Szanowna Redakcjo, Drogie Papilotki,
Nazywam się Milena, mam 29 lat, jestem 5 lat po ślubie. Z mężem mam jedną córeczkę – ma 4 latka. Mam jeszcze drugie dziecko – synka. Mój mąż nie jest jego biologicznym tatą, ale przyjął Miłoszka do rodziny i traktuje jak swoje dziecko, na równi z Justynką.
Ojcem Miłoszka jest mężczyzna, z którym nie byłam nigdy w związku. To był przypadek, wpadka, stało się. Oczywiście nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby usuwać, nigdy bym tego nie zrobiła. Gardzę kobietami, które usuwają ciążę bez ważnego powodu!
Odkąd wzięliśmy z Dawidem, moim mężem, ślub - nie pracowałam. Po prostu zajmowałam się domem, dziećmi. Przyznaję, nie zamęczałam się, bo ze względu na moje słabe zdrowie itp. Dawid często pozwalał mi zamawiać do domu panią, która myła okna i robiła generalne sprzątanie. Ja musiałam ogarnąć dom codziennie, ale z dwójką dzieci to nawet ogarnianie jest sporym wydarzeniem, prawda?
Ale whatever. Przyjechała do mnie któregoś dnia na taką tam niby kawkę, ale ja czułam już, co się święci. Oczywiście do słowa do słowa i zaproponowała mi pracę u siebie. Oczywiście, bezczelna kłamczucha, twierdziła, ze sama na to wpadła i że ja mam dużo czasu, a ona tylko komuś z rodziny zaufa bla, bla, bla.
Miałabym zająć się kontaktem z mniejszymi klientami. Ona ogarniałaby klientów kluczowych, a ja tych prywatnych. Oczywiście zaje***** mi się nie chce pracować, ale te dwie wiedźmy zaczęły urabiać Dawida, który nagle zupełnie zmienił swoje oblicze i dał mi się poznać jako… mamisynek!
Teraz to nawet on mnie przekonuje do pracy i podaje dwa argumenty. Po pierwsze, żebym się samorealizowała. Ha, samorealizacja, dobre! Po drugie, żeby poprawić moje relacje z jego matką – bardzo mu zależy. A ja między młotem (nimi i ich poglądami) a kowadłem (sobą i dziećmi, które potrzebują matki w domu).
What to do? What to do?
Milena
Na Wasze Listy i pytania czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
Czy po rozstaniu oddać chłopakowi prezenty, które od niego dostałam?
Z dzieciakami nie miałam też większego kłopotu, bo często bierze je do siebie jedna albo druga babcia. Obie chętnie się zajmują wnukami (choć teściowa nigdy do końca nie zaakceptowała Miłoszka), więc zdarza się, że ja mam cały dzień dla siebie. Mogę wtedy umówić się z koleżanką na zakupy albo iść do fryzjera i nie wiedzę w tym nic złego.
Niestety teściowej bardzo się to nie podoba. Nieraz już dawała mi do zrozumienia, że uważa, że jej kochany synek utrzymuje darmozjada (czyli mnie) i bękarta (czyli mojego syna). Owszem, nie będę ukrywać, że Dawid pracuje dużo. Bardzo dużo nawet. Ale on nie narzeka, bo zarabia niezłe pieniądze i przynajmniej wie, za co mu płacą.
Mamusia Dawida jest zupełnie innego zdania. Jej zdaniem kobieta też musi pracować na utrzymanie rodziny. Kiedyś robiła tylko delikatne sugestie, jakoś tam dawała mi to do zrozumienia, że jej się to nie podoba, ale ostatnio wypaliła z grubej rury i… wysłała do mnie na misję bratową.
Siostra mojego męża ma 32 lata i jest „biznesłumen”. Wielka z niej dama i pani na włościach. Parę lat temu założyła firmę sprzedającą materiały budowlane i tak jej się pofarciło. Teraz ma sporo kasy, ale życia osobistego to sobie nie ułożyła raczej. Pewnie w głębi duszy to ona bardziej mi zazdrości – rodziny.