EXCLUSIVE: Spowiedź młodej alkoholiczki

Dwie kobiety i jeden wspólny powód choroby alkoholowej - ambicja. Własna lub najbliższych.
EXCLUSIVE: Spowiedź młodej alkoholiczki
10.08.2013

Z czym kojarzy się alkoholizm? Najczęściej zapewne z podchmielonymi panami, którzy spędzają całe dnie w pobliżu wodopoju, czyli sklepu monopolowego. Potrafią wypić wszystko, co zawiera w sobie jakiekolwiek procenty. Rzeczywistość jest bardziej złożona. Uzależnienie od alkoholu może dotyczyć nawet 15 proc. Polaków. Wśród nich jest wiele kobiet, a także osób dobrze sytuowanych, które czerpią przyjemność z picia wyłącznie najwyższej jakości trunków. Problemy pojawiają się w coraz młodszym wieku. To nie wyłącznie problem biednych ludzi, którym nic w życiu nie wyszło. Po alkohol sięgają również ci, którzy odnieśli sukces zawodowy i finansowy, ale nie potrafią sobie poradzić ze stresem i rosnącymi oczekiwaniami innych.

Namówiłyśmy na rozmowę dwie kobiety z problemem alkoholowym. Jedna z nich ma dopiero 17 lat, druga zaczęła pić, kiedy przestała sobie radzić z atmosferą w pracy. Obydwie są młode i w niczym nie przypominają smutnych panów stojących całymi dniami przed sklepem czy śpiących na ławkach w parku. Miały doskonały start, ale coś sprawiło,  że w pewnym momencie życia postanowiły zagłuszać swoje myśli kolejnymi dawkami procentów. Poznajcie ich historie, problemy, doświadczenia i plany na przyszłość. Zobaczcie, na jakim etapie są teraz i czy z alkoholizmem można sobie poradzić.

- Widzicie jak wyglądam, na pewno nie na swój wiek. Może nie jestem alkoholiczką od wielu lat i daleko mi do rekordzistów, ale co wypiłam, to od razu można wyczytać z mojej twarzy. Przeraziłam się, że będę musiała wrócić do domu z podkulonym ogonem. Miała być wielka kariera i pieniądze, a skończyłoby się na wsi, bez środków do życia i z długami. Ale tak się kończy przesadna ambicja własna lub najbliższych. Człowiek myśli, że jest silny i twardy, ale potem emocje biorą górę. Jestem w trakcie terapii, czasami zdarza mi się jeszcze wypić. Pracuję w sklepie spożywczym jako kasjerka. Zarabiam minimum krajowe, część oddaję na dług za mieszkanie, reszta idzie na miejsce w pokoju – opowiada nasza bohaterka.

Marta powiedziała rodzicom, że zmieniła pracę, ale nie wyznała, co teraz robi. Nie przyznała się też do wyrzucenia z korporacji. Podobno sama odeszła, bo tam chcieli ją zniszczyć. Praktycznie nie odwiedza domu. Chce dojść do siebie, by móc się im pokazać. Zresztą, brakuje jej pieniędzy nawet na bilety. - Przepiłam moją jedyną szansę. Za duże tempo życia, za wysokie ciśnienie, zbyt gęsta atmosfera. Nie byłam przyzwyczajona do takiego życia. To się musiało tak skończyć. Gdybym chociaż miała w Warszawie kogoś bliskiego. A tak byłam sama. Przestrzegam przed zbyt wygórowanymi wymaganiami wobec siebie. Na chwilę możesz być na szczycie, ale potem szybko spadasz. Twarzą w błoto.

alkoholiczka

Karolina urodziła się w Warszawie. Nigdy niczego jej nie brakowało. Rodzice nie są przesadnie bogaci, ale pracują uczciwie, by zapewnić rodzinie życie na jak najwyższym poziomie. Zawsze powtarzali córce, że o nic nie musi się martwić. Najważniejsza jest edukacja. Sprzyjająca atmosfera, wielkie miasto, jeszcze więcej możliwości. Wydawało się, że Karolina nie może narzekać. A jednak, w pewnym momencie pojawił się alkohol. - Do dzisiaj nie wiem, co mnie podkusiło, ale nigdy nie widziałam moich rodziców pijanych, zawsze patrzyłam z pogardą na alkoholików kupujących w osiedlowym sklepie najtańsze wina. Alkoholu w moim życiu po prostu nie było – mówi nasza bohaterka.

- Kim jestem? Jeszcze młodą dziewczyną, która mogła sobie spokojnie żyć, byle oceny w szkole były dobre. Przez to nie miałam czasu na żadne przyjemności, ale myślałam, że jestem to winna rodzicom. Z perspektywy czasu widzę, że nie wszystko było takie fajne. Nie znęcali się nade mną, a jednak czułam się jak zamknięta w klatce. Mieli swoje oczekiwania, a ja nawet z tym nie dyskutowałam. Zaczęło mnie to nudzić i tak pierwszy raz sięgnęłam po alkohol – wspomina Karolina.

Zaczęło się na niewinnej imprezie, na którą po wielu prośbach zgodzili się jej rodzice. - Wreszcie się wyrwałam. Powiedziałam, że rodzice kolegi będą w domu i będziemy grzeczni. Nie okłamałam ich, bo sama tak myślałam. Później okazało się, że w domu byli tylko moi rówieśnicy i trochę starsi. Ledwo przyszłam i od razu dostałam do ręki piwo. Nie chciałam wyjść na sztywniaka, więc wzięłam i wypiłam niemal duszkiem. Zakręciło mi się w głowie, ale to był dopiero początek. Potem koleżanki namówiły mnie na drinki, a na koniec piliśmy już tylko czystą. Mało z tego pamiętam, ale to był przełom – wspomina.

- Kac na drugi dzień, susza w ustach i to, że musiałam nocować u koleżanki, żeby rodzice się nie zorientowali, nie były fajne. Ale to, że wreszcie mogłam się wyluzować, nie przejmować ich zdaniem i oczekiwaniami bardzo mi się spodobało. Uciekłam z klatki. Na kaca dostałam piwo i było jeszcze przyjemniej. Potem było z górki. Wkręciłam się w to towarzystwo i imprezowałam prawie co tydzień. Nadal dobrze się uczyłam, więc rodzice nie mieli powodu, żeby mi tego zabraniać. Zawsze wracałam kolejnego dnia, świeża i pachnąca. Oczywiście, nie zawsze mówiłam, że idę na imprezę. Częściej kłamałam, że nocujemy z przyjaciółkami u jednej z nich i sobie rozmawiamy – opowiada nam Karolina.

Rzeczywiście, jej koleżanki także brały udział w tych spotkaniach. Rozmowy szybko zamieniały się w pijacki bełkot zamroczonej młodzieży, bo wszystkim zależało na tym, żeby jak najszybciej się znieczulić. - Potem coś się ze mną zaczęło dziać i już nie mogłam wytrzymać tygodnia bez alkoholu. Kupowałam sobie piwo na wieczór, potem coś jeszcze mocniejszego. Bez uderzenia procentów do głowy nie mogłam już zasnąć. Następnego dnia męczyłam się w szkole, ale było warto. Miałam swoją tajemnicę, robiłam co chciałam, a rodzice nic nie podejrzewali. Podobało mi się to. Później sytuacja wymknęła się spod kontroli – wspomina.

- Mama znalazła w czasie sprzątania butelkę pod łóżkiem i miałam straszną awanturę. Mówiłam, że to nie moje. Po prostu zabrałam to koleżance, bo bałam się o nią. Zauważyłam, że coraz częściej pije i chciałam ją ochronić. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że sytuacja koleżanki, to tak naprawdę moje życie. Ale to wyszło. Podbierałam pieniądze, chodziłam wcześnie spać, często bolała mnie głowa, byłam nieprzytomna. Potem już zupełnie straciłam kontrolę i przestałam mieć tajemnicę. Rodzice wreszcie się zorientowali. Sporo się nakrzyczeli i straszyli, że stoję nad grobem. Marnuję życie swoje i ich. Nie taką córkę wychowali. Może i nie taką, ale przez nich żyłam w takiej atmosferze – opowiada nam Karolina.

Dziewczyna trafiła do psychologa, terapeuty od uzależnień, ojciec codziennie odwoził ją i przywoził ze szkoły, w nocy musiała mieć otwarte drzwi do pokoju, skończyły się spotkania ze znajomymi. Myślała, że żyje w złotej klatce ich wymagań, a teraz naprawdę mogła poczuć się jak w więzieniu. Tym razem wyłącznie dla jej dobra. - Ciągle płakałam, obrzucałam ich obelgami, a oni mówili, że i tak mnie kochają i kiedyś będę za to wdzięczna. Pierwsze tygodnie były straszne. Organizm domagał się procentów, a tu żadnej możliwości. Dosłownie chodziłam po ścianach. O szkole zupełnie zapomniałam, bo mój mózg przestał normalnie pracować. Byłam jedną z najlepszych, a teraz będę musiała powtórzyć rok. Rodzice wszystkim wmawiali, że jestem poważnie chora, uwierzyli – twierdzi nasza rozmówczyni.

- W sumie, to nie kłamali, bo trudno nie nazwać tego chorobą. Mam nadzieję, że dożyję osiemnastki i jakoś się to ułoży. Czasami mam napady i jestem skłonna napaść na monopolowy, żeby cokolwiek wypić. Z domu zniknęło wszystko, co z alkoholem. Nawet syropy na kaszel, bo te też wypijałam. Jeszcze chwila i powinnam wrócić do normalnego życia. Najbardziej boję się jednak tego, że teraz stłumię swoją chorobę, a ona wróci kiedyś, kiedy będę dorosła. Wtedy nikt nie będzie mógł mnie zamknąć w domu i mówić, jak powinnam się zachowywać. A bez tego to się skończy źle – dzieli się swoimi obawami Karolina. Dziewczyna nie pije niemal od roku i nie jest jedyną nastolatką z taką przeszłością. Alkoholizm dotyczy coraz młodszych. Niektórzy z nich nie mogą jednak liczyć na rodzinę.

Co łączy nasze rozmówczynie? Obie są młode, przyznają się do swojego problemu i twierdzą, że w przypadku kobiet do alkoholizmu najczęściej prowadzi zbyt duża ambicja. Własna, albo otoczenia. Od Karoliny zbyt dużo wymagali rodzice, Marta sama postawiła sobie nierealnie wysoką poprzeczkę. Alkohol nie jest odpowiedzią na żadne pytanie, ale podobno może przynieść ukojenie. Tylko na chwilę. Karolina, choć była świetną uczennicą, będzie powtarzała rok w szkole, Marta musi zaczynać karierę zawodową od początku. W niczym nie przypominają patologii, z którą kojarzy nam się ta choroba. Piły w samotności, żeby zabić wyrzuty sumienia i natrętne myśli.

W odpowiednim momencie znalazły siłę, żeby przyznać się do swojego problemu. Karolinie pomogli rodzice, Marta uporała się z tym sama. Miejmy nadzieję, że na zawsze. Alkoholizm nie dotyka wyłącznie biednych nieudaczników, ale także ambitnych ludzi, którzy nie muszą narzekać na swój status. Warto rozejrzeć się więc wokół siebie. Być może ktoś w najbliższym otoczeniu także nie wyobraża sobie zaśnięcia bez odpowiedniej dawki procentów. A to może doprowadzić do czegoś znacznie gorszego, niż to, z czym musiały sobie poradzić nasze bohaterki.

Marta ma zupełnie inne doświadczenia. Także jest młodą alkoholiczką, ale w jej przypadku motywacje leżą gdzieś indziej. Wychowywała się w małej miejscowości. Często widziała pijanego ojca, ale nie był to aż taki problem. Tam wszyscy mężczyźni się znieczulają. Wysokie bezrobocie, jedynie prace sezonowe, życiowy marazm. Przyrzekła sobie, że bardzo się postara i kiedyś zasmakuje innego życia. Doskonale się uczyła, skończyła liceum w okolicznej miejscowości, skończyła studia zaoczne, na które co weekend dojeżdżała ponad 100 kilometrów. Zawzięła się i robiła swoje. Rodzice po zawodówce nawet o tym nie marzyli. Plan zaczął się realizować. Obroniła pracę magisterską i nie wiedziała co dalej.

