Julia Wieniawa to jedna z gwiazd, które nie obawiają się trudnych rozmów. 25-letnia aktorka i piosenkarka wielokrotnie zaskakiwała szczerością w temacie kryzysów psychicznych i depresji. Ostatnio postanowiła zwierzyć się z historii związanych z jej szkolnymi latami. Nie wspomina ich niestety za dobrze.
Zobacz także: Caroline Derpienski sprzedaje swój pierścionek zaręczynowy. Cena jest… zaskakująco niska
Julia Wieniawa udzieliła ostatnio wywiadu magazynowi „K Mag”. W swojej instagramowej relacji zapewniła, że jest bardzo szczery, ponieważ złapała z prowadzącą świetny kontakt. „Fajny przepływ energetyczny z rozmówczynią” zaprocentował interesującą rozmową. Młoda artystka otworzyła się w niej na temat szkolnych wspomnień. Były dla niej bardzo trudnym czasem. Zmagała się wtedy ze stanami depresyjnymi.
Nawet jeśli komuś wydaje się, że dana osoba wiedzie idealne życie, to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja miałam dostęp do pomocy, ale i tak było mi ciężko wstać z łóżka. Zaczynałam dzień od płaczu. Wykonywanie jakichkolwiek czynności fizycznych bardzo dużo mnie kosztowało, wyznała aktorka dziennikarce „K Mag”.
Potem rozmowa zeszła na temat szkolnych presji i kompleksów.
Już w szkole podstawowej czułam, że muszę mieć najnowsze conversy. Kiedyś wykluczenie ekonomiczne rozgrywało się na poziomie conversów czy płaszczyka z Zary. Jeśli ktoś miał ciuchy z lumpeksu czy po starszej siostrze, to był wykluczony. Byłam czasem jedną z takich osób, które dostawały różne "modne" rzeczy jako jedna z ostatnich.
Zawsze byłam najniższa, najmniejsza, wyglądałam najbardziej dziecinnie. Do tej pory mam z tyłu głowy komentarz koleżanki, która powiedziała mi, że ubieram się dziecinnie. Wtedy wszystkie chciały wyglądać doroślej, a ja dalej nosiłam plecak. Ten komentarz mocno zapadł mi w pamięć i później zawsze chciałam być starsza, niż jestem, mówiła Wieniawa podczas wywiadu na łamach magazynu „K Mag”.
Kolejnym ważnym punktem wywiadu okazały się relacje artystki z pedagogami. Okazuje się, że ma do nauczycieli duży żal. Ich podejście do niej było nieprofesjonalne.
Jak zaczęłam grać w „Rodzince”, to zaczęły się innego rodzaju komentarze. Słyszałam, że pewnie ktoś mi to załatwił. Pytano mnie, co zrobiłam dla tej roli. A przypominam, że miałam wtedy 14 lat! Z drugiej strony wiele osób chciało się ze mną zaprzyjaźnić. Wtedy zaczęłam zauważać, że ludzie są interesowni.
Najgorzej było, gdy to nauczyciele dolewali oliwy do ognia. W liceum często podcinali mi skrzydła. „Co tam gwiazdeczko, nauczyłaś się?”. Oceniali mnie po tym, że występuję w serialu. Traktowali mnie na zasadzie: „A, ładniutka, to głupiutka”.
Zobacz także: Antek Królikowski i Izabela pochwalili się nowymi zdjęciami z córką. Kadry rozczuliły fanów