Zacznę może od tego, że zaczęłam się malować jeszcze w podstawówce. Na początku wystarczał mi cień do powiek, tusz do rzęs, ewentualnie jakiś błyszczyk. Później pojawiły się problemy z cerą, więc sięgnęłam po puder, podkład i korektor. Z czasem doszedł rozświetlacz, bronzer czy konturówka. Można powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez makijażu.
Dobrze wiem, jak wyglądam z pomalowaną twarzą, a jak naturalnie. Różnica jest spora i na pewno czuję się pewniejsza siebie, kiedy mam te wszystkie kosmetyki na buzi. Maluję się mocno, ale nabrałam takiej wprawy, że make-up nie wygląda na ciężki. Zawsze mam przy sobie kosmetyczkę, żeby ewentualnie coś poprawić.
Do tej pory nie byłam w trwałym związku. Można raczej mówić o znajomościach - z niektórymi widziałam się raz, czasami trwało to tydzień, najdłużej chyba 2 miesiące. Nigdy nie pokazałam się chłopakowi taką, jaką Bóg mnie stworzył. Teraz chciałam to zrobić.
Zobacz również: Błędy w makijażu, przez które wyglądasz bardzo staro. Faceci nienawidzą, kiedy się w ten sposób malujesz!
fot. Unsplash
Poznałam chłopaka, z którym jestem naprawdę szczęśliwa. Jesteśmy ze sobą od rekordowych 6 miesięcy i mam nadzieję, że z tego coś będzie. Już sobie nie wyobrażam życia bez niego. To przy nim nabrałam odwagi. Możecie się śmiać, ale dopiero teraz zaczęłam zmywać makijaż przed snem i nie zrywam się skoro świt, żeby go poprawić. A jak siedzimy cały dzień w domu, to nawet nie wyciągam kosmetyczki.
Myślałam, że to mu schlebia. On wie, jaką miałam obsesję na punkcie malowania się. Przez jakiś czas nie dawał tego po sobie poznać, ale wreszcie się wygadał. Okazało się, że dla niego to żadna nagroda. Według niego lepiej wyglądam z makijażem i woli mnie w takiej wersji. Zapytałam wprost - czy to oznacza, że powinnam być zawsze „zrobiona”? Powiedział, że tak by było najlepiej. Make-up uwydatnia wszystkie moje zalety.
W sumie to się z nim zgadzam, ale jak człowiek nabierze więcej swobody i wreszcie sobie odpuści, to potem trudno wrócić do dawnych zwyczajów.
Zobacz również: Uzależniona od makijażu dziewczyna z dnia na dzień przestała się malować! Jak wygląda jej prawdziwa twarz?
fot. Unsplash
Nie usłyszałam od niego, że moja naturalna twarz jest brzydka, ale twierdzi, że z makijażem na pewno jest ładniejsza. Chyba nie mam się o co obrażać, bo przecież to prawda. Wiadomo, że wolałabym usłyszeć co innego, ale chyba muszę docenić szczerość. Postanowiłam pociągnąć temat i zapytałam, co konkretnie ma na myśli. Wtedy zaczął wyliczać…
Naturalne usta mam dosyć małe i blade, cera nie jest idealna, oczy mało wyraźne i bez pomalowania gdzieś znikają, a z podkreślonymi brwiami wyglądam lepiej. Cały czas powtarzał, żebym się nie obrażała. On to mówi z troski, żebym sobie nie wymyśliła zupełnej rezygnacji z makijażu. Wtedy nie będę już dla niego tak atrakcyjna, a inni też mogą mnie zacząć gorzej oceniać.
Krótko mówiąc - mój chłopak chce, żebym zawsze była wymalowana. Najlepiej też w domu i zaraz po przebudzeniu. Taką mnie poznał i taką pokochał. Nie powiedział tylko, co się stanie, jak go nie posłucham.
Zobacz również: Mężczyzna rozwiódł się ze swoją żoną, bo... zobaczył ją bez makijażu
fot. Unsplash
Zdaję sobie sprawę, jak to kiepsko brzmi. To tak, jakby on zakochał się w kimś innym, a prawdziwej mnie nie akceptuje. Ale czy to jego wina? Taka byłam od początku. Przyzwyczaił się, że zawsze jestem zrobiona. Ukrywałam swoją naturalność. Nic dziwnego, że teraz nie bardzo ją docenia. Nie obraziłam się. Wróciłam do dawnych zwyczajów i znowu jestem piękna, gładka i wymalowana od rana do wieczora. Trochę to męczące, ale czego się nie robi dla ukochanego.
No właśnie - ukochanego? Powiedziałam o tym koleżance i ona stwierdziła, że nie mam do siebie szacunku. Jej zdaniem facet powinien docenić moją naturalność. Nie da się przeżyć razem życia polegając na takich pozorach. Jak kiedyś znowu mi się odwidzi i przestanę sterczeć przed lustrem, to on się odkocha? Sama nie wiem.
Stwierdziłam, że bardziej mi zależy na tym związku i jego miłości, niż własnym samopoczuciu. Jestem w stanie to dla niego robić. Ale czy powinnam? Doradźcie…
Aleksandra