Anna Wendzikowska nie ma większego problemu, by rozmawiać o pieniądzach. Była gwiazda „Dzień dobry TVN” zdradziła kilka miesięcy temu u Żurnalisty, że chciałaby co miesiąc na swoim koncie widzieć około 40 tysięcy złotych. Taka kwota pozwoliłaby jej na spokojne życie i spełnienie marzeń.
Żeby mi było tak luźno, fajnie, żebym mogła sobie pozwolić na podróże i utrzymanie moich dzieci, to 40-50 tys. Miesięcznie – przyznała.
42-latka zdradziła teraz także, że finansowo jest u niej nie zawsze tak kolorowo, jak może się wydawać…
Przeczytaj też: Mikołaj Krawczyk trafi do więzienia? W tle konflikt z Anetą Zając
Wiele osób sądzi, że influencerzy śpią na pieniądzach. I choć oczywiście niektórzy zarabiają naprawdę duże kwoty, część nie zawsze utrzymuje płynność finansową. Co ciekawe, Anna Wendzikowska też kiedyś znalazła się w sytuacji, gdzie budżet miesięczny po prostu się nie spinał. W konsekwencji musiała odmówić pewnych rzeczy swoim córkom.
Wydaje się, że tej pracy i pieniędzy jest sporo, ale jak są takie sytuacje, to zdarza się, że dziecku mówię, że czegoś kupić nie mogę lub nie pójdzie na jakąś wycieczkę, bo budżet się nie domyka w tym miesiącu. Tak się zdarza – wyjawiła Ania w rozmowie z serwisem Party.
Wendzikowska nie ukrywała także, że pewien kontrahent wciąż dłużny jest jej pieniądze. Infleunecerka wykonała dla niego zlecenie w grudniu ubiegłego roku, a do dziś nie otrzymała zapłaty za swoją pracę. Co gorsza, musiała zapłacić już od niej podatek. A mowa o fakturze na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Życie freelancera i jeszcze samotnej mamy wychowującej dzieci i odpowiedzialnej finansowo za te dzieci nie jest łatwe. Teraz mam taką sytuację, że pewien kontrahent, gdzie pracę wykonałam w grudniu, jeszcze mi nie zapłacił. To jest kilkadziesiąt tysięcy, ja od tej kwoty musiałam zapłacić podatek i to są trudne sytuacje – dodała.
Przeczytaj też: Kryzys u Meghan i Harry’ego. Tym razem wyprowadzka do Wielkiej Brytanii okaże się konieczna?
Wyświetl ten post na Instagramie