Chciałabym się was poradzić w pewnej kwestii. Od początku tego roku mam nowego ginekologa. Ten, do którego chodziłam przez ostatnie lata, niestety przeszedł na emeryturę, ale to właśnie on polecił mi doktora Z. Poczytałam o nim opinie w Internecie i były bardzo pozytywne.
Ogólnie nie mam problemu z mężczyznami-ginekologami. Ja mam akurat z nimi pozytywne doświadczenia, bo kobiety były podczas badania o wiele mniej delikatne. Doktor Z. jest pod tym względem bez zarzutu. Zawsze cierpliwie i miło wyjaśnia, co po kolei będzie robił. Jest bardzo rzeczowy i sympatyczny.
Zobacz także: Mój chłopak choruje na depresję. Wykańcza mnie to, że nie potrafię mu pomóc...
Do tej pory byłam u niego dwa razy. Przy pierwszej wizycie powiedział mi, że „wszystko wygląda pięknie i elegancko i aż przyjemnie badanie zrobić”. Uznałam, że po prostu chce być miły. Na drugiej wizycie jak tylko weszłam do gabinetu to usłyszałam: „Mam mnóstwo pacjentek, ale akurat panią zapamiętałem dobrze. Śliczna sukienka”. Kiedy leżałam na fotelu puścił do mnie oczko i poprosił, żebym się rozluźniła. „Szparka jest bardzo ciasna, nie chciałbym sprawiać bólu przy badaniu. W czasie stosunku nie odczuwa pani dyskomfortu?”. Zaprzeczyłam, ale poczułam się nieswojo, że pyta o to w taki sposób. Jakby z podtekstem.
Może wyolbrzymiam, już sama nie wiem. Wśród opinii na jego temat nie ma ani jednej mówiącej o tym, że on rzuca dziwne komentarze. Chyba że jestem pierwszą pacjentką, która od niego słyszy takie rzeczy.
Specjalistą jest bardzo dobrym, a na takiego trudno trafić. Nie wiem tylko, czy on przekracza granice, czy to ja jestem jakaś przewrażliwiona. Proszę o wasze opinie.
K.
Czy mój ginekolog przekracza granice? Zagłosuj: