Joanna Koroniewska o przemocy w łódzkiej filmówce. Nie mogła pożegnać umierającej matki

„Nie wybaczę jej tego nigdy” - pisze o profesorce.
Joanna Koroniewska o przemocy w łódzkiej filmówce. Nie mogła pożegnać umierającej matki
fot. Instagram (instagram.com/joannakoroniewska)
26.03.2021
Wiktoria Sobocińska

Kolejna osoba z branży filmowej odważyła się publicznie opowiedzieć o tym, co tak naprawdę działo się pośród murów łódzkiej filmówki. Studenci oskarżają wykładowców o przemoc, nękanie i nadużycia. Twierdzą, że wykorzystywali swoją pozycję, aby poniżać swoich uczniów. Pojawiły się konkretne nazwiska profesorów. Jak się okazało, wersje pokrywają się ze sobą.

Zobacz również: Joanna Koroniewska wściekła na decyzję TK. „Mam dwoje zdrowych dzieci, ale ciąż…”

Nie wszyscy mieli tyle odwagi co Weronika Rosati, aby rzucić szkołę. Bali się, że jeśli nie wykonają polecenia, zostaną wyrzuceni z prestiżowej uczelni. Prawda zaczęła wychodzić na jaw niczym domino.

Joanna Koroniewska o przemocy w szkole filmowej

W sieci nadal jest głośno o przełomowym wpisie Anny Paligi, w którym podzieliła się bolesnymi wspomnieniami z czasów studiowania w Łodzi. Ośmieleni studenci zaczęli publikować własne traumatyczne historie, a wśród nich pojawiła się poruszająca opowieść Joanny Koroniewskiej. 

Aktorka doświadczyła okrutnego traktowania ze strony tej samej nauczycielki, co Weronika Rosati. W obydwu wpisach pojawiło się bowiem to samo nazwisko. 

Byłam „pupilką” jednej z Profesorek, o której kilkanaście godzin temu wspomniała @weronikarosati. Tak, na samą myśl o nazwisku Ewa Mirowska robi mi się niedobrze. W imię zahartowania mnie, od razu na początku wybrała mnie sobie za cel i szczerze, była to niekończąca się moja walka z upokorzeniem, wstydem i samymi najgorszymi emocjami. Wybitna Pani Pedagog wymyślała mi ksywy, które raniły mnie do żywego, wciąż zwracała uwagę na to jaka to jestem głupia, używając przy tym naprawdę mocnych słów. Najgorszych. Najmocniejszych. Do historii przejdzie jeden z egzaminów, w trakcie, którego podczas mojego monologu na scenie, przerwała mi i z wściekłością zaczęła mnie poprawiać i krzyczeć na mnie, żebym zaczynała raz jeszcze, i tak parokrotnie. Bawiła się chyba tym moim strachem, ewidentnie TO lubiła

- zwierza się gwiazda. 

Joanna przyznaje, że niczym w traumie wciąż zapominała o tych przykrych zdarzeniach. Jest jednak rzecz, której nie zapomni i nie wybaczy profesorce nigdy. Chodziło o jej umierającą mamę. 

Nie zapomnę jej jednego. I niestety nie wybaczę jej tego nigdy. Kiedy umierała na raka moja mama, byłam w trakcie prób do przedstawienia dyplomowego, od którego zależało moje być albo nie być na uczelni. Siedząc z moją umierającą mamą, bez rodzeństwa, bez oparcia ze strony ojca, zadzwoniłam do Pani Mirowskiej, że to ostatnie godziny mojej mamy i bardzo chciałabym móc ją pożegnać. (...) Spektakl był przygotowany, rola zrobiona a ja prosiłam o zaledwie jeden dzień

- wspomina przejęta. 

Sytuacja była kryzysowa i studentka liczyła na zrozumienie ze strony uczelni. Co jednak usłyszała?

Usłyszałam w słuchawce wzburzony głos moje Profesorki, że absolutnie nie ma takiej możliwości, że muszę wracać, mimo że usilnie tłumaczyłam, że nie mam z kim zostawić mojej mamy. Zostałam wtedy wyzwana od egoistek, że myślę tylko o sobie, a nie o Kolegach, którzy potrzebują próby ze mną, po czym rzucona została słuchawka. Kiedy ponownie wybierałam numer, nikt nie odebrał, co było jednoznacznym sygnałem, że nie mam wyboru

- podsumowuje w poście. 

Jeszcze tego samego dnia, kiedy aktorka mimo trudnej sytuacji rodzinnej stawiła się na próbie, otrzymała wiadomość, że jej mama umarła w samotności w hospicjum. Joanna Koroniewska przez tyle lat nie odważyła się opowiedzieć o tym swojemu mężowi z powodu traumy, którą wyparła. 

Innym studentom również utrudniano życie, zabraniając im pojawić się na pogrzebie i układając plan zajęć tak, aby mimo wszystko musieli jechać długą trasę z powrotem do szkoły. Joanna twierdzi, że wykładowcy próbowali wpoić studentom, że sztuka jest ważniejsza od ich własnego życia.

Uprzedmiotawianie nas. Łamany był każdy. Nawet ten, który miał żonę i dwójkę dzieci. Ktoś napisze, że to przecież zawód nie dla słabeuszy. Jasne. Ale w tym zawodzie wymagana jest od nas wrażliwość, którą niestety niektórzy nadludzie nam odbierają, a właściwie odbierali

- czytamy w dalszej części na Instagramie. 

Całe szczęście, że na uczelni byli również pedagodzy, którzy przyczynili się do rozwoju aktorki. Uważa jednak, że podobnych historii jest mnóstwo i wkrótce wyjdą na jaw. 

Na koniec zwróciła się do samej profesorki. 

Tak właśnie jest z traumami w naszym życiu. Po prostu za wszelką cenę próbujesz o nich zapomnieć. Dlatego mam nadzieję, że choć przez chwilę poczuję ulgę. Tak pani Ewo. Nadal jestem aktorką. Tak, mam się świetnie. I cieszę się z tego, że wiem, że Pani czyny wobec niektórych były okrutne. Z tego miejsca ogromne podziękowania dla Mirosławy Marcheluk. To ona podnosiła mnie na duchu, za każdym razem, kiedy upadałam. Wielki szacunek dla Anny Paligi

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Joanna Koroniewska - Dowbor (@joannakoroniewska)

Zobacz również: Paulina Młynarska pokazała zdjęcie po podwójnej mastektomii. „Chce się wyć!”

Polecane wideo

Gwiazdy, które przyznały się do aborcji
Gwiazdy, które przyznały się do aborcji - zdjęcie 1
Komentarze (2)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 28.03.2021 20:12
Eee takie coś nie tylko na filmówkach. Wyzywanie od idiot**, darcie się to była codzienność na politechnice na której byłam.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 26.03.2021 18:08
Potwór nie kobieta
odpowiedz

Polecane dla Ciebie