Zofia Zborowska to popularna aktorka, a prywatnie żona siatkarza Andrzeja Wrony. Rok temu para doczekała się swojego pierwszego dziecka – córki Nadziei. Fanki cenią celebrytkę za pokazywanie codziennego życia młodej mamy bez niepotrzebnego „słodzenia”. Teraz Zofia Zborowska szczerze wypowiedziała się w temacie macierzyństwa.
Zobacz także: Dominika Gwit jest w ciąży! „Za kilka miesięcy będziemy już we troje”
W podcaście „Tak Mamy” aktorka szczerze wypowiedziała się w wielu intymnych kwestiach. Nie ukrywała, że razem z partnerem marzyli o założeniu rodziny:
Gdy poznaliśmy się z Andrzejem to ten timing mieliśmy dobry, bo już każdy z nas tam swoje przeszedł i obydwoje bardzo chcieliśmy założyć rodzinę i się ustatkować. I wpadliśmy na siebie właśnie w takim momencie. Andrzej jak byliśmy ze sobą jakieś 3 miesiące, to już mi wypalił z tekstem czy ja chciałabym mieć dzieci. (…) Pamiętam, że przystąpiliśmy „do roboty” po ślubie, na wyjeździe poślubnym.
Aktorka opowiedziała o trudnym doświadczeniu, z którym przyszło jej się zmierzyć, czyli o poronieniu:
Udało się, tylko, że…poroniłam. Więc to, że chcesz i się udaje to jedno, a życie pisze swój scenariusz. To poronienie było w miarę szybkie, ale bardzo bolesne, w sensie psychicznym, w fizycznym również. Potem rok trwała moja odbudowa psychiczna, fizyczna, szukanie powodu. (…) Okazało się, że mam zespół antyfosfolipidowy albo trombofilię, co jakby da radę urodzić dziecko i donosić ciążę, ale trzeba codziennie mieć zastrzyki z heparyny. No i się udało. (…) Było cholernie trudno, ale się udało. Całą ciążę miałam bardzo trudną.
Gwiazda opowiedziała także o porodzie oraz połogu, które są trudne dla każdej kobiety:
Połóg był dla mnie zaskoczeniem. Sam poród wspominam w porządku, chociaż był ciężki. Bo mimo że wszystko poszło sprawnie, to Nadzia urodziła się z wrodzonym zapaleniem płuc i po 20 minutach nam ją zabrali. Spędziła dwa dni na neonatologii, gdzie jeździłam na wózku, by ją karmić i z nią kangurować. To są, wiadomo, hardcorowe sytuacje. Działałam wtedy na autopilocie, na jakiejś turbo adrenalinie. Z bólu nie byłam w stanie ani leżeć ani siedzieć. Te sześć dni w szpitalu były naprawdę ciężkie.
Aktorka zdecydowała się także powiedzieć o kolejnej kwestii, która była dla niej niemałym zaskoczeniem:
Druga rzecz, która mnie zaskoczyła, to „szew dla męża”, co jest hardcorem. Nadzia była bardzo dużym dzieckiem, więc podobno trzeba było mnie naciąć. A jak się nacina, to potem trzeba zszyć. Byłam 5 tygodni na proszkach przeciwbólowych i to był hardcore. Uważam, że zostałam bardzo, bardzo mocno zszyta, niestety nie przez moją położną, tylko przez doktora, który akurat wtedy przyszedł. Gdzieś w głębi duszy liczę, że on tego nie zrobił specjalnie, że nie miał takiej intencji. No ale wyszło jak wyszło.
Zobacz także: Niecodzienne wyznanie Blanki Lipińskiej. Miała stalkera
Co o tym wszystkim sądzicie?