Lubię robić żarty w Prima Aprilis, o czym dobrze wiedzą moi bliscy znajomi i rodzina. To nigdy nie jest oklepany dowcip na zasadzie: „jestem w ciąży” albo „zaręczyłam się”. Z moim obecnym chłopakiem spotykam się trochę ponad pół roku, więc jeszcze mnie nie znał od tej strony. To było nasze pierwsze Prima Aprilis.
Zastanawiałam się, jak go nabrać. Wymyśliłam, że moje mieszkanie zostało okradzione. Powyrzucałam kilka rzeczy z szuflad, zrobiłam bałagan. Sfotografowałam to wszystko i wysłałam mu zdjęcia. Od razu też zadzwoniłam, udając że szlocham. Nazmyślałam, że poszłam na pół dnia do ciotki, a jak wróciłam to zastałam okradzione mieszkanie. Dodałam, że zniknęły pieniądze i biżuteria. Chłopak oczywiście uwierzył, natychmiast przyjechał.
Zobacz także: Od pół roku on mi daje sprzeczne sygnały
Planowałam potrzymać go w niepewności godzinę, dwie i się przyznać do kawału, ale on natychmiast przyjechał. Zdziwił się, jak zastał już posprzątane mieszkanie. Powiedział, że nie powinnam nic dotykać tylko policję wezwać. Wtedy zaczęłam się śmiać i powiedziałam „Prima Aprilis”. Niestety, to go nie rozbawiło. Zaczął się wydzierać, że to była przesada, a on prawie zawału dostał. Przełożył też swoje plany z kumplami, żeby do mnie przyjechać. Finalnie się na mnie obraził.
Wychodzi na to, że on w ogóle nie zna się na żartach. Naprawdę mój dowcip był przesadą?
Asia
Czy partner miał prawo obrazić się na mnie za żart na Prima Aprilis? Zagłosuj: