W moich czasach i pewnie jeszcze kilkanaście lat temu każda dziewczynka wspominała swoją pierwszą komunię. Oczywiście nie chodziło tylko o sakrament (choć to najważniejsze) i prezenty (nie ma się co oszukiwać, ważne dla każdego dziecka). Sukienka też była istotna. Każda wyglądała inaczej i można było poczuć się naprawdę wyjątkowo. Teraz jest z tym problem, bo większość parafii postawiło na jednakowe alby. Niby rozumiem zamysł, ale nie do końca jestem za tym.
Na szczęście w naszym kościele nadal panuje pełna dowolność i o kreacji decydują rodzice z dziećmi, a nie ksiądz. Szczerze? Widziałam już kilka razy te jednakowe sukienki i one wyglądają raczej jak worki pokutne. Bezkształtne, brzydko wykończone, przypominają raczej sutannę. Moim zdaniem wystarczy, że w szkołach są mundurki. Przynajmniej w tym wielkim dniu każde dziecko powinno mieć prawo się wyróżnić.
Dla swojej córki wybrałam wyjątkową kreację. Ona też jest nią zachwycona. Wiem jednak, że nie wszystkim przypadnie do gustu, bo podobno jest zbyt strojna.
Zobacz również: Komunijna rewia mody: Te dziewczynki wyglądają jak małe panny młode! (Na pewno chcesz to zobaczyć?)
Jak pokazałam ją koleżance, to nazwała ją „małą suknią ślubną” i zaczęła się śmiać. Od razu jakieś teksty: „ale ty wydajesz córkę za mąż, czy ona idzie do komunii?”. Bez sensu takie zaczepki. Ona jest akurat z tej parafii, gdzie każda dziewczynka wygląda tak samo źle i pewnie trochę zazdrość przez nią przemawia. Nie oszukujmy się - każda matka chce, żeby jej dziecko czuło i prezentowało się wyjątkowo. To ma być szczęśliwy i świąteczny dzień, a nie kara za grzechy.
Sukienka mojej córki jest dość obszerna, oczywiście biała, są koronki, sporo tiulu, odpowiednio dopasowana w talii, z dyskretnym dekoltem. Do tego wszystkiego zastanawiamy się też nad osłonięciem włosów. Coś w formie welonu. A niech nawet ona wygląda jak panna młoda. Co w tym złego? Dla dziecka to wydarzenie równie ważne, co dla dorosłej kobiety sakrament małżeństwa. Ona też w pewnym sensie wychodzi za mąż, ale za Jezusa.
Oczywiście nie dosłownie, ale to o nim powinna myśleć przed przyjęciem pierwszej komunii. Uprzedzam pytania - nie, nie jest mi wstyd, że chcę wystroić swoje dziecko.
Zobacz również: „Moja córka w dniu pierwszej komunii będzie wyglądała jak księżniczka!”
Jestem pewna, że w albie czułaby się fatalnie. Ja też bym czegoś takiego na siebie nigdy nie założyła. To wygląda jak biały worek. Okropna tkanina, fason i ogólne wrażenie. Miałam nieszczęście zobaczenia kilku takich kiecek z bliska i naprawdę dramat. Już nie wspomnę o tym, że sam pomysł ubierania wszystkich jednakowo jest dla mnie sztuczny. Przecież każde dziecko jest inne. Każda rodzina też. I nagle w dniu komunii atak klonów. To jest moim zdaniem nieporozumienie.
Czy naprawdę chcemy pokazywać dzieciom, że ludzie się od siebie nie różnią? Przecież prawdziwe życie jest zupełnie inne. Mamy własny styl, podlegamy ocenie, oceniamy innych, podejmujemy decyzje. To ważne sprawy i wszystko moim zdaniem powinno zaczynać się właśnie od tych nieszczęsnych sukienek komunijnych. Kto chce, niech się stroi, kto nie chce, ten niech wystąpi w skromnej szacie. Jak w normalnym życiu. Odgórne nakazy i wzorce są po prostu sztuczne.
Dlatego ja odetchnęłam z ulgą, kiedy na spotkaniu rodziców w parafii upadł pomysł alb. Na szczęście ludzi rozumnych było więcej od tych zakompleksionych, którzy woleli pójść na łatwiznę.
Zobacz również: Przywieźli dziecko do komunii... limuzyną!
Przyznaję się do tego - tak, chcę, żeby moja córka w dniu komunii poczuła się wyjątkowo. Jak księżniczka. Pięknie, godnie, z klasą. A niech nawet konkuruje z koleżankami, która ubrała się lepiej. Przecież tak to właśnie działa. Dzieci porównują się codziennie w szkole i na podwórku. Każde z nich pochodzi z innej rodziny. To się nazywa różnorodność. Jedna dziewczynka w małej sukni ślubnej, a inna w worku pokutnym - wszystko zgodnie z uznaniem i możliwościami rodziny.
Bardzo się cieszę, że moje dziecko miało wpływ na to, jak będzie wyglądać. Że ja też miałam coś w tej kwestii do powiedzenia. Na tym chyba polega wolność? Wiem, że nie wszystkim spodoba się ta kreacja. Ale nie musi i to jest w tym najpiękniejsze. Przynajmniej będzie jakaś i niepowtarzalna. Moja córka będzie ją jeszcze długo wspominała jako symbol ważnego dnia.
I co w tym złego? Komu to przeszkadza? Zastanówcie się, zanim same kogoś skrytykujecie, bo się wystroił. Każdy odpowiada za siebie. Widocznie miał taką potrzebę.
Katarzyna