Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mój partner nie myśli o mnie poważnie. Jesteśmy razem od 5 lat, mieszkamy pod jednym dachem od 3. Na początku naszego związku sporo mówiliśmy o wspólnej przyszłości. Często słyszałam, że kocha mnie jak nigdy nikogo i że chciałby założyć ze mną rodzinę. Dodawał jednak, że nie chce robić dalszych kroków zbyt szybko. Godziłam się na to, że najpierw musimy dobrze się poznać, zamieszkać ze sobą, sprawdzić się w codziennych problemach i konfrontacjach.
Zobacz także: Nie stać mnie na nianię
Minęło jednak 5 lat, od kiedy jesteśmy razem. Znamy się jak łyse konie. Możemy na siebie liczyć. Właściwie to już żyjemy jak stare małżeństwo. Ja od dawna jestem gotowa na kolejny krok, czyli zaręczyny, ślub i dziecko. On jednak reaguje dziwnie za każdym razem, kiedy staram się poruszyć ten temat. Mówi, że jest czas, że po co się spieszyć, że jest dobrze jak jest. Dodaje, że nadal chciałby założyć ze mną rodzinę, tylko jeszcze nie teraz.
Pytany, o to, kiedy chciałby zrobić kolejny krok, reaguje wręcz nerwowo. Ostatnio usłyszałam, że im usilniej staram się go namówić na ślub, tym odnoszę odwrotny skutek. Czyli inaczej mówiąc: albo będę siedzieć cicho i nie wspominać o wspólnych planach na najbliższą przyszłość, albo się rozejdziemy.
Doszło do tego, że boję się poruszać ten temat, żeby go nie rozdrażnić. Z drugiej strony chcę wiedzieć, co jest w jego głowie. Chce ze mną być, ale na kocią łapę, czy jednak widzi mnie w roli swojej żony? Muszę to wiedzieć. 5 lat to długo i mam prawo pytać o ślub.
Myślicie, że jak będę o tym mówić to faktycznie skończy się rozstaniem? Jeśli tak, to przecież ten związek był nic nie wart…
Amelia
Czy rozmowy o zaręczynach mogą doprowadzić do rozstania? Zagłosuj: