Wieść o rozejściu się Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli zaskoczyła wszystkich. Wydawało się bowiem, że popularna para jest w sobie zakochana po uszy i prowadzi bardzo szczęśliwe życie. Małżonkowie przez wiele tygodni powstrzymywali się z wydaniem publicznego komentarza. Sprawa nieoczekiwanie uległa jednak zmianie.
Zobacz także: Zaskakujące wieści! Jennifer Lopez i Ben Affleck spędzą razem święta?!
Agnieszka Kaczorowska zgodziła się niedawno przyjąć zaproszenie do programu Kuby Wojewódzkiego. Otworzyła się na tam temat rozstania.
Sama trochę na siebie to ściągnęłam, bo dużo swojego życia prywatnego pokazałam. Tak, rozstaliśmy się, natomiast układamy sobie tę nową rzeczywistość i zupełnie nie wiem, w jaki sposób to przeniknęło do mediów, mówiła celebrytka.
Padło również pytanie o to, kto zawinił. Gwiazda stwierdziła wówczas enigmatycznie, że do „tanga trzeba dwojga” i „w rozstaniu uczestniczą obie strony”. A co na to Maciej Pela? Tancerz nie pozostał jej dłużny. Opublikował na swoim InstaStories wpis, w którym odniósł się do obecności Kaczorowskiej w programie TVN-u. „Droga insta-ekipo wsparcia. Pytacie, czy oglądam. Nie oglądam, bo śpiewam "O mój rozmarynie" córce, która ma duszności. I nie może spać”, napisał. To nie wszystko. W swojej instagramowej relacji pokazał tajemniczą kartkę wypełnioną zapiskami nawiązującymi do rozstania.
A jeśli wy oglądacie: pamiętajcie, że to jest szołbiz. Białe, czarne, beżowe, buraczkowe. Ustawiona rozmowa, wyreżyserowane dialogi, ustalone teksty.
Pela wyraził również chęć pojawienia się w mediach, aby móc opowiedzieć o swojej wersji wydarzeń. Zdecydował się wystąpić w programie „Dzień dobry TVN”. Rozmowa była bardzo emocjonalna, tancerz powstrzymywał w jej trakcie łzy. Na antenie padło wiele gorzkich słów. Odniósł się do wystąpienia żony u Wojewódzkiego.
Byliśmy umówieni z Agnieszką, że nie idziemy do mediów rozmawiać, nie idziemy ogłaszać tego oficjalnie w mediach, dopóki sami nie poukładamy swoich spraw, przede wszystkim między sobą (...).Czułem się zawiedziony, bo mieliśmy tę umowę i kiedy widziałem zapowiedź, to to wszystko rosło.
- mówił Pela. Potem odpowiedział też na zarzuty internautów, wedle których na siłę pokazuje się w dobrym świetle i ciągle „robi z siebie ofiarę”.
Zadajmy sobie pytanie - czym są emocje i okazywanie ich, a czym jest gra aktorska? Czy okazywanie emocji, które są prawdziwe, szczere, naturalne, czyli poczucie krzywdy, to jest już robienie z siebie ofiary? Czy musimy cały czas być z przyklejonym uśmiechem, kiedy sypie się całe życie? Nie jestem w stanie udawać, że się nic nie stało, no bo się stało, stwierdził tancerz.
Następnie Maciej Pela wyznał, że nie był przygotowany na rozstanie. Nie spodziewał się go zupełnie.
Nie byłem przygotowany na to rozstanie w żaden sposób, dlatego to, co ludzie odbierają jako postawienie się w roli ofiary, było po prostu moim rozbiciem się na tysiąc kawałków. Ona, będąc w programie, wysyłała mi wiadomości, że nie może doczekać się aż wróci, że tęskni za mną, że chce się zatopić w moich ramionach. Dwa dni później dowiaduję się, że to jest koniec, opowiadał tancerz.
Co więcej, okazuje się, że małżonkowie nie odbyli szczerej rozmowy. Nie pożegnali się właściwie.
Czuje się, że ta odpowiedzialność nie jest wzięta na barki, chciałbym być uszanowany i usłyszeć prosto w twarz prawdziwy powód, bo tego nie usłyszałem nigdy. Nie chciałbym, żeby to wypłynęło do mediów, chciałbym tylko usłyszeć: "Zrobiłam to i to, przepraszam", cokolwiek.
Zobacz także: Kasia Tusk ma kuchnię w paryskim stylu. „Bez drabiny nie dosięgnę do wielu rzeczy”