W weekend widziałam się z koleżankami z mojego rodzinnego miasta. One teraz mieszkają w stolicy, ja zostałam z mężem tutaj. Wszystkie jesteśmy mamami, więc tematy naturalnie krążyły również wokół dzieci. Nasłuchałam się, jak to one mają źle, bo nie mają dziadków do opieki tam na miejscu i że wszystko jest na ich głowie. Powiedziały, że mi zazdroszczą, bo ja mam tutaj teściową do pomocy (mojego ojca nigdy nie poznałam, a mama zmarła na raka 5 lat temu). Prawda jest jednak taka, że teściowa jako babcia jest dla mnie żadną pomocą.
Nie wiem, czy to normalne, czy nie, ale nigdy nie mogę na nią liczyć. Nie chodzimy z mężem nigdy na randki we dwoje, bo ona nie chce posiedzieć przez kilka godzin z wnukami. Jak wypadnie mi wizyta u lekarza, to muszę iść z dzieciakami, choć ona jest na emeryturze i mogłaby ich przypilnować.
Zobacz także: Ograniczyłam kontakt z koleżankami, które mają dzieci
Nie jest schorowana. Jest po prostu wygodna. Wpadnie od czasu do czasu w odwiedziny, ale trzeba przy niej skakać i jej usługiwać. Nigdy sama z siebie nie proponuje, żeby gdzieś wyjść na spacer z wnukami czy zaprosić je do siebie. Ja nie mam z nią najlepszych relacji, a mąż nie umie z nią o tym porozmawiać. On też wychowywał się bez ojca i matka jest dla niego święta.
Ja nie chcę zostać zrozumiana źle. Nie oczekuję, ze teściowa powinna robić za darmową niańkę, bo ja mam ochotę na sam na sam z mężem. Nie. Po prostu czasem jej pomoc bardzo by się przydała, a kompletnie nie mogę na nią liczyć. Dla mnie to nie jest normalne, ale nie wiem, może mam jakieś dziwne wyobrażenie na temat relacji babcia-wnuki.
Malwina
Czy to normalne, że teściowa nie chce się zajmować wnukami? Zagłosuj: