Byłam na wielu ślubach i zawsze panna młoda miała kreację przynajmniej zbliżoną do bieli. Taka jest przecież tradycja, więc sama postanowiłam się do niej dostosować. Brałam pod uwagę coś kremowego, w odcieniu kości słoniowej albo coś podobnego. Śnieżnobiała suknia na pewno nie była spełnieniem moich marzeń. Ale w czasie przygotowań trafiła się właśnie taka i już żadnej innej nie chcę. Myślałam, że to tylko i wyłącznie moja decyzja.
Doskonale wiem, skąd wzięła się ta tradycja i że jasny kolor nawiązuje do czystości. Jednak nie ma się co oszukiwać - dziewica na ślubnym kobiercu to w dzisiejszych czasach wcale nie norma. Czasy się zmieniły i księża też dobrze o tym wiedzą. Skoro statystyczna kobieta traci cnotę jeszcze w szkole średniej, to trudno, żeby 30-latka przed ołtarzem była nietknięta. Nie wspominając o tym, że pary najpierw mieszkają ze sobą przez kilka lat, a dopiero potem decydują się na ślub.
Dla mnie to oczywiste i nie podejrzewałam, że będzie z tym jakiś problem. Jednak trafił mi się ksiądz, który chce ingerować w mój wygląd…
Zobacz również: O takim ślubie marzą internautki w 2017 roku: Różowe zaproszenia, odkryte ramiona, wesele jesienią...
fot. Thinkstock
Ta historia jest tak absurdalna, że pewnie nie uwierzycie. W życiu nie spotkałam się z czymś takim, a nasłuchałam się wielu różnych rzeczy odnośnie przygotowań do ślubu. Pazerni duchowni, nieudzielenie rozgrzeszenia, pretensje do panien młodych w ciąży i tym podobne. To już chyba taka tradycja, że zawsze musi pojawić się jakiś problem. Tego, że ktoś zajmie się moją suknią na pewno się nie spodziewałam.
Od początku byliśmy szczerzy z księdzem, który nas przygotowuje do ślubu, a w sierpniu ma nam go udzielić. To znaczy - w miarę możliwości, bo przecież nie zwierzaliśmy się za bardzo. On wiedział, że od dłuższego czasu mieszkamy razem i poznaliśmy się jeszcze na studiach. To oczywiste, że musieliśmy przez ten czas zgrzeszyć. Podejrzewam nawet, że inny duchowny zdradził mu, co mówiłam w czasie spowiedzi. Wtedy przyznałam się do seksu pozamałżeńskiego.
Nawet bez tego sprawa jest oczywista. Znacie jakąś pannę młodą-dziewicę? Ja nie.
Zobacz również: Liczby nie kłamią: To najpiękniejsza suknia ślubna w historii (Rekord polubień na Instagramie!)
fot. iStock
To jest malutka parafia w rodzinnej miejscowości. Zdecydowaliśmy się na ślub tam, bo zawsze wiedziałam, że musi się odbyć w moich stronach. Rodzicom też się to należy, bo głównie oni wszystko organizują. Kościół mały, dwóch księży, jedna zakonnica ucząca w szkole i tak to wygląda. Wszyscy wszystkich znają, bo to niewielka wspólnota. Niby fajnie, ale teraz się okazuje, że nie do końca.
Wracając do sukni. W czasie ostatnich nauk przedmałżeńskich, w których uczestniczyły tylko dwie pary (wliczając nas), niby z ciekawości zapytano nas, jak tam przygotowania. Sala weselna, zespół, kreacje… Czułam się na tyle swobodnie, że pokazałam księdzu na telefonie zdjęcie w sukni ślubnej, którą mierzyłam i już nawet wpłaciłam zaliczkę. Zrobił dziwną minę, zaczął się nad czymś zastanawiać i wreszcie palnął:
„Biel to kolor dla wybranych, a ty chyba do nich nie należysz”. Zaniemówiłam.
Zobacz również: Brazylijska modelka zdecydowała się na najbardziej kontrowersyjną suknię ślubną?
fot. iStock
Myślałam, że spalę się ze wstydu, bo on to powiedział bardzo serio. Odpowiedziałam w żartach, że już lepiej nic nie zmieniać, bo jak to kobieta, nie mogłam się na nic zdecydować. Trzeba oszczędzić nerwów narzeczonemu i skoro już coś wybrałam, to niech tak będzie. On jasno zasugerował, żeby zrezygnować z czystej bieli, „bo jeszcze ktoś pomyśli, że jestem taka niewinna”. Też z uśmiechem na ustach, ale już ja znam te jego żarty. Mówił serio.
Na koniec zapytałam, czy to aż taki problem. I jak by zareagował, gdybym jednak pojawiła się w białej kreacji. Stwierdził, że jestem mądra i uczciwa, więc na pewno nie popełnię tego błędu. Tak więc stanęło na tym, że muszę wybrać coś zupełnie innego, bo w białej sukni podszywam się pod dziewicę, którą nie jestem.
To niby sympatyczny ksiądz, ale jestem skłonna uwierzyć, że jeśli go nie posłucham - w dniu ślubu narobi nam problemów. Może nawet stwierdzić, że wcale nam go nie udzieli. Przecież to jakiś absurd!
Sylwia