nieźle, inni mają gorzej. A potem próbuje kogoś poderwać, zatrzymać przy sobie i nic. Bo facet musi mieć nie tylko klasę, ale i kasę. Tak, uważam, że jesteście materialistkami.
Zobacz również: LIST: „Jestem na utrzymaniu zaradnego męża. Nie wstydzę się tego!”
fot. iStock
W życiu bym nie wysuwał takich teorii, gdybym sam tego nie doświadczył. Ale to dzieje się zbyt często, żeby było przypadkiem. Zawsze ten sam scenariusz - ale jesteś fajny, chyba się zakochałam. Pracujesz jako nauczyciel? - i tu coś zaczyna zgrzytać. Potem sprawdzają albo dowiadują się ode mnie, jakie pieniądze wchodzą tu w grę i tyle je widziałem. Bo co ja mogę im dać? Kino raz na tydzień (najlepiej ze zniżką), kolację w fast foodzie i może jakiś tani drobiazg od święta.
Życiowo jestem według nich nieporadny. Samochodu nie mam, mieszkanie wynajmuję ze współlokatorem, oszczędności nie posiadam. One są dokładnie w takiej samej, a nawet w jeszcze gorszej sytuacji, ale od faceta oczekują więcej. Dziewczyna bez kasy to po prostu dziewczyna. Skromny chłopak to już ofiara losu. Niby każdy o tym wie, ale ja się nie chcę z tym pogodzić.
Uważam, że jestem wartościowy i nie chciałbym być sam. Na razie zapowiada się właśnie na to. Prawdziwy mężczyzna zaczyna się podobno od 3500 zł na rękę. Ale to i tak absolutne minimum. Do tego jeszcze auto i własne cztery kąty. A dzieje się to w kraju bezinteresownych kobiet, które oficjalnie pociąga tylko charakter…
Zobacz również: Pieniądze w związku. Co zrobić, jeśli się o nie kłócicie?
fot. iStock
Wy jeszcze w to wierzycie? Gdyby chodziło o osobowość, to zdążyłbym już wziąć ślub. Zawsze słyszę, że jestem przezabawny, otwarty, lojalny, dobry. Naprawdę się tak czuję. Chyba nawet nie wyglądam najgorzej, skoro kilka razy usłyszałem o sobie „przystojniak”. Raczej nie z litości. Mało tego - mózg posiadam i potrafię z niego korzystać. Ale to wszystko na nic, bo sprawa i tak rozbija się o cyferki na koncie. Eureki w tym momencie nie odkryłem. Tylko kto by pomyślał, że jest aż tak źle?
Strasznie to niesprawiedliwe. Raz krzyczycie, że jesteśmy równi, a potem wymagacie od mężczyzn niemożliwego. Moja rówieśnica może zarabiać 1500 zł na kasie w sklepie, ale ja mam być już biznesmenem z milionami. Jej się bogaty facet należy. Biednemu fajna dziewczyna już nie, bo ona ma inne priorytety. Niby tak było od zawsze, ale teraz dotyczy to mnie, więc boli podwójnie.
Jestem świeżo po kolejnym rozstaniu. Długo nie mogła się zorientować na czym stoję. Kiedy wreszcie dowiedziała się, ile zarabiam, to nagle uczucie wygasło. I jak tu nie twierdzić, że kobiety są materialistkami? Te młode już w szczególności. Przykre, bo kasa nie tylko rządzi światem, ale okazuje się, że relacjami damsko-męskimi również.
Wojciech