Film „50 twarzy Greya” oparty na książce o tym samym tytule budził spore kontrowersje. Mimo że kolejne części produkcji nie miały dobrych opinii, przyciągały do kin rzesze widzów. Film stanowił trampolinę do sławy dla Jamiego Dornana i Dakoty Johnson. Teraz aktorka zdradziła jak naprawdę wyglądała praca na planie. Nie było kolorowo…
Zobacz także: Emily Ratajkowski i Pete Davidson są parą?!
Minęło już kilka lat od premiery ostatniej części „50 twarzy Greya”. Dopiero po takim czasie Dakota Jahnson, która wcielała się w główną bohaterkę, zdecydowała się na szczere wyznanie. Zdradziła, jak w rzeczywistości wyglądała praca na planie ekranizacji powieści E.L. James. Uchyliła także rąbka tajemnicy w temacie swojej relacji z Jamie Dornanem.
Dakota Johnson wyznała, że atmosfera na planie pierwszej części filmu była ciężka, głównie za sprawą autorki powieści. Aktorka w wywiadzie dla „Vanity Fair” powiedziała szczerze:
Było wiele różnych nieporozumień. Nigdy nie miałam możliwości o tym mówić, ponieważ musiałam promować filmy we właściwy sposób. Ostatecznie jestem dumna z tego, co zrobiliśmy, choć przez cały czas wszystko nie układało się tak, jak powinno.
Praca nad ekranizacją nie była prosta, ponieważ E.L. James chciała, aby wszystko było dokładnie tak, jak w jej książce:
Robiliśmy ujęcia, które chciała zrobić Erika (E.L. James), a potem robiliśmy ujęcia, które my chcieliśmy zrobić. Wieczorem musiałam uczyć się dwóch wersji dialogów, jednej dla niej, drugiej dla filmu. Chaos i zamęt był przez cały czas.
Dakota Johnson wypowiedziała się także w temacie relacji z Jamie Dornanem, z którym swego czasu łączono ją w parę. Jak się okazało, prawda jest inna:
Wiem, że to dziwne, ale jest dla mnie jak brat. Kocham go tak, tak, tak bardzo. I naprawdę byliśmy tam dla siebie. Musieliśmy naprawdę sobie ufać i chronić się nawzajem.
Zobacz także: Luksusowa willa Lewandowskich. Zobacz, jak mieszkają w Hiszpanii
Źródło: Wirtualna Polska/„Vanity Fair”