Jeszcze rok temu nie wiedziałam, że to wszystko tak się potoczy. Nawet 6 miesięcy temu niczego takiego nie planowałam. Ale stało się i trzeba żyć dalej. Nie jest tajemnicą, że moja ciąża to raczej kwestia przypadku. O ile można tak powiedzieć w stałym związku i kochając się regularnie. Czasami bez zabezpieczenia. Na szczęście facet nie jest przypadkowy, bo bardzo go kocham.
Jestem w 7. miesiącu, a do drugiego o niczym nie wiedziałam. Obyło się bez jakiegoś wielkiego dramatu. Przyjęłam to spokojnie, chłopak też pokazał klasę. To on zapytał, kiedy chcę wziąć ślub, żeby stworzyć normalną rodzinę. Oświadczył się i poprosił o wskazanie terminu, a on się dostosuje. Myślał raczej, że zdecyduję się na to już po rozwiązaniu. Ale ja nie chcę czekać.
Bo niby dlaczego? Kochamy się, dziecko w drodze, więc trzeba poukładać wszystkie sprawy. Za 2 tygodnie powiem „tak”. Z wielkim brzuchem i w białej sukni.
Zobacz również: LIST: „Wpadłam, więc rodzice siłą chcą wydać mnie za mąż. Kazali rzucić szkołę i założyć rodzinę!”
fot. Unsplash
Wiem doskonale, co się o mnie teraz mówi. Większość bliskich jest przeciwko. Bo nigdzie się nie spieszy, to robienie niepotrzebnej sensacji i ogólnie bez sensu. Ale ja jestem zdania, że skoro już się oświadczył, to niech dziecko będzie ślubne. Ten argument jeszcze do niektórych przemawia, ale mój pomysł na ten dzień już nie do końca. Największe emocje wzbudza moja suknia.
Zawsze marzyłam o białej i dopasowanej. Dlaczego mam z tego rezygnować? I tak wszyscy wiedzą, że ciężarna bierze ślub. Ksiądz oczywiście też i nie robi problemów. To nie tak, że w jasnej kreacji „podszywam się pod dziewicę”. Nie o to chodzi. Po prostu ten kolor kojarzy się z sakramentalnym „tak”. Nie wyobrażam sobie, że stoję przed ołtarzem w jakimś szarym worku.
A brzucha ukrywać nie zamierzam, bo nie uważam, żebym miała się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie - to mój największy skarb i powód do dumy.
Zobacz również: LIST: „Ksiądz odmówił ochrzczenia córki, bo... nie podoba mu się jej imię. ŻĄDA zmiany!”
fot. Unsplash
Specjalnie wybrałam sukienkę, w której mój ciążowy brzuch jest bardzo widoczny. Chcę wreszcie skończyć z tą zmową zmilczenia. Zazwyczaj ciężarna się ukrywa, a i tak wszyscy wiedzą. Taka głupia gra pozorów. Ja zamierzam żyć w prawdzie i pokazywać swoje szczęście. Przecież ten brzuch to żadna zbrodnia, ale żywy dowód na to, jak bardzo się kochamy!
Może nie planowaliśmy tego tu i teraz, ale nasze dziecko jest owocem miłości. Jesteśmy w związku od kilku lat. Nie wpadłam z facetem z dyskoteki. A jak ktoś wierzy, że są jeszcze pary, które żyją ze sobą i się nie kochają, to trudno. Muszę ich rozczarować. Seks jest częścią związku. Nawet jeśli Kościół tego specjalnie nie pochwala.
Dla mnie ukrywanie brzucha byłoby równoznaczne z sytuacją, gdybym miała już dziecko i nie wzięła go na własny ślub. Albo usadziła gdzieś w ostatnim rzędzie. To mój skarb, a nie powód do wstydu.
Zobacz również: Kobiety w ciąży nie staną przed ołtarzem?!
fot. Unsplash
Ktoś powie, że skandalistka ze mnie i niepotrzebnie się upieram. Ale ja naprawdę nie czuję, bym robiła coś złego. Wszyscy goście zdają sobie sprawę, że termin ślubu nie jest przypadkowy. Wiedzą o ciąży, tak samo jak udzielający sakramentu ksiądz. Postanowiłam zagrać w otwarte karty i jest mi lżej. Dziecko za chwilę się urodzi, więc wiadomo, że nie wzięło się znikąd. Czy w brzuchu, czy poza nim, to moje ukochane maleństwo, którego nie chcę ukrywać.
Zawsze mogłam wziąć tylko ślub cywilny i wystąpić na nim w wielkim worku. Ale po co? Wiem, że wychodzę za właściwego człowieka i ta okazja już się nie powtórzy. Chcę mieć normalną ceremonię, a nie jakiś skromny zamiennik dla ukrywających się ciężarnych. Niech sobie ludzie gadają, jak chcą. Ale mnie wspomnień nikt już nie odbierze.
Ja tu nie widzę żadnej afery. A Wy?
Justyna