Kiedy kilka lat temu MTV wyemitowało pierwszy odcinek programu „Warsaw Shore”, nikt nie przypuszczał, że jego uczestnicy zrobią kiedykolwiek jakąś karierę. Dość szybko okazało się jednak, że upijanie się przed kamerami, wdawanie w bójki i chodzenie z przygodnymi partnerami do łóżka może zaowocować sławą, a nawet kontraktami reklamowymi.
Zobacz także: Ewelina z Warsaw Shore zrobiła sobie kiczowaty tatuaż. Internauci są oburzeni
Uczestnicy „Warsaw Shore” radzą sobie na polskim rynku influencerów nienajgorzej. Na swoich kanałach social mediowych promują ubrania, kosmetyki, salony manicure i różne gadżety. Trudno stwierdzić, dlaczego niektóre firmy decydują się na współpracę z uczestnikami Ekipy z Warszawy. Być może dlatego, że są prawdziwi i niczego nie udają?
Jednym z najbardziej medialnych i najmniej pruderyjnych uczestników „Warsaw Shore” jest bez wątpienia Stifler. Damian Zduńczyk, bo tak się naprawdę nazywa, dał się zapamiętać widzom jako osoba, która uwielbia chodzić po domu ekipy nago i która bije rekordy, jeśli chodzi o ilość partnerek w poszczególnych sezonach.
Swoje zamiłowanie do intymnych przygód Stifler wyraził nawet poprzez swój ostatni tatuaż. Celebryta zdecydował się na ogromny rysunek penisa na udzie, przy którym dodał napis: „Come to daddy”.
Nowy wzór zachwycił go do tego stopnia, że na Instagramie podziękował tatuatorowi, który jest autorem tego „dzieła”:
„Come to Daddy @tattoo_atelier_koniecki wielkie dzięki za przedłużkę; Miłego dnia życzy Stifler42cm”.
Nowy tatuaż Stiflera wywołał ogromne poruszenie wśród internautów:
„Oszalałeś”
„Ty to jednak jesteś łeb”
„Twoja baba nie bedzie wiedziała za ktorego sie brać haha”
„Hahaha. Każda Twoja”
„Super ciekawe jak na basen pojdziesz z dziecmi co im powiesz swoim czy obcym bardzo madrze”.
A Wy widziałyście kiedykolwiek gorszy tatuaż?