ESQ: Odbyłeś z żoną podróż dookoła świata. Skąd taki pomysł?
WS: To określenie to nadużycie. Po prostu lecieliśmy cały czas na wschód, aż w końcu wróciliśmy do Warszawy.
ESQ: Gdzie było najlepiej?
WS: Na Hawajach. To fantastyczne miejsce i bardzo bym chciał tam wrócić. Honolulu jest kapitalnym miastem. Z jednej strony panuje wakacyjny klimat; gdy chcesz, możesz iść na plażę i odpocząć. Z drugiej są tam fajne restauracje, dobre bary i życie nocne – wszystko, czego oczekujesz od dużego miasta.
ESQ: Próbowałeś surfować?
WS: Tak, ale gdy mój surfing zaczął zagrażać innym, uznałem, że lepiej dać sobie spokój. Poza tym jeden z instruktorów trochę mnie wystraszył, opowiadając, że w okolicy, w której byliśmy, widuje się rekiny. Jeden z nich podobno odgryzł komuś dłoń. Potrzebuję rąk do roboty, więc porzuciłem sporty wodne.
ESQ: Hawaje to twoje miejsce na Ziemi?
WS: Nie. Takim miejscem jest dla mnie Los Angeles. W tym mieście jest wspaniała energia, ludzie mają pozytywne nastawienie, z łatwością nawiązują kontakty. Do tego nikt w Los Angeles nie ma pojęcia, kim jestem ani czym się zajmuję i bardzo mi to odpowiada. Często wracamy do LA i chyba już przestaliśmy traktować te wyjazdy jak wakacje, są raczej jak powrót do znajomych miejsc.
Cały wywiad z jednym z najlepszych polskich bramkarzy w Europie przeczytacie w najnowszym wydaniu magazynu Esquire.