Pamiętasz, jak kiedyś „Mail on Sunday” ujawnił korespondencję Meghan Markle i jej ojca? Była księżna i jej mąż pozwali gazetę, a w 2011 roku sąd orzekł na ich korzyść. Niemniej jednak wydawca, czyli Associated Newspapers Limited, nie poddał się tak łatwo i powołał na świadka kolejną osobę. Jej zeznania rzuciły cień na ex-monarchini.
Przeczytaj też: Meghan Markle i książę Harry opuścili Pałac nie przez księcia Karola?
Kto miałby „zaszkodzić” Markle? Chodzi o Jasona Knaufa, który przyjaźnił się z nią kiedyś. Mężczyzna miał zeznać, że księżna samodzielnie napisała list, który był powodem sporu. Specjalnie stworzyła go w dość ckliwy sposób, bo w razie upublicznienia, mógł on przemawiać na jej korzyść. Poza tym na jaw wyszło również, że i Meghan i Harry pomagali tworzyć swoją biografię "Finding Freedom". Co ciekawe, 40-latka skłamała w sądzie, że tak nie było. Gdy udało się już jej udowodnić kłamstwo, przyznała, że wprowadziła wszystkich w błąd i przeprosiła za swoje zachowanie.
Przepraszam sąd za to, że nie pamiętałam wtedy tych rozmów. Absolutnie nie miałam zamiaru wprowadzać w błąd pozwanego ani sądu – powiedziała Markle.
Dodajmy, że krzywoprzysięstwo karane jest w większości krajów, niemniej w Wielkiej Brytanii grozi za nie nawet do 7 lat pozbawienia wolność. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że ostatecznie Meghan przyznała się podczas procesu, postępowanie w tej sprawie może nie być wszczęte.
Wyświetl ten post na Instagramie