Do tragicznego wypadku doszło w nocy z piątku na sobotę. Zginęło w nim czterech młodych mężczyzn. Jak się później okazało, jednym z nich był Patryk Peretii, syn Sylwii Peretii. Teraz głos zabrał jeden ze strażaków, którzy przybyli na miejsce zdarzenia.
Zobacz także: Paulina Smaszcz opublikowała zdjęcie ze szpitala. Zdradziła, jak się czuje
Główną przyczyną tragicznego wypadku była najprawdopodobniej nadmierna prędkość samochodu, który prowadził Patryk Peretti. Syn „Królowej życia”, Sylwii Peretti, stracił panowanie nad autem, które dachowało po uderzeniu w słupek i latarnię. Świadkowie zdarzenia od razu wezwali pomoc. Kiedy ta przybyła na miejsce, okazało się, że w samochodzie zakleszczonych było czterech pasażerów. Wszyscy zginęli na miejscu. Najstarszy z nich miał 24 lata. Teraz głos zabrał strażak, który był na miejscu zdarzenia. Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie w rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że skala tragedii była ogromna:
To się zdarza naprawdę rzadko, że na miejscu giną cztery osoby. Widziałem niejeden poważny wypadek, ale w tej skali w trakcie mojej zmiany jeszcze nie. Dla każdego z ratowników na miejscu to jest silne przeżycie. Ale to może spotkać każdego, gdziekolwiek w Polsce.
Zobacz także: Ujawniono prawdziwą przyczynę śmierci córki Elvisa Presleya. Na co zmarła Lisa Marie?
Wyświetl ten post na Instagramie