Czy tylko ja jako za obraz prawdziwej feministki mam pewną siebie kobietę, która pomaga innym, angażuje się w cele charytatywne i akcje związane z ogólnymi problemami kobiet na całym świecie, a nie tylko dla swojego "widzi mi się", bo nie może nosić zbyt krótkich spódnic? Czy tylko ja myślę o kobiecie, która zdaje sobie sprawę ze swojej roli w życiu np. w ognisku rodzinnym i potrafi sobie powiedzieć "Hej, jestem ważna jako matka, żona, kobieta, ale przede wszystkim jestem człowiekiem, więc jestem na równi z mężczyznami". Kobieta ma inne obowiązki w domu, ale niektórzy faceci to fakt... Tragedia. Dwie lewe ręce do wszystkiego. O fizyczności mówić nie będę, kobiety są czasami słabsze i potrzebują mężczyzn, czasami.
Czy tylko ja myślę o kobiecie, która szanuje mężczyzn, a nie nagminnie porównuje się do nich robiąc z siebie babochłopa i robiąc wszystko, by im dorównać albo co gorsza dominując nad nimi? Osobiście jestem zdania, że to co kobiece zostawmy kobietom, a to co męskie - mężczyznom.
Wymagamy szacunku od mężczyzn, a same nie potrafimy siebie wzajemnie szanować. Smutne.
Najlepszym dowodem na brak równouprawnienia jest chamskie ocenianie tych kobiet po wyglądzie i tworzenie z niego głównej wartości kobiety. Jak rozmawiasz z facetem nie oceniasz w kategorii ładny/brzydki lub "jak brzydki to głupi". Kobieta na co dzień jest oceniana przez całe otoczenie jak pies na wystawie "dobra dupa", "pasztet" itd.
Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Nie pokazuj więcej tego powiadomienia