Jesteśmy 5 lat po ślubie, a czasem mam wrażenie, jakbyśmy pobrali się 30 lat temu. Chemia gdzieś wyparowała. Pojawiły się dzieci, kredyt, codzienne problemy. Ja wciąż próbuję inicjować jakąś bliskość, mówię mężowi, żeby mnie przytulił, pocałował, ale on albo robi to mechanicznie, albo odpowiada, że jest zmęczony. Czuję się w tym małżeństwie bardzo samotna.
Pomyślałam, że może powinnam zagrozić mężowi rozwodem. Nie chcę się z nim rozstawać, ale chcę mu uświadomić, że może mnie stracić. Mam czasem wrażenie, że on uważa, że skoro jesteśmy po ślubie to już się nie trzeba o siebie starać. Ja myślę inaczej. Chemia i bliskość są mi ciągle potrzebne.
Oboje jesteśmy nieco po 30-tce. Trochę za wcześnie, żeby czuć się w małżeństwie jak emeryci. A my albo rozmawiamy o ratach do zapłacenia, albo o tym, że któreś z dzieci znowu się rozchorowało. Ja też jestem zmęczona codziennością, ale przecież jesteśmy w tym razem. Chcę czuć, że mnie kocha i że coś dla niego znaczę.
Zobacz także: LIST: „Od dawna nie kocham swojego męża”
On nie ma romansu, bo pracuje zdalnie, a w weekendy praktycznie nigdy nie wychodzi. Nasze życie intymne jest regularne, ale bez fajerwerków. On chyba chce to odbębnić dwa razy w tygodniu, a mnie brakuje w tym wszystkim pasji i namiętności. Nie chcę żyć według jakiegoś utartego schematu, jestem na to za młoda.
Kocham go, chcę z nim być i chcę, żeby zaczął o mnie walczyć. Proszenie o czułość nie przynosi efektu. Zagrozić rozwodem? Tylko co, jeśli nawet to nie pomoże i nim nie wstrząśnie?
Agata
Czy zagrozić mężowi rozwodem? Zagłosuj: