Trafiła mi się niestety teściowa jak z dowcipów. Wścibska, nieprzyjemna i wtrącająca się w życie moje oraz męża. Ślub braliśmy w zeszłym miesiącu, ale moje i jej relacje nigdy nie były dobre. W poprzednich latach ona mieszkała w innym mieście, więc przynajmniej kontakt z nią był ograniczony. Niedawno przeniosła się jednak do Warszawy i teraz oczekuje, że co niedzielę będziemy u niej na obiedzie.
Zobacz także: Czy da się przełamać lęk przed prowadzeniem samochodu?
Nie czuję się blisko związana z tą kobietą, bo widzę, jak traktuje mnie i męża. Staram się być dla niej uprzejma, żeby nie dochodziło do eskalacji konfliktu, ale określenie „mamo” zwyczajnie nie przejdzie mi przez gardło. Mamę mam jedną, a do kobiety, która działa mi na nerwy, nie zamierzam tak mówić.
Ona ostatnio poruszyła znów ten temat. Nalegała, żebym ją tak nazywała, a ja nie wiedziałam, jak odpowiedzieć. Przemyślałam to sobie na spokojnie w domu i doszłam do wniosku, że chyba najlepiej postawić na szczerość. Następnym razem, jak znów będzie nalegać, powiem jej wprost, że nie ma takiej opcji. Mogę mówić do niej po imieniu albo bezosobowo: ty, tobie. Niech wybiera, którą opcję woli. Nie zależy mi na robieniu jej przykrości, ale chyba warto stawiać granice?
Olga
Czy powiedzieć teściowej wprost, że nie będę mówić do niej „mamo”? Zagłosuj: