Gospodarka hormonalna ingeruje w prawie każdą sferę życia kobiety. W określonych dniach cyklu ładniej wyglądamy, mamy większą lub mniejszą ochotę na seks i wreszcie przeżywamy prawdziwy horror związany z bolesnymi miesiączkami.
Za wszystko odpowiedzialne są wahania estrogenu i progesteronu. I tak, około czternastego dnia cyklu jajniki zaczynają wydzielać progesteron, który wywołuje w naszym organizmie prawdziwą burzę – drastycznie spada odporność na stres, miewamy kłopoty z koncentracją, czujemy się poirytowane i zdenerwowane. Niektóre kobiety borykają się z nastrojami depresyjnymi i poczuciem bezradności – częściej płaczą, bywają agresywne, nie czują się bezpieczne. Obok tych objawów występują również dolegliwości typowo fizyczne: ataki duszności, zawroty i bóle głowy, nadwrażliwość piersi, obrzęki nóg, wzdęcia, zaparcia, większa potliwość oraz bóle podbrzusza.
Na PMS cierpi zdecydowana większość kobiet, bo aż dziewięć na dziesięć badanych. Odkryto również, że uciążliwe stany napięcia przedmiesiączkowego są uwarunkowane genetycznie, tzn. jeśli twoja mama i babcia borykały się z tym samym problemem co ty, nie uniknie go prawdopodobnie również i twoja córka. Oczywiście, objawy mogą występować w różnym nasileniu, zależnie od tego, jaki tryb życia prowadzimy. Amerykańscy naukowcy dowiedli bowiem, że kobiety regularnie uprawiające sport oraz spędzające dużo czasu na świeżym powietrzu, rzadziej cierpią na PMS. Co więcej, okazało się, że większe huśtawki hormonalne dopadają nas zimą i jesienią, kiedy na dworze jest szaro i ponuro. Na szczęście, istnieją sprawdzone sposoby na walkę z PMS: