Papilotki,
Nigdy nie należałam do najpiękniejszych dziewczyn w klasie, a też nie byłam jakąś szkaradą. Wiem, co jest moją mocną stroną, znam oczywiście też te słabsze. Na co dzień nie wyglądam jakoś oszałamiająco,ale w weekend, gdy wychodzę na imprezę i się przyszykuję, myślę – jest dobrze. Niestety, czar pryska, kiedy wkraczam do klubu i widzę przyjaciółkę: wysoką, szczupłą blondynkę w świetnych ciuchach. Od razu gdzieś znika mój dobry nastrój i pewność siebie, zaczynam czuć się jak szara myszka… Najgorsze jednak jest to, że różnicę między nami dostrzegają też inni, a konkretnie faceci. Anka zawsze jest przez nich adorowana, a ja stoję na uboczu robiąc za tło. To przykre, że mnie mężczyźni traktują jak swojego kolegę, kumpla do wygadania, a ją jak obiekt pożądania.
Przyznam, jestem zazdrosna i źle mi z tym, że jestem tą brzydszą. Z drugiej strony to nie moja wina, że trafiła mi się przyjaciółka ładniejsza od średniej statystycznej. Ona jest naprawdę śliczna, a ja – mimo że naprawdę nie jestem jakaś odrażająca – stojąc obok niej wypadam po prostu blado.
Jest mi głupio, że tak czuję, bo Anka to naprawdę świetna dziewczyna i lojalna koleżanka. Znamy się od dziecka, dobrze wspominam nasze wspólne czasy szkolne. Tak naprawdę w dzieciństwie nic nawet nie zapowiadało, że Ania tak rozkwitnie. Długo zresztą wyglądała jak dziecko, późno dojrzała i w gimnazjum chłopcy kompletnie się nią nie interesowali. Ja z kolei podobałam się wtedy wszystkim, bo wyglądałam bardzo kobieco już jako nastolatka. Później role się odwróciły. Ja byłam trochę takim pączusiem (mam większą pupę i całkiem spory biust), a ona uchodziła za szkolną piękność.
Ta różnica między nami zaczęła się coraz bardziej pogłębiać. Teraz, gdy jesteśmy na drugim roku studiów, nie mogę wręcz znieść myśli o tym, że ona jest ładna i obojętnie, czego by na siebie nie ubrała wygląda w tym dobrze. Teraz rzadziej się widujemy, bo jesteśmy na różnych kierunkach, ale staramy się spotykać co weekend. Wtedy ja przychodzę ze swoimi znajomymi ze studiów, ona zabiera swoich i… Anka jest oczywiście w centrum uwagi. Moi koledzy z grupy są nią oczarowani! A ja? Robię dobrą minę do złej gry, ale jest mi po prostu przykro.
Myślę, że nie mam żadnych szans na to, aby znaleźć sobie faceta. Najczęściej spotykamy się w tych samych miejscach, wszyscy znają tam Ankę i (na drugim miejscu) mnie. Każdy pyta o nią, NIKT o mnie. Zresztą nawet gdybym poznała kogoś w innych okolicznościach, prędzej czy później musiałabym ich sobie przedstawić. Czasami śni mi się taka sytuacja i budzę się zlana potem, bo we śnie okazuje się, że mój chłopak rzucił mnie dla Anki.
Nie wiem, boję się, że to już obsesja. Tak naprawdę moja przyjaciółka jest tu bogu ducha winna, jednak czuję, że coś przez nią tracę! Coraz gorzej czuję się w jej towarzystwie, jestem zazdrosna o każdy jej ruch ręką, ciuch, słowo… Wiem, że to nie jest normalne, ale po tylu latach upokorzeń towarzyskich nie mam już siły. Ostatnio myślę nawet, że powinnam zerwać z nią kontakty, poznać nowych ludzi i wyrzucić ją ze swojego życia.
Co Wy o tym myślicie? Czy powinnam zrezygnować z tej przyjaźni, aby w końcu coś zmienić?
Marika
Na Wasze Listy czekamy pod adresem redakcja(AT)papilot.pl.
Zobacz także:
WASZE LISTY: „Wydaję całą pensję w tydzień! Nie potrafię nad sobą zapanować!”
Agnieszka wydaje na przyjemności wszystkie zarobione pieniądze. Jej znajomi martwią się, że dziewczyna popadnie w długi.
Decyzja należy do Ciebie: "Czy zacząć się seksownie ubierać dla chłopaka?"
Bogusia od zawsze ubiera się podobnie - w wygodne ciuchy w neutralnych kolorach. Ostatnio jednak jej facet zaczął narzekać - chce, by nosiła szpilki i seksowne dekolty.