- Marzyłam o dużym mieście i pracy w poważnej firmie, ale wiadomo, że dziewczyna z wioski zabitej dechami może tylko snuć plany. Większość i tak nie wypali. A jednak, udało mi się dostać na staż do Warszawy. Bardzo mało płatny, ale jakoś przemęczyłam się 3 miesiące w dwuosobowym pokoiku, w mieszkaniu, w którym w sumie mieszkało 7 osób. Starałam się jak nigdy w życiu i zaproponowali mi normalną pracę. Wreszcie godziwe pieniądze, o których w moich rodzinnych stronach można wyłącznie marzyć. Z koleżanką z pokoju wynajęłyśmy dwupokojowe mieszkanie i naprawdę poczułam się jak królowa stolicy – wspomina Marta.

26-latka szybko zadomowiła się w wielkim mieście i wymagającej korporacji. Jej życie nie było jednak różowe. - Strasznie dużo pracowałam. Robiłam wszystko, żeby się tu utrzymać, więc starałam się bardziej, niż miejscowi. Nie byłoby nic gorszego, jak powrót do domu, biedy, rodziców, którym prawie na niczym nie zależy. Zadań było coraz więcej, odpowiedzialność coraz bardziej mnie zjadała, więc jakiś czas temu sięgnęłam po alkohol. Kilka lampek wina i wreszcie mogłam przespać całą noc. Przestało mi to wystarczać, więc później potrzebowałam już kilku setek czystej, albo pół butelki whisky. Nikt o tym nie widział, bo nie jestem typem imprezowiczki – twierdzi.

- Wiadomo, że to nie pozostaje obojętne dla organizmu. W pracy nie mogłam się skupić, zawalałam kolejne zadania, aż wreszcie mnie wylali. Zostałam praktycznie bez środków do życia, a resztki i tak przepijałam. Mam spore długi za mieszkanie, którego nie opłacałam przez kilka miesięcy. Właściciel mógł mnie wywalić, ale cierpliwie czekał. Mówiłam mu, że zmieniam pracę i niedługo wszystko oddam. Teraz nie mam z czego – mówi Marta. Dopiero zerowe saldo na koncie i brak perspektywy poprawy przyczyniły się do tego, że zaczęła szukać pomocy.

Polecane wideo

Komentarze (43)
Ocena: 5 / 5
ziuta (Ocena: 5) 31.08.2019 07:52
Mnie też wpędziły w chorobę oczekiwania rodziców.
odpowiedz
tara (Ocena: 5) 28.11.2017 11:40
Mnie w chorobę wpędziły oczekiwania rodziców. Przygotowania do matury, żeby dostać się na medycynę, mnóstwo zajęć dodatkowych i praktycznie zero chwili dla siebie. Nikt by nie wytrzymał. Zaczęłam pić, a rodzice zauważyli moje wołanie o pomoc dopiero, gdy było już ze mną ciężko. Leczyłam się w ośrodku Revenu. Na szczęście to pomogło mi stanąć na nogach.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 14.11.2013 15:39
ja pije tylko w weekendy zeby sie nie uzaleznic za bardzo...
odpowiedz
PAT (Ocena: 5) 17.09.2013 12:57
JA TEZ PIJE DZIEN W DZIEN A JESTEM DZIEWCZYNA I JEST MI Z TYM DOBRZE .
odpowiedz
Anonimek (Ocena: 5) 10.08.2013 23:43
ja pijam tylko na imprezach, które zdarzają się dosyć często :/ potrafię zasnąć bez % i wmawiam sobie że z końcem wakacji skończą się imprezy A co ja nie?
odpowiedz

Polecane dla Ciebie