Jessica Mercedes to polska blogerka modowa (niegdyś nazywana potocznie szafiarką), która zdobyła ogromną popularność i grono fanów ze względu na swoją szczerość i autentyczność. Wielbiciele mody i dobrego stylu obserwowali jej działania od samego początku i gorąco jej kibicowali. Z czasem influencerka bardzo rozwinęła swoją działalność, stronę internetową, współpracę z zagranicznymi markami na rzecz ich kampanii, zaczęła pisać dla topowych magazynów o modzie, a nawet założyła podróżniczego vloga, w którym zdawała relacje ze światowych pokazów mody i pokazywała modne, lokalne ciekawostki. Została też mianowana Kobietą roku Glamour w kategorii Ikona mody.
Wkrótce Jessica stała się na tyle rozpoznawalną marką, że wybiła się w świecie mody jako prawdziwa businesswoman, która zatrudniła do swojego zespołu sztab asystentów i założyła własną firmę Moiess z kostiumami kąpielowymi oraz Veclaim, która doczekała się własnego stacjonarnego butiku na najmodniejszej ulicy w Warszawie.
Zobacz również: Jessica Mercedes pokazała swoje nowe biuro. Co za luksus - zobacz zdjęcia!
Fani doceniali to, że blogerka systematycznie publikuje treści w social mediach, rozmawia z nimi na Instagramie i mogą poczuć się, jakby podróżowali albo spędzali dni razem z nią i naprawdę ją znali. To zaufanie i pozycję w świecie show-biznesu budowała sobie przez lata.
Jej ostatnia kreatywna linia ubrań marki Veclaim w stylu boho, nawiązująca do motywów surrealistycznych i astrologicznych, błyskawicznie stała się hitem i zdawała się być wisienką na torcie jej kariery. Niestety, jeden rażący błąd wystarczył, aby przekreślić wieloletnią pracę i wizerunek 26-letniej celebrytki. Jak sobie z tym poradziła?
Kilka dni temu na Instagramie stylistki Karoliny Domaradzkiej pojawiły się niepokojące zdjęcia koszulek z nowej serii Veclaim, pokazujące wyraźnie, jak pod obszernym logo firmy znajduje się... niewycięta metka popularnego producenta bazowych ubrań Fruit of The Loom. W sieci zawrzało.
Fanki zaczęły w pośpiechu sprawdzać swoje kupione na stronie produkty i okazało się, że większość metek Fruit of The Loom jest nieumiejętnie usunięta z bluz i t-shirtów, choć ich idolka zapewniała i promowała ideę, że ubrania są szyte w 100% w Polsce. Taka informacja widniała również na stronie firmy, jednak po wyjściu oszustwa na jaw, dziwnym trafem stamtąd zniknęła.
Jessica Mercedes w pośpiechu zablokowała możliwość komentowania postów na Instagramie i całkowicie zniknęła z relacji. Zawiedzieni obserwatorzy wylewali na dziewczynę falę hejtu, a polskie firmy odzieżowe były rozgoryczone tym, że taki błąd może poważnie wpłynąć na ich wizerunek na rynku i zaufanie klientów co do prawdziwości podawanych informacji. Przy okazji na jaw wyszło, że Jessica kopiowała wzory grzybków czy kroje sukienek od innych producentów, w tym polskich.
Choć oczywiście znane sieciówki jak Zara czy H&M, w których chętnie kupujemy ubrania, również korzystają z usług podwykonawców i sprzedają koszulki warte o wiele mniej, drożej - to jednak jasno o tym informują. Blogerka podkreślała, że wypuszczenie tej kolekcji podczas kwarantanny będzie doskonałym rozwiązaniem w czasie kryzysu. Co jak co, ale od autorytetu w kwestii mody i stylu oraz osoby, który popiera zasady slow fashion, oczekiwało się trochę więcej. Jessica skupia stosunkowo młody fandom i t-shirt rzędu 300 zł to dla nastolatki ogromny wydatek. Zwłaszcza, kiedy wydało się, że tak naprawdę bazowy produkt kosztował kilkanaście złotych...
Zobacz również: Jessica Mercedes tłumaczy, dlaczego jej marka jest tak DROGA
Po długiej ciszy PR Manager marki Veclaim wydał mało satysfakcjonujące oświadczenie, opublikowane na portalu Pudelek, a dopiero następnie Jessica wstawiła własne sprostowanie w formie telefonicznej notatki na Instagramie. Twierdziła, że zaistniała sytuacja to "błąd w komunikacji" a koszulka wyprodukowana za granicą jest "modelem współpracy" i zapewniała, że pozostałe kolekcje faktycznie są szyte w Polsce i chętnie zabierze obserwatorów do szwalni, aby towarzyszyli jej w trakcie tego procesu. Rozczarowani fani krzyczeli jednak: PRZEPROŚ!!!
Tym razem doczekali się prawdziwych przeprosin na Instastory. Jessica pozbierała się po tym wszystkim i postanowiła oficjalnie zabrać głos.
Przepraszam was za to wszystko. Veclaim jest podpisane moim nazwiskiem, biorę to na klatę, to jest moja wina. To jest mój błąd przedsiębiorcy, muszę działać transparentnie, jeśli coś wprowadzamy jako półprodukt i tworzymy z niego swój produkt... To była dla mnie naprawdę gorzka lekcja
- mówi w relacji, wyglądając na naprawdę wyczerpaną.
My nie sprzedawaliśmy wam białego t-shirtu. Tutaj pełno zmian było dokonywanych
- tłumaczy Jessica. Czy w dalszym ciągu uważa, że nałożona przez nią marża była słuszna?
Ja jestem duszą kreatywną, lubię coś kreować i wymyślać: "zróbmy znaki zodiaku, cekiny, tutaj len!", ale jeśli ja nie potrafię być dobrym przedsiębiorcą i pilnować czegoś od A do Z, to może nie powinnam się pod tym podpisywać i tego żałuję... Może to jest lekcja dla mnie, że nie powinnam mieć marki odzieżowej i się do tego nie nadaje? Nie mam do tego doświadczenia i nie ma już odwrotu
- zastanawia się Jess zapewniając klientów, że przyjmie od nich wszystkie zwroty.
Jessica Mercedes przyznała, że musi się z tym jakoś zmierzyć, stanąć na nogi i obiecała, że nie będzie już więcej takich przerw w jej relacjach, tylko wróci do obserwatorów i będzie przeżywała wszystko razem z nimi. Przekonały Was te słowa?
Zobacz również: Kultowa marka odzieżowa znika z Polski. Wszystko z powodu koronawirusa