Galopująca inflacja sprawia że ceny w sklepach są na granicy absurdu. Przekonała się o tym Blanka Lipińska, która zrobiła zakupy w sklepie osiedlowym. Kupiła raptem cztery bułki i cztery pączki, za które przyszło jej słono zapłacić. Pisarka nie byłaby sobą, gdyby nie zrelacjonowała tego na Instagramie. Sprawdź, jak to podsumowała.
Zobacz także: Intrygujące meble i barwne grafiki. Mieszkanie Magdy Mołek zachwyca!
Blanka Lipińska zdaje sobie sprawę z tego, że jest na uprzywilejowanej pozycji, ponieważ stać ją na to, aby za cztery bułki i cztery pączki zapłacić… 25 zł. Wie jednak, że nie każdy może sobie na to pozwolić. „Co mają zrobić ludzie, którzy tych pieniędzy nie mają” – pyta celebrytka i w odpowiedzi odwołuje się do kontrowersyjnych słów Jarosława Kaczyńskiego:
Właśnie wracam ze sklepu, osiedlowego co prawda. Kupiłam cztery pączki i cztery bułki, zapłaciłam za to 25 zł, gdzie za "moich czasów" ja pamiętam, jak pączek kosztował 70 groszy a bułka 20. Czyli za to wszystko powinnam zapłacić koło 2-3 złotych, a zapłaciłam 25! I tak sobie myślę, bo ja to jeszcze mam pieniądze, ale co mają zrobić ludzie, którzy tych pieniędzy nie mają? Chyba tylko dawać w szyję.
Pisarka zwróciła także uwagę na to, że ceny alkoholu są niższe od cen podstawowych produktów spożywczych. Wniosek nasunął jej się sam:
Zwrócę wam uwagę na inną rzecz: pączek, szok i niedowierzanie, kosztuje od 2,50 czy tam od 3 złotych się zaczyna co jest dla mnie w ogóle niewiarygodne, no ale dobra. Ale alkohol... browar najtańszy można kupić chyba już za 1,20 czy za 1,40. Więc niech się nie dziwią niektórzy politycy, że niektórzy dają w szyję. Taniej jest się upić niż coś zjeść.
Zobacz także: Aleksandra Żebrowska odniosła się do kontrowersyjnych słów Jarosława Kaczyńskiego. „Wystarczyło nie brać w szyję”