Pochodzę z rodziny, w której raczej nikt nie chodził do kościoła. Mamy wszyscy słabe nastawienie do księży, polityki głoszonej z ambon, zamiatania pod dywan kwestii pedofilii, i tak dalej. Nikomu jednak nie mówimy, jak ma żyć i nie wyśmiewamy tego. Jeśli ktoś ma ochotę chodzić na mszę, niech to robi.
U Dawida, mojego chłopaka, wygląda to wszystko zupełnie inaczej. Jego rodzina jest bardzo wierząca i praktykująca, on też. Jesteśmy razem od niedawna, więc ciągle działa efekt wzajemnego zauroczenia i wielkiej fascynacji. Zastanawiam się jednak, czy ta kwestia nas kiedyś nie poróżni.
Zobacz także: Bezdzietność z wyboru. 8 mitów, w które musimy wreszcie przestać wierzyć
Dawid chciałby, żebym chodziła z nim w niedzielę do kościoła, a przynajmniej spróbowała się przełamać. Ja z kolei nie mam na to ochoty. Docelowo nie chcę też w przyszłości ślubu kościelnego, ani chrzczenia dzieci. Popieram prawo do aborcji. Dawid jest na przeciwnym biegunie.
On nie jest jakimś fanatykiem religijnym. Jest bardzo dobrą osobą, rozmowy z nim na ten temat są zawsze bardzo spokojne, nigdy nic mi nie narzuca. Wiem jednak, że on również się zastanawia, jak wyglądałaby nasza przyszłość, jeśli różni nas podejście do wiary i kościoła.
Czy Waszym zdaniem taki związek może się udać?
L.
Czy związek może się udać, gdy on jest wierzący, a ja nie? Zagłosuj: