Ostatni półfinałowy odcinek był, niestety, najmniej emocjonujący z dotychczasowych. Praktycznie do drugiej przerwy reklamowej nie wydarzyło się nic, co byłoby warte owacji na stojąco, nie mówiąc już o wysłaniu SMS-a. Główną atrakcją były żarty prowadzących oraz kolejne wcielenie Agnieszki Chylińskiej. Tym razem piosenkarka wystąpiła w stroju ocierającym sie o lekką perwersję, co, naszym zdaniem, bardzo pasowało do jej ciętego języka i stanowiło ciekawe urozmaicenie. Małgorzata Foremniak powinna być zazdrosna nie tylko o cotygodniowe metamorfozy koleżanki z komisji, ale także o jej dużo błyskotliwsze komentarze do występów. Sama zazwyczaj potrafi zadeklarować jedynie chęć "zjedzenia" uczestnika. Wczoraj była chyba wyjątkowo głodna, bo powtarzała to przy każdej okazji. Na domiar złego, czteroosobową grupę taneczną określiła mianem "tandemu", co było gwoździem do trumny.
Czerwona lampka zapaliła się juz przy okazji drugiej prezentacji. Zniesmaczony występem duetu Orion, Kuba Wojewódzki próbował ukrócić męki publiczności, jakimi niewątpliwie było słuchanie i patrzenie na tych dziarskich staruszków. Aktywność w ich wieku jest, oczywiście, godna pochwały, ale popis mocno odstawał od poziomu programu i tym sposobem stawiamy ich na równi z zeszłotygodniową panią "Kukuruku". Na kolejne rozczarowanie nie trzeba było długo czekać. Parodysta, Andrzej Maroszek, podczas eliminacji wyrzucił z rękawa wszystkie swoje asy i na półfinał nic, poza powtórką z rozrywki, mu nie pozostało. A szkoda, bo posiada nietypowy talent, więc jeśli włożyłby w swój popis odrobinę polotu i fantazji, na pewno stworzyłby coś bardziej oryginalnego.
Wielką przegraną tego odcinka była Asia Si. Dziewczyna ma mocny głos oraz charyzmę, ale jej występ castingowy był zdecydowanie lepszy. W sobotę próbowała najwyraźniej uderzyć w masowy gust i przeistoczyła się w drugą Dodę. Z marnym skutkiem.
Nie martwimy sie przyszłością Filipa Piestrzeniewicza. Jako syn Sławomira Piestrzeniewicza (znanego jako Arsene Lupin) – światowej sławy iluzjonisty, na pewno znajdzie dla siebie niszę w wąskim, hermetycznym świecie "czarodziejów". Chłopak sprawia wrażenie pewnego siebie erudyty i już teraz deklaruje, że weźmie udział w kolejnej edycji programu.
W finale zobaczymy fenomenalny duet gimnastyczny – Melkart Ball oraz siedmiolatka, Ziemowita Świtalskiego. Ten, mimo drobnych błędów (ale całkowicie wybaczalnych), urzekł całą trójkę jurorów oraz, jak mniemamy, wszystkie Polki. W dzisiejszych czasach, gdy grzeczne dzieci są rzadkością niczym woda na pustyni, pojedyncze, dobrze ułożone jednostki sprawiają, że uśmiech pojawia się na twarzy w mgnieniu oka.
Na przyszłą sobotę przygotujcie uszy, bo wysłuchacie sporo popisów wokalnych. Zaprezentują się miedzy innymi Paulina Lenda, Klaudia Kulawik, AudioFeels i Ewa Lewandowska. Komu wystarczy talentu, a kto z nich już się wypalił?