Ania Skura kilkanaście dni temu publikowała na swoim Instagramie relacje z pobytu w szpitalu. I choć blogerka na co dzień dzieli się z followersami niemal wszystkimi szczegółami ze swojego życia, o przebytym zabiegu wiedzieliśmy tylko tyle, że dotyczył on biustu. Influencerka w dramatycznych wideo informowała fanów, że czeka ją trudna operacja, po której nie będzie wyglądała już w ten sam sposób. Spekulacji na temat przyczyny jej hospitalizacji było wiele. W końcu sama Skura zdecydowała się wyjaśnić całą sytuację.
Przeczytaj też: „Nie chciałam wtedy siebie oglądać”. Anna Skura pokazała swoją sylwetkę tydzień po porodzie
Aquafilling – mówi Ci to coś? Chodzi o alternatywne powiększanie piersi, podczas którego zamiast implantów, wstrzykuje się specjalny żel, który po kilku latach powinien się wchłonąć. I choć ta metoda modelowania piersi mogłaby się wydawać bezpieczniejszą, bo mniej inwazyjną, w rzeczywistości okazuje się wcale nie mniej groźnym wyborem, aniżeli operacja z użyciem skalpela. Zresztą na własnej skórze przekonała się o tym Ania Skura.
Blogerka zdradziła wczoraj na Instagramie (a wcześniej w wywiadzie dla portalu kobieta WP), że poddała się właśnie takiemu zabiegowi. Jednakże 3 lata po wstrzyknięciu substancji modelującej, w jej organizmie doszło do zakażenia. Dodajmy bowiem, że mimo iż ta metoda powiększania biustu posiadała odpowiednie atesty, aktualnie została wycofana z ofert klinik medycy estetycznej, ponieważ żel uznano za niebezpieczny. Substancja podobno nigdy nie rozpuszcza się w stu procentach, a jednocześnie może ona migrować po ciele i uszkadzać tkanki. Jedynym ratunkiem w takiej sytuacji jest poważna operacja, która ratuje życie, ale jednocześnie zniekształca piersi.
Przeczytaj też: Polska gwiazda Instagrama wyłudziła od swoich fanów tysiące dolarów! Nie chciała oddać pieniędzy
Usunięcie preparatu to dopiero pierwszy etap leczenia, usunięcie preparatu i zmienionych przez niego tkanek wiążę się często z deformacją i asymetrią piersi a w związku z wysokim ryzykiem powikłań – wyjaśnia Ania i dodaje - Dziękuję, że przez cały czas byliście ze mną i wspieraliście mnie piękną energią, ona uleczała mnie każdego dnia i dała mi siłę, by wstać i opowiedzieć Wam swoją historię. Po operacji wpadłam w tak niskie wibracje, tzn. w uczucia lęku, strachu, beznadziejności, że nie miałam ani siły i woli ani odwagi o tym mówić, czekając na dzień w którym będę potrafiła z wdzięcznością za to doświadczenie spojrzeć i w pełni zaakceptować siebie taką jaka jestem.
Ania zwróciła się także do swoim obserwatorek z apelem, by konsultowały u specjalistów swoje przypadki, jeśli oczywiście poddały się takiemu zabiegowi. Jednocześnie zapewniła też, że sama gwarantuje wsparcie i pomoc dla takich kobiet.
Wyświetl ten post na Instagramie.