Czuję się jak kompletna idiotka, ale nic nie poradzę na to, że naprawdę kocham swojego partnera. Wiem, że to jest facet mojego życia. Chcę z nim być, założyć z nim rodzinę, mieć dzieci. Póki co czekam jednak ciągle na to, żebyśmy razem zamieszkali. Dodam, że jesteśmy razem od 6 lat, więc to kawał czasu.
On nadal mieszka ze swoimi rodzicami. Jak byliśmy na studiach, nie przeszkadzało mi to. Wiadomo, że to oszczędność pieniędzy. Tak to zresztą tłumaczył. Po co napychać portfel obcym ludziom za wynajem, skoro te pieniądze można oszczędzać i przeznaczyć na własne M w przyszłości. Rozumiałam to, nie protestowałam, choć sama wyprowadziłam się od rodziców w wieku 19 lat, zatrudniłam się jako kelnerka i wynajmowałam sobie pokój z innymi studentami.
Zobacz także: Czy umówić się na randkę z niepełnosprawnym chłopakiem?
Teraz oboje już jesteśmy po studiach, mamy pracę, a ja wynajmuję kawalerkę. On nadal siedzi u rodziców. Czuję się tak, jakbyśmy się spotykali, a nie byli poważną parą. Próbowałam stawiać ultimatum, grozić, że się rozstaniemy, jak nie zrobimy kroku do przodu. On jednak prosi o cierpliwość i zapewnia, że kiedyś razem zamieszkamy. Konkretna data jednak nigdy nie pada, a ja nie wiem, ile jeszcze będę musiała czekać.
Poza tą jedną kwestią mój partner jest najlepszą osobą, jaką znam. Jest dla mnie dobry, wspierający, czuły. Mogę mu ufać, zwierzyć się ze wszystkiego, zawsze mi we wszystkim pomaga. Jest moim najlepszym przyjacielem i osobą, z którą po prostu chcę się zestarzeć. Boję się jednak, że nasz związek będzie wyglądał tak jak teraz jeszcze latami.
Czy są tu dziewczyny, które miały podobny problem i nie mieszkały ze swoimi facetami nawet po wielu latach związku? Jak to się u Was skończyło? Był happy end czy rozstanie? Ile jeszcze maksymalnie czasu mam mu dać na wspólne zamieszkanie?
Dorota
Czy on kiedykolwiek będzie chciał ze mną zamieszkać? Zagłosuj: