„Czy jestem ofiarą przemocy?” (Historia D.)

Nasza Czytelniczka napisała do nas wstrząsającą wiadomość. Przeczytajcie.
„Czy jestem ofiarą przemocy?” (Historia D.)
Fot. iStock
05.06.2018

Witam,

Mam mętlik w głowie, dlatego zdecydowałam się do Was napisać.

Od prawie 3 lat spotykam się z M. Przystojny, bardzo dobrze zbudowany. Zabawny i pomocny. Zanim zaczęliśmy być parą wydawał sie ideałem. Nasz związek zaczęliśmy po jego rozstaniu z kobietą, z którą ma dziecko oraz po moim rozstaniu z partnerem, który wykorzystał mnie finansowo i ani myślał zwrócić pieniądze. M. był moim przyjacielem. Po pewnej imprezie, gdy zatańczyłam z nim, rozpoczęła się awantura miedzy nim a moim byłym. Byłam świadkiem, K. dostał dwa razy z otwartej dłoni. Ale że K. to syn senatora obdukcja była zaskakująco rozbudowana, a K. leczył się nawet na złamanie kości odbytu. Takie liście… I złożył pozew.

Zobacz także: „Sąsiadka jest prostytutką i demoralizuje moje dzieci!”

M. nigdy nie był ideałem, nadpobudliwy, nerwowy. Ale mnie zawsze chronił i o mnie dbał. Przy mnie odnalazł ukojenie i spokój.

Do czasu... Po roku okazało się, że w delegacji poznał starszą o 10 lat SMS-ową koleżankę na kierowniczym stanowisku. To był pierwszy szok. Bardzo to przeżyłam, ale udało nam się to pokonać i wróciliśmy do siebie.

Rok był OK., ale ja miałam ogromny problem z zaufaniem, przez co często się kłóciliśmy. Starał się, wiem to. Ale wtedy zawód był silniejszy i nie zauważałam tego. Przez ten rok zdarzyło się, że mnie uderzył. To znaczy oddał mi, bo to ja pierwsza użyłam przemocy. Po tym zdarzeniu postawiłam ultimatum. Wszywka. M. się zastosował. Przez rok nie pił. I obiecał, że po wszywce też nie będzie. Ale zaczął od razu.

W międzyczasie odbyły się jeszcze dwa akty przemocy, ale nigdy nie uderzył mnie bezpośrednio. Niszczył wszystko naokoło, rzucał we mnie przedmiotami, zastraszał. Wyprowadziłam się z mieszkania. Chodziliśmy do prywatnego psychologa. Straciłam gromadę pieniędzy, a nic się nie zmieniło…

Po wyprowadzce M. się zmienił. Był znowu cudowny. Pół roku mieszkaliśmy oddzielnie. M. ma problemy finansowe, a ja mam już 33 lata i znalazłam wymarzone mieszkanie. Ogromny metraż. Idealne. Postanowiliśmy wrócić do siebie. Mieszkanie miało być wspólne, ale jest na mnie. Wiem, że M. bardzo to przeżywa. Ale nie dorzuca się ani na życie ani na spłatę. Zamieszkaliśmy znowu razem.

Minęło 3 tygodnie. A ja czuję się jakby minął co najmniej rok mieszkania razem. M. znikał. W dzień i wieczorem w ogóle go nie widywałam. Ba! Znikał nawet nocami. Po papierosy na 2 godziny, wyrzucić śmieci przez 3 godziny. Trzy razy nie wrócił na noc. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Po dwóch tygodniach zauważyłam, że nie sypia w nocy, że nie je.

Zapytałam, czy coś bierze. Zaprzeczył i zbagatelizował. Minęły 4 noce podczas których nie spał. A jeśli spał to nie dłużej niż 2h.

ofiara przemocy

Fot. iStock

Pewnej nocy zauważyłam przecięte słomki, proszek jakby posypka z ciasta. Położyłam się spać. Wrócił, ale nie chciałam wszczynać awantury. Olałam. Rano sprzątnął. Poprosiłam go, żeby się wyprowadził, że ja już nie mam sił na takie z nim życie.

Zaczął awanturę. Rozwalił blat w kuchni. Gdy to zobaczyłam, zrzuciłam mu telefon z tego blatu. Zniszczyłam go. W zemście rozbił szybę w drzwiach. Dzwoniła do niego córka, nie mógł odebrać, poprosił mnie nerwowym tonem o mój telefon. Ale bałam się, że stracę możliwość wezwania pomocy. Odmówiłam. Zaczął niszczyć komodę, łóżko na którym siedziałam. Rzucał je na ścianę, wyrywał mu nogi i zrzucał z powrotem na ziemię. Krzyczał i groził. Podczas sytuacji z łóżkiem wypadł spod materaca mój telefon. On zabrał go szybko grożąc mi że go zniszczy. Wpadłam z panikę. Bo telefon był tym, co trzymało mnie w poczuciu bezpieczeństwa. Wystraszyłam się, że nie będę miała jak wezwać pomocy. Uderzyłam go kubkiem, w którym piłam kawę. I wtedy on wściekły rzucił mnie na ziemię. W to szkło i zaczął dusić. Przez chwilę nie mogłam oddychać, gdy puścił uciekłam do kuchni. Tam dopadłam okna i próbowałam je otworzyć. On się wystraszył, teraz mówi, że tego co zrobił. Oddał telefon i uciekł. A ja napisałam do koleżanki „wezwij policję” i sama próbowałam się dodzwonić na 112. Jak wybiegł zamknęłam drzwi.

On teraz żałuje i przeprasza, ale powtarza, że blat zniszczył niechcący, a że ja mu zniszczyłam telefon i nie pożyczyłam swojego, żeby mógł oddzwonić do córki. Zarzuca, że to ja pierwsza użyłam przemocy za pomocą kubka. Bo on nie wymierzał jej przeciwko mnie, tylko demolował meble. Czuję się fatalnie. Bo faktycznie ja przejawiłam agresję pierwsza… Może to ze mną jest problem? Ale tak bardzo się wystraszyłam...

On chce wrócić. Obiecuje poprawę i chce iść na terapię. Ja się zgodziłam, pod kilkoma warunkami, ale nie czuję, że robię dobrze. Znajomi, którym opowiedziałam (ale tylko o jego winie) i moja siostra zabiją mnie, gdy dowiedzą się, że dałam mu znowu szansę. Nie wiem, co mam robić. Nie mam siły na swoje życie.

D.

Co doradzicie D.?

Ważne: W przypadku każdego aktu przemocy warto zgłosić się do lokalnego psychologa. Nie z partnerem. Samodzielnie. Specjalista pomoże ustosunkować się do całego zajścia i wskaże możliwe rozwiązania.

Warto również skontaktować się z „Niebieską Linią”, czyli poradnią telefoniczną dla ofiar przemocy domowej: 22 668-70-00.

Polecane wideo

Komentarze (25)
Ocena: 4.36 / 5
gość (Ocena: 1) 06.06.2018 21:10
Współczuję sąsiadom.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 06.06.2018 16:07
Byłaś pijana jak to pisałaś. Oboje się leczcie. Pozbądź się pasożyta z kompleksami, na co ci on?
odpowiedz
gość (Ocena: 3) 05.06.2018 22:47
obydwoje powinniscie sie leczyc...
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 05.06.2018 20:04
Seba i Karyna. Siebie warci. I tylko sąsiadów żal.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 05.06.2018 15:55
Haha, chyba stał się cud i pa.pilot pierwszy raz opublikował prawdziwy list;D A w ogóle to straszne,że tacy ludzie chodzą po tej ziemi, nie chciałabym mieć takich sąsiadów za ścianą..
odpowiedz

Polecane dla Ciebie