Droga Redakcjo,
Piszę w dość nietypowej sprawie, bo nie wiem, czy powinnam zgodzić się na spełnianie marzeń mojej córki za wszelką cenę. Otóż ona (nie chcę podawać imienia, świat jest jednak mały…) ma zaledwie 16 lat, od dwóch lat jest w agencji modelek. Zupełne przeciwieństwo mnie, taka drobna, filigranowa blondynka z włosami do pasa, wysoka, szczupła, choć czasami wydaje mi się, że mogłaby się złamać. Zazdroszczę jej, bo może jeść ile chce, a w ogóle nie tyje! Geny odziedziczyła chyba po kobietach z rodziny mojego męża, bo ja jestem raczej mocno zbudowana. W wakacje 2008, gdy córka przyjechała jak co roku w odwiedziny do Warszawy do mojej siostry, na ulicy zaczepiła ją kobieta z agencji modelek i zaproponowała zdjęcia. Byłam do tego sceptycznie nastawiona, przecież to było jeszcze dziecko!
Na zdjęcia z trudem się zgodziłam, musiała być cały czas pod opieką mojej siostry. Później wszystko się potoczyło tak szybko! Sesje do gazet, castingi, zupełnie nowy świat! My mieszkamy w małym mieście, pracuję jako nauczycielka, więc moda jest dla mnie strasznie odległym tematem. A nagle musiałam zacząć się tym interesować, żeby chronić moją córkę.
Od tamtego czasu co kilka miesięcy regularnie dostajemy od agencji propozycje kontraktów do Paryża, Mediolanu, Aten. Wcześniej nie chciałam o tym słyszeć, uważam, że na wszystko jest w życiu czas, a jeśli ma się jej udać, to w każdym momencie. Z drugiej strony, jej agentka mówi, że wszystko zależy od szczęścia, żeby być w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, że trzeba zaczynać młodo, bo nastolatki są w cenie. Ale ja tak patrzę na nią i myślę, że to jeszcze bezbronna dziewczyna, jak ona odnajdzie się w tym wielkim świecie bez mamy, taty, porządnego obiadu?
Czytam też i wiem, że wybieg to nie lekki kawałek chleba. Sponsorzy, narkotyki, alkohol. Tak, zdaję sobie sprawę, że jeśli dziecko jest mądre i dobrze wychowane, to nie spróbuje ani na klatce w bloku, ani na drugim końcu świata, ale… tu mam kontrolę nad wszystkim. Umarłabym chyba, gdyby córka kiedyś miała mi za złe, że pozwoliłam jej brnąć w ten świat.
Ale może też być odwrotna sytuacja: będzie mieć do mnie pretensje, że przez mnie nie spróbowała. Tym bardziej, że my z mężem żyjemy raczej normalnie – nie jakoś bardzo skromnie, ale też bez frykasów. Może modeling będzie dla mojej córki szansą na lepsze życie? Już teraz może sobie pozwolić na zakupy, trochę odkłada na konto z tego, co zarobi na pokazach czy sesjach. To drobne kwoty, a już nas odciążają. Gdyby córka wyjechała za granicę mogłaby zarobić sobie na studia i swoje potrzeby, których my nie będziemy w stanie jej sfinansować.
Do tej pory wszystkie propozycje wyjazdów odrzucałam, ale teraz nie wiem, co robić. Zaproponowano nam 2-miesięczny kontrakt od stycznia w Japonii. Podobno w najlepszej agencji modelek, gdzie córka będzie dużo pracowała, nabierze doświadczenie, zbuduje sobie portfolio. Pojechałaby tam nie sama, tylko z dwiema starszymi koleżankami z agencji, które opiekowałaby się nią, pomagały jej stawiać pierwsze kroki. Mimo to, jestem przerażona. To drugi koniec świata, a gdyby coś się córce odwidziało, nie może tak sobie wrócić, ja podpisuję kontrakt, więc grożą nam kary! Oprócz tego córka straci 1,5 miesiąca w szkole, bo odchodzą jej dwa tygodnie na ferie. To jednak bardzo dużo, nie wiem, czy zdoła nadrobić zaległości…
Proszę o pomoc, szczególnie dziewczyny pracujące jako modelki i mamy, które miały podobne dylematy.
Pozdrawiam, G.
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
REPORTAŻ: Pochodzę z ubogiej rodziny, zrobiłam karierę
WASZE LISTY: Straciłam przyjaciółkę, bo pomogłam jej usunąć dziecko