Znajomi mówią prosto z mostu, że jest nawiedzona, ale nie chcę używać takich słów. To kobieta, która wiele przeżyła, wiara dała jej siłę w trudnych momentach i trwa w niej do dzisiaj. Niestety, chociaż widzi brak mojego zaangażowania, stara się ze mnie zrobić gorliwą katoliczkę. A to się jej raczej nie uda, skoro do tej pory się nie udało... Zawsze pilnowała, czy byłam na niedzielnej mszy, przypominała o modlitwie, przynosiła święte obrazki, jakieś dziwne książeczki. Próbowała zaszczepić we mnie tą swoją religijność. Kiedyś mogłam to przełknąć, ale tego jest już za dużo.
Jestem dorosła, powinnam wreszcie zacząć żyć swoim życiem, ale ona mi to utrudnia. Dalej mnie kontroluje i dopytuje, co ksiądz mówił w czasie kazania, chociaż na msze nie chodzę od dawna. Przypomina o spowiedzi i straszy piekłem, przynosi religijne książki, ciągle powtarza o tym, jak ważna jest modlitwa. No i te jej słowa w stylu „mam nadzieję, że nie odrzucasz Boga” albo „musisz bronić wiary swoich ojców”.
Wiem, że ma średniowieczne poglądy, ale dopóki sama się z tym dobrze czuje, to ok. Najgorsze jest to, że miesza się w moje życie, a ja muszę świecić oczami. Dalej udaję, że jestem przykładną katoliczką, chociaż to kompletna bzdura. Jestem ateistką, ale raczej jej o tym nie powiem, bo dostałaby zawału. Nawet przy moich znajomych, kiedy nas odwiedza, ciągle coś mówi o boskim miłosierdziu i szatanie.
Chyba zaczęła się orientować, że trochę kręcę, więc wymyśliła, że sama już nie dojdzie do kościoła, więc potrzebuje pomocy. Dwa razy już mnie ze sobą wyciągnęła, ale tak się dłużej nie da. Ona siłowo chce ze mnie zrobić wierzącą. Daje mi nawet zadania domowe... Aż wstyd mi o tym pisać. Powiedziała, że powinnam wypisywać najciekawsze fragmenty z Biblii po codziennej lekturze. Fajnie, ale ja nie miałam tej książki w ręce od kilku lat. Potem mnie wypytuje, który rozdział przeczytałam, co najbardziej umocniło mnie w wierze itd.
Zobacz także: Czy iść tylko na ślub? Na wesele nie dostałam zaproszenia
Chciałabym przestać udawać, ale to byłby dla niej zbyt duży cios. Myślałam, że jakoś to jeszcze przetrwam, ale coraz bardziej mnie to uwiera. Dałaby sobie wreszcie spokój... Mam nadzieję, że będzie żyła jak najdłużej, ale już sobie wyobrażam co działoby się przy okazji mojego ewentualnego ślubu. Kościelnego nie zamierzam brać. Nawet nie mówię o zamieszkaniu z chłopakiem przed ślubem. Chyba, że zacząć dla niej chodzić do kościoła i udawać wiarę?
Beata
Czy babcia ma prawo zmuszać mnie do wiary? Zagłosuj: