EXCLUSIVE: Spowiedź grubaski

Alicja opowiada nam o tuczących ją rodzicach, kpinach w szkole, akceptującym ją mężczyźnie i samotności.
EXCLUSIVE: Spowiedź grubaski
03.08.2013

Nadwaga potrafi spędzić sen z powiek. Kilka kilogramów za dużo zazwyczaj przyczynia się do utraty pewności siebie. W kolorowych magazynach i telewizji królują szczupłe piękności, więc nadprogramowe ciało uchodzi za zaniedbane i mało estetyczne. Puszyści są wytykani palcami, wyszydzani i oskarżani o wszystko co najgorsze. Chętnie komentujemy ich tuszę, mówimy, że wszystko przez obżarstwo, brak ruchu i kompletne lenistwo. Nawet jeśli to prawda, nie nam to osądzać. Czy będąc grubą dziewczyną można być szczęśliwym? O ile mężczyznom wystający brzuch łatwo się wybacza, tak w przypadku kobiet nie jest to takie oczywiste.

Alicja ma 25 lat i jak sama przyznaje, z otyłością zmaga się od najmłodszych lat. Próbowała wielu sposobów, by schudnąć i upodobnić się do ładniejszych koleżanek. Niektóre przynosiły efekty, ale raczej na chwilę. Mimo to, nie straciła pozytywnej energii, którą potrafi zarażać innych. Przynajmniej oficjalnie, bo w środku kłębią się różne myśli. W rozmowie z nami wspomina, jak to wszystko się zaczęło i jak dzisiaj podchodzi do swojego podwójnego podbródka, fałdek na brzuchu i innych oznak nadwagi.

- To groźny fetysz, bo doprowadza otyłą kobietę do ruiny. Facet ma chwilę uciechy, ale my zostajemy ze swoim ogromnym ciałem, pojawiają się kolejne problemy zdrowotne. Dopiero po kilkunastu miesiącach zorientowałam się, że coś jest nie tak. Od tego czasu minęło niewiele czasu, ale wiem, że żadna gruba świnka nie może dać się nikomu hodować. Po tych wszystkich wydarzeniach znowu jestem sama. Znajomi się odwrócili, faceta odprawiłam z kwitkiem. Została tylko ogromna nadwaga. Jestem bardzo niepewna przyszłości i jeszcze bardziej niepewna siebie – dzieli się swoimi obawami Alicja.

- Moje koleżanki sprzed lat wychodzą za mąż, rodzą dzieci, jeżdżą na wakacje. Wiem o tym z Facebooka, bo nawet nie mam śmiałości się do nikogo odezwać. Gdyby mnie zobaczyli, to znowu pojawiłyby się te straszne komentarze. Wiem, że na nie zasługuję, więc tym bardziej nie chcę się narażać. Boję się każdego wyjścia z domu. Znowu jestem na utrzymaniu rodziców, mieszkam z nimi. Już mnie tak nie tuczą, bo sami zauważyli problem. Ostatnio nawet mama przeprosiła mnie, że sama doprowadziła do takiej sytuacji – opowiada z nieskrywanym wzruszeniem.

Alicja przeszła trudną drogę. Od wyśmiewanej dziewczynki, przez akceptowaną kobietę, aż do dzisiaj, kiedy sytuacja wymknęła się spod kontroli. Przez chwilę wydawało jej się, że nie musi się dla nikogo zmieniać. Teraz zdaje sobie sprawę, że musi się zmienić przede wszystkim dla siebie. Planuje zasięgnąć porady u dietetyka, powrócić do ćwiczeń i wrócić za kilka lat. Wtedy znowu będzie mogła się publicznie pokazać.

- Zgodziłam się opowiedzieć o tym, co mnie spotkało i jak wygląda teraz moje życie, żeby pokazać innym, do czego mogą doprowadzić negatywne komentarze, a także pełna akceptacja patologii. Nie boję się tego powiedzieć – nadmierna otyłość to patologia, z którą trzeba walczyć. Śmieszą mnie dziewczyny, które szczycą się swoim tłuszczem, nazywając go skarbem. O gustach się nie dyskutuje, ale taki stan może nas po prostu wykończyć. Jeśli istnieje jakakolwiek szansa, żeby się zmienić, to trzeba z niej skorzystać – przekonuje Ala.

- Tak, jestem grubaską. Nadwaga w niczym mi nie pomogła. Zawdzięczam jej tylko jeden dłuższy związek, który okazał się równie patologiczny. To ostatnia chwila, żeby wziąć się za siebie na poważnie. Nie dla innych, ale przede wszystkim dla siebie. Inni mogą mnie wyśmiewać, albo wspierać, ale to ja jestem samotną dziewczyną, która znowu płacze po nocach. Jedyną skuteczną motywacją nie są słowa rodziny, znajomych czy nieznajomych. Same musimy dojść do takich wniosków. Mam nadzieję, że wrócę do świata żywych za jakieś 2-3 lata. Nie odrobię straconego czasu, ale wierzę, że wreszcie będę szczęśliwa – kończy naszą rozmowę Alicja.

PĄCZUSZEK

- Jestem pewna, że nigdy nie jest to tylko kwestia genów. Niektóre dziewczyny próbują się usprawiedliwiać, bo w końcu nie mają na to żadnego wpływu. A przecież zawsze mają. Nawet w minimalnym stopniu, ale mają! Prawdopodobnie decydują pierwsze lata życia. Sama mieszkałam z rodzicami i moją babcią. Zawsze ktoś czekał na mnie z tłustym obiadem, bo w końcu potrzebuję dużo siły. Zajadałam się kotletami, karkówkami, ciastami i wszystko popijałam napojami gazowanymi. Nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji – wspomina Alicja.

- Wszyscy byli szczęśliwi, że tak zdrowo wyglądam. Zdrowo, to znaczy, że już wtedy miałam nadwagę. Dla nich to po prostu dorodne i silne dziecko. Jeszcze nie wiedzieli, że skrzywdzą mnie na całe życie. Nazywali mnie pączuszkiem i bąbelkiem, więc skąd miałam wiedzieć, że coś jest nie tak? Z roku na rok byłam coraz grubsza, a tak naprawdę dowiedziałam się o tym dopiero w szkole. Od początku nikt nie chciał ze mną siedzieć. Na WF-ie nie nadążałam za innymi dziećmi. Śmiali się ze mnie i dokuczali – dodaje.

Alicja doskonale pamięta chwilę, kiedy pierwszy raz poczuła się skrępowana swoją tuszą. Rodzina nie dostrzegała problemu, ale ten przyszedł wraz z wyjściem do nowych ludzi. Dzieci w szkole okazały się bezlitosne. - Długo nie pamiętali, jak mam na imię. Wystarczyło powiedzieć, że „grubaska” to, albo tamto. Byłam dla nich kupą tłuszczu, a nie koleżanką. Było mi strasznie ciężko, ale dalej myślałam, że taka moja uroda. Nie słyszałam o dietach, więc co mogłam zrobić? Tyłam dalej i praktycznie przez całą podstawówkę nie miałam normalnego życia – mówi nam Ala.

GRUBA ŚWINIA

- Potem zapomniałam o czułych słówkach rodziców. Epitety, którymi obrzucali mnie rówieśnicy zostaną we mnie chyba na zawsze. Skoro ktoś nazywa mnie grubą świnią, to znaczy, że naprawdę jest ze mną coś nie tak. Jakoś nie słyszałam, żeby inne moje koleżanki były tak mieszane z błotem. Nikt mnie nie akceptował ze względu na tuszę, a równocześnie nikogo nie interesowało to, co mam w środku i to, co mam do powiedzenia. Miałam straszne kompleksy, do tego głupi wiek dorastania i  naprawdę myślałam o tym, żeby coś ze sobą zrobić. Albo schudnąć, albo powiesić się na najbliższym drzewie. O ile by się pode mną nie złamało – Alicja ironizuje, ale wcale nie jest jej do śmiechu.

W gimnazjum nasza bohaterka nadal była obiektem kpin. Wtedy też postanowiła, że musi się zmienić, bo nie chce się tak narażać. - Czy mnie to tak bardzo przeszkadzało? Gdyby nie obelgi, to chyba aż tak bym się nie przejęła. Ale one bolały najmocniej. Praktycznie przestałam jeść i codziennie robiłam po kilkaset brzuszków. Nie miałam siły na nic, ale wydawało mi się, że tak trzeba. Wyrzucałam jedzenie, które dawali mi rodzice i wyciskałam z siebie siódme poty. Potem zdarzyły się pierwsze omdlenia i to był sygnał, że organizm tego nie wytrzymuje. Schudłam kilka kilogramów, ale musiałam się poddać – wspomina.

- Dzisiaj wiem, że do odchudzania trzeba się zabrać na poważnie i nie może to być taki głupi zryw. Znajomi ze szkoły zauważyli, że się zmieniam, ale wszystko bardzo szybko wróciło. Pod koniec roku szkolnego ważyłam jeszcze więcej, niż przed tą próbą. Mimo wszystko zyskałam jakąś pewność siebie. Zdałam sobie sprawę, że da się nad tym zapanować, jeśli bardzo się postaram. Przestałam się przejmować komentarzami i chodziłam z wysoko podniesioną głową. Kiedy zobaczyli, że ich kpiny mnie nie ruszają, wiele się zmieniło. Zaczęli się do mnie odzywać, a ja poznałam także kilka fajnych osób spoza szkoły. Już nie byłam sama – opowiada Ala.

KOBIETA PLUS SIZE

Alicja nie ustawała w próbach, przerzuciła się na znacznie zdrowsze jedzenie, czasami ćwiczyła. Niewiele ubywało w obwodzie jej pasa, ale czuła się znacznie lepiej. Przynajmniej waga nie wzrastała, z czym miała do czynienia praktycznie przez całe życie. - Nie do końca potrafię wskazać ten konkretny moment, ale pod koniec gimnazjum chyba się z tym pogodziłam. Przyznałam sama przed sobą – ok, jesteś puszystą dziewczyną, ale masz coś w głowie i nie możesz być ciągle sama. Nie marudziłam, nie chowałam się przed innymi. Można powiedzieć, że stałam się duszą towarzystwa. Miałam głęboko gdzieś, co myślą o mnie inni. Czy faktycznie mnie lubią, czy jestem tylko ich grubą maskotką – stwierdza nasza rozmówczyni.

- Całe szczęście, że zaczęłam tak do tego podchodzić, bo inaczej pewnie by mnie już tu nie było. Nigdy nie byłam specjalnie silna, więc w każdej chwili mogłam się załamać. Teraz miałam swoją paczkę, bez skrępowania chodziłam na imprezy, nawet na basen. Im lepiej mnie poznawali, tym szybciej zapominali o mojej tuszy. Byłam po prostu fajną Alką, z którą można konie kraść. Znalazłam nawet chłopaka, który w pełni mnie zaakceptował. Ten związek nie trwał długo, ale podniósł moją samoocenę. Do końca liceum było naprawdę fajnie. Już nie płakałam do poduszki – wspomina.

Alicja zaczęła patrzeć na siebie łaskawszym okiem. Odpuściła sobie dyscyplinę, bo w końcu czuła się ze sobą i z innymi dobrze. Studia rozpoczęła z jeszcze większą nawagą, której nie musiała się tylko wstydzić, ale i poważnie obawiać. - Roztyłam się jeszcze bardziej, ale dalej miałam w głowie, że przecież ludzie mogą mnie lubić mimo to. Potem pojawiły się pierwsze problemy zdrowotne. Lekarze nastraszyli mnie, że jeśli tak dalej pójdzie, to kolejne organy przestaną pracować, a ja przed trzydziestką zejdę na zawał. Ludzie z liceum porozjeżdżali się po świecie, zostało mi tylko kilku znajomych, którzy byli zajęci swoimi sprawami. Znowu zostałam sama. Na dodatek jeszcze grubsza. Wtedy sama zaczęłam o sobie myśleć, jak o grubej świni – opowiada nasza rozmówczyni.

GRUBA ŚWINIA POWRACA

Nasza bohaterka podjęła wiele prób, by zmienić swoje nastawienie. Kiedy to się udało, jej organizm znowu przypomniał o swoim najgorszym obliczu. Z miesiąca na miesiąc przybierała coraz bardziej na wadze. Zaczęła stosować niezliczoną liczbę diet, zapisała się na fitness. Tam poznała mężczyznę, który wcale nie mobilizował jej do pracy. Wręcz przeciwnie. - To ironia losu, ale właśnie na siłowni poznałam faceta, który się we mnie zakochał. A raczej w moim tłuszczu. Sam był przystojny i wysportowany, ale kręciły go moje krągłości. Byliśmy razem przez ponad rok. Szybko zabronił mi się odchudzać. Powiedział, że tak jest dobrze i jeśli się zmienię, to on odejdzie. To był zwykły szantaż, na dodatek groźny dla mojego zdrowia, ale naprawdę się zakochałam. Całował moje fałdki, seks był wspaniały – opowiada.

Polecane wideo

Komentarze (74)
Ocena: 4.95 / 5
Anonim (Ocena: 1) 19.08.2014 00:00
W dzieciństwie byłam chuda. To był koszmar. Nazywali mnie szkieletem, żyrafą (wzrost miałam całkiem spory), nabijali się z wystających obojczyków i kolan. Potem w liceum doszedł temat biustu, którego niemal nie miałam. Byłam pośmiewiskiem osób o przeciętnej wadze. Bo byłam CHUDA. Nosiłam rozmiar 34, ale był za duży. Mniejszych rzeczy nigdzie nie mogłam znaleźć, to były ubranka dla małych dziewczynek. Wstydziłam się swojego ciała, kostium kąpielowy był dla mnie tragedią. Nie chciałam ćwiczyć na zajęciach w szkole, bo wstydziłam się tego, jak wychodzone mam nogi. A jadłam normalnie, nawet całkiem sporo. Nie byłam anorektyczką, a wciąż mnie o to posądzano, nawet szkolna pedagog i wychowawczyni. Dlatego powiem jasno: osoba z niedowagą ma tak samo przerąbane, jak ta z nadwagą.
odpowiedz
Effy (Ocena: 5) 14.09.2013 18:12
Zawsze jest dobry moment na zmianę. Mogło nie wychodzić masę razy do tej pory, ale warto próbować dalej. Nie ma lepszego uczucia niż czuć się z samym sobą dobrze.
odpowiedz
Megan (Ocena: 5) 07.08.2013 21:47
Grubasy! Cwiczyć a będzie PIĘKNIE! Jak można żreć pizze i kebeby jak się jest grubym czy szczupłym. TO JEST OHYDNE i nie zdrowe dla nas samych! Każdy może schudnąc
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.08.2013 21:11
wazyłam 115 kg, zaczęłam się odchudzac w listopadzie 2012. teraz mamy sierpień 2013, waże 80 kg. potrzeba czasu i samodyscypliny. powodzenia
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.08.2013 18:48
Nigdy na to nie zwracałam uwagi, ale teraz, z perspektywy czasu zauważam, że rodzice "przekazali mi" złe nawyki żywieniowe, przyzwyczaiłam się do prawie-codziennej czekolady, czy coli przy wieczornym filmie, zresztą rodzina zawsze była zadowolona z tego, że "dobrze" wyglądam. W wieku ok. 15 lat doszło do mnie, że naprawdę źle się odżywiałam. Nie byłam jakoś specjalnie gruba, ale odczuwałam, że jestem większa od koleżanek. Teraz, przez te trzy lata od tego czasu co jakiś czas ćwiczyłam, starałam się jeść racjonalnie i schudłam jakieś 5kg. Wyglądam już zupełnie przeciętnie, jednak zostały mi te dziecięce pucułowate policzki. Nigdy nie miałam obsesji na punkcie swojego wyglądu, po prostu wyglądałam niezdrowo. Mimo wszystko te nawyki żywieniowe mi zostały i często nie mogę się powstrzymać od zjedzenia jakiegoś dużego czekoladowego batonika. Mam nadzieję, że własnym dzieciom przekażę zdrowsze nawyki żywieniowe.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie