Przyznam się, że bardzo kibicowałam rodzicom, którzy podobno „uprowadzili” dziecko ze szpitala. To nawet brzmi absurdalnie, bo jak to możliwe, żeby porwać własne dziecko? To ich potomek, więc mają prawo zajmować się nim zgodnie ze swoimi przekonaniami. Pod warunkiem, że nikogo nie krzywdzą. Szpital twierdzi, że narazili je na bezpieczeństwo, ale eksperci wcale nie są co do tego zgodni. Najpierw odebrano, a potem przywrócono im prawa rodzicielskie. Cała ta sytuacja to jakiś absurd.
Bałam się, że machina państwowa okaże się silniejsza od zwykłych ludzi. Na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i zrozumiał, że rodzice mają coś do powiedzenia. Mam nadzieję, że dostaną za to porządne odszkodowanie, bo kto to widział, żeby urządzać sobie polowanie na niewinnych ludzi… Tyle się mówiło, że noworodkowi grozi niebezpieczeństwo, a jednak nic złego się nie stało.
Mam nadzieję, że ten przypadek wpłynie na zmianę całego systemu. Sama jestem w ciąży i chcę mieć pewność, że jako matka będę mogła podejmować samodzielne decyzje. To do rodzica ma należeć ostatnie słowo, a nie do państwa!
Zobacz również: LIST: „Tak, wybrałam cesarkę na życzenie, bo idę na łatwiznę. Boję się bólu i rozwalonego krocza!”
źródło: Unsplash
Mam wiele wspólnego z tymi rodzicami. Też jestem bardzo nieufna wobec systemu i opieki okołoporodowej. Trudno nie odnieść wrażenia, że na porodówce kobieta przestaje być podmiotem, a staje się przedmiotem w rękach lekarzy. Oni mogą wszystko. Nie może być tak, że rodzisz swoje dziecko, a odpowiedzialność za nie przejmuje państwo. Nikt cię o nic nie pyta - przejmują maluszka jak worek kartofli i robią z nim cokolwiek im się podoba. Rodziców się nie słucha. Z góry zostaje przyjęte, że rodzice są głupi i na niczym się nie znają.
Uwierzcie - coraz częściej się znają, bo wiedza jest łatwo dostępna. Sama od dawna interesuję się tym tematem, a zwłaszcza szczepionkami. Nie przeczę, że czasami spełniają swoją rolę, ale niekiedy ryzyko jest większe od ewentualnych korzyści. To nie są wymysły szarlatanów, ale prawda. Udokumentowana jako niepożądane odczyny poszczepienne. Jak ktoś twierdzi, że to bzdura, to po prostu kłamie.
Chcę mieć wpływ na to, co dzieje się z moim dzieckiem przed, w trakcie i po porodzie. W szpitalu wciąż mam pełnię praw rodzicielskich, a system na chwilę mi je odbiera. To barbarzyństwo.
Zobacz również: LIST: „Mam 17 lat i wpadłam. Jeszcze nikomu się nie przyznałam i nie wiem, co mam robić!”
źródło: Unsplash
Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale chodzi mi o prostą rzecz - rodzice powinni mieć prawo do informacji, a także decyzji. Zamiast tego lekarze coraz częściej wykonują różne czynności bez tłumaczenia i pytania. Ma być tak i tak, a ty człowieku siedź cicho. Tak, specjaliści teoretycznie znają się na swojej pracy i chcą dobrze, ale z tym akurat różnie bywa. Poza tym, są częścią systemu i nie chcą się wychylać.
Sama znam lekarkę, która ma wątpliwości co do szczepionek, ale je przepisuje i wykonuje. Nie chce stracić prawa wykonywania zawodu, ani źródła zarobku. Mnie służba zdrowia nie płaci, więc chcę mieć prawo do wyrażenia swojej opinii. I interwencji, kiedy uznam to za słuszne. Muszę mieć pełną kontrolę nad tym, kto i co robi z moim dzieckiem zaraz po porodzie. Przecież jestem matką i biorę odpowiedzialność za moje maleństwo!
Niestety, wiem jak to wygląda w praktyce i dlatego tak bardzo boję się rodzenia w publicznym szpitalu. Coś mi się wydaje, że czekają mnie takie same przejścia, jak tych rodziców.
Zobacz również: 4 rzeczy, które niszczą odporność Twojego dziecka
źródło: Unsplash
Na pewno będę chciała rozmawiać z lekarzami na temat szczepień. Poproszę o pokazanie mi opakowań i ulotek. Do witaminy K też nie jestem do końca przekonana. Jeśli uznam, że potrzebuję więcej czasu na zastanowienie albo nie będę chciała ryzykować - powinnam mieć prawo odmówić.
Bardzo irytuje mnie to, że dziecko traktowane jest na porodówce jak rzecz. Wyciągają je z ciebie, a potem zabierają. Myją, badają, nakłuwają i Bóg wie co jeszcze. Jako matka tracisz kontrolę nad sytuacją. A ja np. nie chcę, żeby tak szybko przeprowadzono zabiegi higieniczne. Uważam, że to zbędne i wręcz szkodliwe. Jeśli nie dla zdrowia, to dla więzi matki z dzieckiem. Chcę przytulić moje potomstwo takie, jakie przyszło na świat, a nie wyszorowane od stóp do głów. To mu nie zaszkodzi.
Za 3,5 miesiąca przekonam się na własnej skórze, czy matka ma prawo do czegokolwiek. Mam nadzieję, że nie stanę się nieświadomie bohaterką podobnej afery…
Marta