Sytuacja, która miała ostatnio miejsce w Nowym Targu, sprawiła, że na nowo rozgorzała dyskusja o zdrowiu i życiu ciężarnych kobiet. Lekarze dopuścili do śmierci ciężarnej Doroty, mimo że szanse na uratowanie płodu były znikome. Głos w sprawie zabrała Joanna Racewicz. Wróciła wspomnieniami do poronień, których doświadczyła.
Zobacz także: Justyna Steczkowska wystąpiła w Opolu. Teraz tłumaczy się ze swojej stylizacji
Obok wydarzeń z Nowego Targu trudno przejść obojętnie. 33-letnia Dorota zmarła po tym, jak lekarze zdecydowali się za wszelką cenę ratować płód. Kilka dni temu pisałyśmy, że Martyna Wojciechowska zdecydowała się opowiedzieć o pierwszej ciąży. Podróżniczka miała wówczas dużo szczęścia, ponieważ specjaliści zdecydowali się przerwać ciążę, aby uratować jej życie. Teraz swoją historią podzieliła się Joanna Racewicz. Dziennikarka dołączyła do grona gwiazd, które postanowiły zabrać głos w sprawie życia i zdrowia ciężarnych kobiet. Przyznała, że poronienia doświadczyła dwukrotnie, a w szpitalu została okropnie potraktowana przez personel. W obszernym poście, który opublikowała na Instagramie, możemy przeczytać:
Bilans: trzy ciąże. Jedno dziecko. „Beznadziejny przypadek” - znam to na pamięć. Takie „położnicze esperanto”, szpitalny slang. Nie ma w nim szacunku ani do kobiety. Nie było go także wtedy, gdy do izby przyjęć na Karowej weszła pani salowa z mokrą ścierką. Chciała posprzątać krew z podłogi. Moją i dziecka. Lekarz zniknął. Tuż po diagnozie: poronienie. Słyszałam, jak mówił na głos na korytarzu: „Pani Lidziu, trzeba wytrzeć, tam naświnione”.
Następnie dziennikarka odniosła się do tragicznych wydarzeń z Nowego Targu:
Scena, jak z koszmaru. Do bólu prawdziwa. Wróciła po strasznej historii Doroty z Bochni. Za mnie zdecydowała biologia, za nią - lekarze. Ja - żyję. Ona - nie. Jestem szczęściarą, prawda? Brak szacunku, pogarda, lekceważenie. Norma. Pamiętacie akcję „Rodzić po ludzku”? Lata temu. Co się zmieniło? Może nie ma już „taśmy” już nie słychać krzyku innej rodzącej zza kotary, ale lekarska wyższość to wciąż chleb powszedni.
Na koniec gorzko podsumowała sytuację w Polsce:
Teraz jeszcze presja, strach, asekuranctwo. Zasłanianie się „klauzulą sumienia” i krzyżem. Nie chcę „wrzucać lekarzy do jednego worka”. Na swojej drodze spotkałam wielu wspaniałych. Niestety w Polsce ciąża to stan wysokiego ryzyka. Zawód: położnik - to zawód szczególnej odwagi.
Zobacz także: Beata Kozidrak prowadziła samochód pod wpływem alkoholu. Mówi o hejcie, z jakim musiała się zmierzyć
Wyświetl ten post na Instagramie