Mam 28 lat, od roku jestem w poważnym związku, a mimo to czuję się jak mała dziewczynka. Wszystko przez ten dziwny układ, w jaki wpakowałam. Niby normalna relacja, ale chyba jednak nie do końca. Musimy się ukrywać.
To znaczy - z mojej strony jest pełna otwartość. Przedstawiłam chłopaka rodzinie i znajomym. Wszędzie bywamy razem. On na razie nie czuje takiej potrzeby i jego bliscy chyba nawet nie wiedzą, że kogoś ma.
Kiedy rozmawia przez telefon z mamą, wtedy muszę chodzić cicho, żeby go nie zdradzić.
Przyznam, że nie jest to najbardziej komfortowa sytuacja. Chciałabym planować przyszłość, a teściowie przecież będą jej częścią. Chyba, że ukochany nie ma takich zamiarów i stąd wynika ta obsesja prywatności...
Zobacz także: Ograniczyłam kontakt z koleżankami, które mają dzieci
Mówię mu, że to nienormalne i na dłuższą metę tak się nie da. Wtedy słyszę, że nie rozumiem sytuacji, to skomplikowane, nie znam jego rodziców i tak dalej. No właśnie - nie znam i to jest realny problem, a nie jego strach, wstyd czy jakkolwiek to nazwać.
Są 3 opcje. Albo nie traktuje mnie poważnie, więc wtedy lepiej trzymać się z dala od rodziców. Albo oni faktycznie są jacyś dziwni i to ja mogłabym ich nie zaakceptować. Albo to mnie się wstydzi. Co jedna, to gorsza.
Myślicie, że powinnam postawić mu ultimatum? Czuję, że dłużej tego nie wytrzymam.
Paulina
Czy to normalne, że przez rok nie poznałam jego rodziców? Zagłosuj: