Zamieszkaliśmy z partnerem u mnie dwa miesiące temu. Myślałam, że będzie wspaniale, a jest zupełnie inaczej. On nie gotuje, nie sprząta, wszystko jest na mojej głowie. Jak zwracam mu uwagę to słyszę, że się go czepiam. Czy ja waszym zdaniem naprawdę przesadzam, jeśli oczekuję, żeby w weekendy to on coś ugotował, skoro ja to robię w tygodniu? Albo żeby wstawił brudne pranie raz na jakiś czas?
Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że jak mieszkał z kolegami to wydawało mi się, że potrafi się sam ogarnąć. Nie zauważyłam nigdy, żeby w ich mieszkaniu był syf. Odkąd mieszkamy razem to nie jest w stanie z własnej inicjatywy odkurzacza wyciągnąć. Ewentualnie jak już odkurzy to niedokładnie.
Zobacz także: LIST: „Moje dziecko źle zniosło lot. Pasażerowie nie byli wyrozumiali”
Naprawdę nie wiem, kto przesadza. Może jestem przewrażliwiona, bo mieszkamy u mnie i zależy mi na porządku? A z drugiej strony chyba jakiś minimalny podział obowiązków powinien być w związku. Jesteśmy razem od dwóch lat i zawsze układało się między nami bardzo dobrze. Zamieszkaliśmy razem i jest kłótnia za kłótnią o głupoty.
W poprzednim związku partner ciągle przekraczał moje granice, a ja nie umiałam się postawić. Teraz jestem po terapii i już wiem, że muszę mówić o tym, co mi się nie podoba albo co mnie boli. Nie będę milczeć, bo zależy mi na tym związku i chcę, żeby każde z nas dobrze się czuło pod jednym dachem. Miałyście może podobny problem po zamieszkaniu z partnerem? Ten kryzys minął czy się nasilał?
Joanna
Czy czepiam się partnera niesłusznie? Zagłosuj: